Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja twarzy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja twarzy. Pokaż wszystkie posty

11:28:00

RedBlocker - krem na dzień, krem na noc oraz płyn micelarny - seria do cery naczynkowej

RedBlocker - krem na dzień, krem na noc oraz płyn micelarny - seria do cery naczynkowej
Witajcie Kochani :)
Przy dwójce dzieciaków nie mam już niestety tyle czasu na naturalną pielęgnację cery i bieganie do lodówki po oleje. Stawiam teraz na gotowe kosmetyki. Muszę bardzo uważać, ponieważ moja cera jest delikatna, wrażliwa i płytko unaczyniona. Od jakiegoś czasu testuję kosmetyki RedBlocker do cery naczynkowej - chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć o nich coś więcej, zapraszam ;)



Krem na dzień:
Chciałabym zacząć od produktu, który zadowolił mnie najmocniej :) Jest to krem na dzień z filtrem. Co mile mnie zaskoczyło - krem ma zielony kolor, dzięki czemu od razu po rozsmarowaniu cera staje się jaśniejsza i ujednolicona - uwielbiam ten efekt ;) Konsystencja jest lekka, idealnie nadaje się pod makijaż, nie muszę czekać wieki, aż produkt się wchłonie. Obecność filtra na plus, choć na wielkie upały wolę coś z wyższym faktorem.  Sama nie mam już tak wielkich problemów z naczynkami, jak jeszcze kilka lat temu, ale ostatnio troszkę zaniedbałam cerę przez brak czasu przy dwójce dzieciaków. Krem ma kilka wartościowych ekstraktów roślinnych, które mają za zadanie wzmocnić naczynia krwionośne i zmniejszyć zaczerwienienia - i faktycznie to robią. Cera po regularnym stosowaniu jest jaśniejsza, ujednolicona, znikają lekkie zaczerwienienia. Mała wada - krem lekko wysusza przy dłuższym stosowaniu, pewnie przez dwutlenek tytanu. Wieczorem polecam stosować coś mocniej nawilżającego ;) W składzie znajdziemy między innymi ekstrakt z kasztanowca zwyczajnego, z ruszczyka kolczastego, żurawiny amerykańskiej, alg brunatnych, kwas hialuronowy i masło shea. Bardzo fajnie, że ekstrakt z ruszczyka znajduje się naprawdę wysoko w składzie i ma szansę zadziałać :) Szkoda, że nie ma jedynie trochę ładniejszych konserwantów.



Krem na noc:
Ten krem jest już bogatszy, ma gęstszą konsystencję i troszkę dłużej się wchłania. Wszystko zapewne dzięki masłu shea dość wysoko w składzie. Wielką zaletą są ciekawe ekstrakty roślinne, które naprawdę mają szansę zrobić wiele dobrego dla naszych naczynek. Bardzo wysoko mamy ekstrakt z ruszczyka kolczastego, nieco dalej z kasztanowca zwyczajnego, żurawiny amerykańskiej, miłorzębu japońskiego oraz tajemniczej rośliny - jeżówki elektrycznej ;) Krem bardzo ładnie nawilża, zmiękcza i wygładza cerę - moja skóra bardzo lubi masło shea, tutaj jest go naprawdę sporo. Krem idealnie spisuje się na noc, ponieważ jakiś czas po aplikacji lekko się lepi. Rano twarz jest wypoczęta, gładka i rozjaśniona. Produkt mnie nie zapycha, ale mnie nie zapycha nawet czysty olej kokosowy, także sami rozumiecie ;) Ten sam zarzut, co do kremu na dzień - niezbyt ładne konserwanty.



Płyn miceralny:
Na końcu recenzuję produkt, który niestety nie spisał się u mnie dobrze. Dlaczego? Ano niestety podrażnił zarówno moją cerę, jak i oczy. Sama nie wiem, czy to zasługa gliceryny wysoko w składzie - ale kremy również ją miały i wszystko było w porządku. Być może stężenie było mniejsze. Jeśli chodzi o zmywanie makijażu - nie mam zastrzeżeń. Płyn pozostawiał lekko lepką warstwę na skórze, robi to większość miceli. Bez problemu zmywa wodoodporny tusz do rzęs, cienie, kredkę. Niestety oczy zachodziły mgłą i piekły po zastosowaniu, a cera była zaczerwieniona i podrażniona. Taki już ze mnie wrażliwiec, cóż poradzić ;) W składzie sporo substancji nawilżających, jest także ekstrakt z kasztanowca. 





