Od jakiegoś czasu Czytelniczki zadają mi meilowo bardzo wiele pytań na temat żeli do włosów. Pytacie, jak ich używać, w jakiej ilości, co potem z nimi robić, czym zmywać. Chciałabym Wam dzisiaj napisać, w jaki sposób używam żeli do włosów - będzie dużo praktycznych porad, zapraszam :)
1. Po co stylizować kręcone włosy żelem?
Zaczniemy od odpowiedzi na pytanie, po co w ogóle stylizować włosy żelem? Żel to często niezbędnik dla właścicielek falowanych i kręconych włosów. Dzięki niemu możemy uzyskać mocniejszy skręt, który dłużej utrzyma się na naszych włosach. Trzyma on również "włosy w kupie" ;), dzięki czemu nie musimy aż tak obawiać się puchu.
2. Jaki żel wybrać?
Do wyboru mamy kilka bardzo dobrych żeli bez alkoholu. Jest to mój ukochany
żel syoss men power hold oraz
żele taft - złoty, a także
czerwony V12.
3. Kiedy i jak nakładać żel na kręcone włosy?
*Po pierwsze: bardzo ważna w przypadku moich fal jest
odżywka bez spłukiwania, nałożona na ociekające wodą włosy, pod żel.
Jeśli takiej odżywki nie nałożę, żel potem jest mocniej wyczuwalny i czasem daje wrażenie przesuszenia. Można rozwodnić dowolnego
emolientowego kallosa, np. color, avocado, omega, cherry, blueberry, multivitamin czy banana :) Jedynie wersja color i avocado jest zgodna z metodą CG i nie ma silikonów. Super spisuje się tutaj również czerwona odżywka garnier z żurawiną. O doborze idealnej odżywki bez spłukiwania możecie przeczytać
TUTAJ.
*Po drugie: kiedy na włosach jest już odżywka bez spłukiwania, powinniśmy
delikatnie odsączyć je z wody nad wanną, ale samymi rękoma. Nie ręcznikiem, nie podkoszulkiem, a tylko swoimi dłońmi, tylko chwilkę, żeby jeszcze delikatnie kapały z nich pojedyncze krople wody. Nie żeby woda lała się ciurkiem, ale żeby coś tam troszkę kapało ;)
Potem prostuję się, przeczesuję włosy palcami, robię przedziałek i dopiero biorę się za wgniatanie żelu. Wiem, że są osoby, które wiszą cały czas głową w dół i w takiej pozycji nakładają żel, bez przeczesania włosów. U mnie niestety kończyłoby się to wicherkiem i gniazdkiem na czubku głowy nie do rozplątania, zatem wyprostować się muszę.
*Po trzecie:
jak już stoję wyprostowana (ależ się powtarzam hehe), biorę się za nakładanie żelu. Wiele osób popełnia ten błąd (sama go popełniałam), że najwięcej żelu nakłada na końcówki, przez co potem mogą one być obciążone albo za bardzo postrączkowane.
Sama zaczynam nakładać żel gdzieś od wysokości ucha, potem dobieram maleńkie porcje i schodzę coraz niżej, bez przerwy ugniatając włosy. Końcówki mam delikatne i cienkie, zatem one dostają teraz jak najmniej żelu, przez co włosy nie są tam obciążone ani postrączkowane.
*Po czwarte:
ile tego żelu nakładać? Włosy mam teraz za łopatki i jeśli używam bardzo mocnego żelu, typu syoss men power hold - nakładam aktualnie na całe włosy
płaską, małą łyżeczkę. Jeśli jest to słabszy żel, to nawet i łyżkę. Jeśli nałoży nam się więcej żelu, a włosy są dobrze przygotowane (nałożona odżywka b/s, włosy dość mokre przed aplikacją żelu i ładnie nawilżone) to udaje mi się bez problemu potem odgnieść strączki z żelu. Staram się jednak uważać z ilością, ponieważ za dużo ilość żelu może obciążyć moje włosy na drugi dzień.
*Po piąte:
żeby włosy dobrze wyglądały po stylizacji żelem, same w sobie powinny być w miarę dobrze nawilżone. Przykładowo - kiedy miałam bardzo suche włosy, bo używałam rosyjskich maseczek z ziółkami, włosy nie wyglądały ładnie. To samo, kiedy przesuszyłam je odżywkami joanna naturia. Skręt wtedy również był słabszy i jakby bardziej sztywny, taki nienaturalny i po prostu nieładny.
Także pamiętajmy o dobrym nawilżeniu włosów - czasem konieczne jest sięgnięcie po nawilżające półprodukty, jak aloes czy panthenol ;) Większość nawilżających maseczek i odżywek w składzie ma glicerynę - ona przeważnie ładnie nawilża, ale wiele osób mi się żali, że włosy nadal są suche po używaniu takich glicerynowych maseczek. Polecam wtedy właśnie pokombinować z innymi nawilżaczami. Żel lniany również ładnie nawilża, można na niego olejować, robić płukanki lniane czy dodawać do maseczek -->
KLIK.
*Po szóste:
w czasie suszenia włosów (czy to naturalnego, czy suszarką z dyfuzorem) ważne jest, aby nie ugniatać już włosów, nie dotykać ich, na pewno dobrze im to nie zrobi ;)
4. Co potem zrobić z żelem?
Jak już nałożymy żel tam, gdzie trzeba i pougniatamy włosy, możemy wysuszyć je naturalnie lub suszarką z dyfuzorem. Sama osobiście po dyfuzorze mam dużo mocniejszy skręt ;)
Bywa, że mocniejszy żel zasycha nam w takie charakterystyczne sucharki - wtedy należy je odgnieść suchymi dłońmi lub jakąś gładką chusteczką czy apaszką - ale dopiero wtedy, kiedy włosy są już w 100% suche. Takim samym ruchem, jak wgniatałyśmy żel :)
Jeśli strączki nie odpuszczają po odgniataniu, a nam zostają takie dziwnie powyginane, suche strąki zamiast fal czy loków, to znaczy, że:
a) nałożyłyśmy ogólnie za dużo żelu, albo zbyt mocnego żelu dla naszych włosów
b) pod żelem nie ma odżywki bez spłukiwania (ważne, a często pomijane przez moje czytelniczki)
c) zbyt mocno odciskałyśmy włosy koszulką przed nałożeniem żelu i w efekcie aplikowałyśmy go na zbyt suche włosy (są osoby, które aplikują żel na mocno odciśnięte włosy i jest ok, często jednak to jest przyczyną dziwnie powyginanych i suchych strączków, których nijak nie da się odgnieść)
d) nałożyłyśmy żel na zbyt mało nawilżone włosy i zostały takie suche dziwnie powyginane strączki (również bardzo ważne, a nie tak dawno przeze mnie odkryte) ;)