Jak produkty RedBlocker spisały się w pielęgnacji Waszej cery? :) Całuję :*



Wpis powstał przy współpracy z firmą Aflofarm.

14:54:00

Naturalna pielęgnacja twarzy - czego aktualnie używam?

Naturalna pielęgnacja twarzy - czego aktualnie używam?
Witajcie Kochani :)
Prosicie, aby więcej pisała na temat naturalnej pielęgnacji twarzy - Wasze życzenie jest dla mnie rozkazem :) Moja pielęgnacja w 90% składa się z naturalnych produktów, zatem rzadko spotkacie u mnie drogeryjny tonik, żel do mycia czy krem. Czasem coś mnie skusi, jednak rzadko. Ostatnim takim produktem był peeling różany ziaja oraz krem pod oczy z witaminą E ziaja, o których pisałam Wam w TYM POŚCIE. Najczęściej jednak pielęgnacyjne zakupy robię w sklepach z półproduktami. Drogerie jednak zapełniają się ekologicznymi kosmetykami, zatem na pewno będę co jakiś czas sprawdzać różne ekologiczne, naturalne kosmetyki. Zobaczcie, z czego składa się moja aktualna kolekcja :)


13:40:00

Ziaja - peeling różany do twarzy, krem pod oczy z witaminą E, mgiełka zapachowa - recenzje część II

Ziaja - peeling różany do twarzy, krem pod oczy z witaminą E, mgiełka zapachowa - recenzje część II
Witajcie Kochani :)
Ostatnio pisałam Wam o ziajowych kosmetykach, dzisiaj czas na część drugą :) Tym razem do testów z Ziają wybrałam sobie znany chyba wszystkim różany peeling do twarzy, krem pod oczy z witaminą E oraz mgiełkę orzeźwiającą. Mgiełka trafiła oczywiście na włosy, w ramach sprayu reanimującego poranny skręt, nie mogłam się powstrzymać. Jesteście ciekawe efektów? :) Zapraszam na recenzje.

22:18:00

Zrób to sam: proste serum do twarzy z kompleksem na naczynka

Zrób to sam: proste serum do twarzy z kompleksem na naczynka
Witajcie Kochani :)
Może część z Was pamięta, jak swojego czasu borykałam się z czerwonymi policzkami i płytko unaczynioną cerą. Od kilku dobrych lat używam jednak półproduktów, które bardzo pomogły mi ją ogarnąć. Dzisiaj już tylko sporadycznie jestem różowa, a nie stale czerwona. Najmocniej chwalę sobie kompleks do cery naczynkowej ze sklepu Naturalissa. Miałam już kilkanaście buteleczek jak nic ;) Przepisy na kosmetyki do twarzy z owym kompleksem zamieściłam Wam już TUTAJ, dzisiaj przychodzę z naprawdę prostym serum do twarzy, które każdy bez większego problemu zrobi sam :) Jeśli jesteście jeszcze ciekawi, co tak naprawdę pomogło mi w walce z cerą naczynkową - zapraszam na TEN POST :) TUTAJ jeszcze dwa niezbędniki w walce z rumieniem. No i wracając do tematu - zapraszam na przepis na proste serum do twarzy z kompleksem na naczynka :)



19:06:00

Żel do mycia twarzy biolaven - ideał dla mojej wrażliwej cery :)

Żel do mycia twarzy biolaven - ideał dla mojej wrażliwej cery :)
Witajcie Kochane :)
Wybaczcie, że ostatnio jest mnie troszkę mniej na blogu, ale mam małe problemy rodzinne, a wtedy kompletnie nie mam weny i źle mi się pisze. Mam nadzieję, że wszystko się wyklaruje i będzie dobrze. Ale wróćmy do tematu :) Moja cera to naprawdę kapryśna księżniczka - jest wrażliwa, płytko unaczyniona, a jednocześnie mieszana albo wiecznie przesuszona. Ciężko było mi ją okiełznać, odkąd jednak przerzuciłam się na naturalną pielęgnację i kosmetyki z przyjemnymi składami - jest nam ze sobą całkiem dobrze :) Do tej pory najczęściej myłam twarz olejkami myjącymi domowej roboty, przepis na taki olejek możecie zobaczyć w tym poście. Seria biolaven zauroczyła mnie jednak pięknym kolorem opakowania - uwielbiam fiolet, no i wspaniałym składem. Skusiłam się na ich żel  do mycia twarzy, choć nie powiem, troszkę obawiałam się podrażnienia. Zakup był jednak strzałem w 10 - zapraszam na recenzję żelu myjącego do twarzy Biolaven :)



16:17:00

Wygładzający peeling do twarzy od sylveco - skuteczny i delikatny jednocześnie? :)

Wygładzający peeling do twarzy od sylveco - skuteczny i delikatny jednocześnie? :)
Witajcie Kochani :)
Mam wielki problem z doborem dobrego peelingu do twarzy - mam cerę często przesuszoną, jednak lekko mieszaną w strefie T. Do tej pory z sukcesem używałam saszetkowego enzymatyka z sorayi, jednak czułam, że raz za czas potrzebują czegoś silniejszego. Z drobinkami, ale nie rysującego i nie podrażniającego mojej cery. Któregoś razu, przeglądając ofertę sklepów internetowych, rzucił mi się w oczy wygładzający peeling do twarzy od sylveco, z korundem. O korundzie słyszałam już wiele, tutaj jednak producent zapewniał, że produkt nie wywołuje podrażnień - dzięki swojej delikatnej formule. Rzuciłam okiem na skład i powiedziałam sobie - raz kozie śmierć. Dzięki temu znalazłam kolejnego ulubieńca :)




Skład:

Skład jest przepiękny, odnośniki odeślą Was do składników, opisanych na stronie producenta :) Bazą peelingu jest olej palmowy, dalej mamy korund. Jest sporo emolientów - wspomniany olej palmowy, wosk pszczeli, olej słonecznikowy. Jest także witamina E, a za zapach będzie odpowiadaćolejek z werbeny. 

Opakowanie:
Peeling mieści się w przyjemnym słoiczku z metalową pokrywką. Słoiczek znajduje się w kartonowym pudełeczku, opisanym ze wszystkich stron - uwielbiam opakowania i obszerne opisy producenta ;):) Tutaj możecie sobie go obejrzeć:

Konsystencja i zapach:
Peeling pachnie werbeną, troszkę cytrynką, dla mnie całkiem przyjemnie i naturalnie :) Konsystencja jest gęsta, nieco tłusta, z wyczuwalnymi zatopionymi drobinkami korundu.

Działanie:
Producent nie poleca swojego produktu właścicielkom (i właścicielom) cery naczynkowej, ze skłonnościami do trądziku różowatego. Moja cera jest właściwie płytko unaczyniona, ale nie ma na niej stałych różowości od kilku lat, kiedy porządnie o nią zadbałam. Jest również przesuszona, lekko mieszana w strefie T, delikatna i wrażliwa. O właściwościach peelingu będę pisać jako właścicielka takiej właśnie cery, ponieważ jest to bardzo specyficzny produkt ;) Słyszałam, że korund to niezły zdzierak, dlatego nabieram niewielką porcję produktu i masuję DELIKATNIE cerę przez jakąś minutę. Nie ma co za mocno przyciskać i masować, korund naprawdę działa, choć przy masowaniu wydaje się, że nie ;) Następnie bardzo dokładnie opłukuję ją wodą. Na skórze zostaje tłusta warstewka, pewnie z oleju palmowego. Moja przesuszona cera jest za to wdzięczna, jednak właścicielki cer tłustych i mocno mieszanych będą pewnie na nią kląć ;) Jest to naprawdę wyraźna i tłusta warstwa, uczulam Was ;) Co do działania - peeling świetnie ściera martwy naskórek, momentalnie pozbywam się po nim suchych skórek i szorstkości. Nie podrażnia, moja skóra nie jest po nim praktycznie zaczerwieniona, czasem leciutko zaróżowiona, ale tylko jak potrę zbyt mocno :) Używam go jedynie wieczorem, a rano cieszę się cudownie gładką i lekko natłuszczoną cerą. Cóż mogę więcej dodać - sylveco to peeling idealny - skuteczny i jednocześnie delikatny ;) Jest jeszcze wersja oczyszczająca, ale podobno jest mocniejsza - ja zostaję przy mojej ukochanej wygładzającej. Pamiętajcie, że musimy zużyć 75ml peelingu w 6 miesięcy  - tak to jest z kosmetykami naturalnymi ;)


Miałyście już to peelingujące cudeńko od sylveco? A może czaicie się na wersję oczyszczającą? :) Całuję :*

17:21:00

Różowa glinka - jak zrobić z niej maseczkę i jakich możemy spodziewać się efektów?

Różowa glinka - jak zrobić z niej maseczkę i jakich możemy spodziewać się efektów?
Witajcie Kochani :)
Wiele z nas zaczynało naturalną pielęgnację od maseczek z glinek :) Najpopularniejsza jest chyba glinka zielona, ale możemy także znaleźć glinkę żółtą, białą, czerwoną, różową, a nawet glinkę błękitną, fioletową czy czarną :) Glinki bogate są w sole mineralne, dzięki którym wspaniale działają na cerę. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć troszkę o glince różowej - jak zrobić z niej maseczkę i jakich możemy spodziewać się efektów.


Krótki opis glinki różowej (informacje pochodzą ze strony e-naturalne):
INCI:  Kaolin, Illite ( Red clay)
Szczególnie polecana jest dla skóry delikatnej, wrażliwej i alergicznej. Idealna dla skóry dzieci i niemowląt.  Różowa glinka to doskonałe połączenie dwóch rodzajów glinek - białej i czerwonej, dlatego też jest pełna dobroczynnych mikroelementów, które mają doskonale wpływają na kondycję cery. Krzem, wapń, żelazo, sód i potas sprawiają, że skóra wygląda zdrowo i promienie. Różowa glinka działa przy poważnych schorzeniach skórnych, kłopotach z bliznami i nierówną strukturą cery. Polecana jest dla osób mających problem z zaskórnikami, przebarwieniami czy bliznami. Kosmetyk w naturalny sposób dezynfekuje, tonizuje i wygładza cerę. Stosowane glinki różowej pozwala uzyskać efekt odprężonej i wypoczętej skóry. Połączenie glinki czerwonej i białej to wyjątkowo łagodna i delikatna mieszanka. Dzięki temu, jest ona odpowiednia dla osób ze skórą bardzo wrażliwą i podrażnioną. Stosowanie glinki różowej polecane jest również dla alergików, posiadaczy skóry atopowej oraz dla osób cierpiących na różnego rodzaju schorzenia dermatologiczne.

Właściwości:

  • w łagodny sposób dezinfekuje i tonizuje skórę,
  • zabliźniające, regenerujace,
  • walczy z zarkórnikami i przebrawieniami,
  • łagodzi problemy cery wrażliwej i atopowej,
  • wygładza i wyrównuje sktukturę epidermy

Skład mineralny glinki:

  • Krzemionka (SiO2) 64,85%
  • Tlenek glinu (Al2O3) 23,50%
  • Tlenek żelaza (Fe2O3) 4,35%
  • Tlenek potasu (K2O) 3,00%
  • tlenek sodu (Na2O) 0,10%
  • Tlenek magnezu (MgO) 0,50%
  • Tlenek wapnia (CaO) 0,55%


     
W jaki sposób zrobić maseczkę z glinki krok po kroku?
Potrzebne nam będą: miseczka, łyżeczka (najlepiej plastikowa, lepiej nie metalowa), hydrolat/woda przegotowana oraz opcjonalnie ulubiony olej. Glinkę mieszam z hydrolatem (mój ulubiony to ten lipowy) mniej więcej w stosunku 1:1, tak, żeby wyszła papka - nie za gęsta ani nie za rzadka. Następnie do całej mieszanki dodaję kilka-kilkanaście kropel oleju, dzięki temu maseczka będzie bardziej odżywcza :)

Całość nakładamy na twarz, omijając okolice oczu i ust. Co jakiś czas spryskujemy maseczkę wodą z buteleczki z atomizerkiem, żeby maseczka nie zaschła. Wyglądamy tak :) Po 10-15 minutach zmywamy dokładnie wodą, można się troszkę przy tym pobrudzić, nie jest to czysta robota ;)


Jakich efektów możemy spodziewać się po maseczce z różowej glinki?
Maseczka z różowej glinki dedykowana jest cerze wrażliwej, naczynkowej, także dla dzieci. Jako prawdziwy wrażliwiec potwierdzam - różowa glinka nie podrażnia absolutnie mojej cery, jak miała to w zwyczaju glinka zielona. Cera po takiej maseczce jest delikatnie oczyszczona, dużo gładsza, jaśniejsza, koloryt jest pięknie wyrównany. Bardzo delikatnie matuje, na pewno nie jest to mocne ściągnięcie, jak po glince zielonej. Mam wrażenie, że regularnie stosowana wyciszyła moje naczynka - w końcu dedykowana jest również cerze naczynkowej. Jestem bardzo zadowolona z tej glinki i bardzo polecam ją wszystkim naczynkowcom, wrażliwcom, a także sucharkom :)


Lubicie maseczki z glinek? Jaka jest Wasza ulubiona? :) Całuję :*

02:00:00

Lekki krem brzozowy od sylveco - świetny, kiedy umiejętnie go użyję :)

Lekki krem brzozowy od sylveco - świetny, kiedy umiejętnie go użyję :)
Witajcie Kochani :)
Kilka miesięcy temu skusiłam się na mój pierwszy kosmetyk firmy sylveco - lekki krem brzozowy. Sama firma bardzo mnie ciekawi, mają wspaniałe kosmetyki o jeszcze wspanialszych składach :) Na pewno w przyszłości skuszę się na ich maskę i odżywkę do włosów :) Tymczasem chciałabym Wam napisać kilka słów o bardzo popularnym, lekkim kremie brzozowym. Początkowo nie porwał mnie, potem znalazłam na niego idealną metodę używania, przeczytajcie ;)


Lekki krem brzozowy od sylveco 



Skład:
Skład: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Glycine Soja Oil, Xylitol, Sorbitan Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit, Glyceryl Stearate, Argania Spinosa Kernel Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Stearic Acid, Sucrose Cocoate, Cetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Betulin, Tocopheryl Acetate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Allantoin, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid, Saponaria Officinalis roqt Extract, Lupeol, Oleanolic Acid, Betulinic Acid.

Jak możecie się domyślać, to właśnie skład kremu tak mnie skusił - jest piękny :) Znajdziemy tutaj masę emolientów, w tym olej z pestek winogron, olej sojowy, następnie masło shea, olej arganowy, olej jojoba. Jest także kilka nawilżaczy - ksylitol, betulina, ekstrakt z aloesu i łagodząca alantoina. Pod koniec składu - ekstrakt z mydlnicy lekarskiej

Konsystencja i zapach:
Zapach jest dość kontrowersyjny, ciężko mi go do czegokolwiek przyrównać. Czuć tu naturę, ale jakby nie ziółka, to może ta brzoza ;) Na szczęście dość szybko znika, bo zapachem nie powala. Konsystencja to takie średnio gęste mleczko, bardzo przyjemna.

Opakowanie:
Lekki krem brzozowy sylveco zapakowany był w kartonik, który oczywiście już wyrzuciłam :) Na kartoniku bardzo ładnie opisany był skład, właściwości i poszczególne składniki. Wielki plus dla producenta, lubię takie dopieszczone opakowania :) Buteleczka z pompką bardzo uprzyjemnia aplikację. Szkoda, że nie widać tylko ubytku kosmetyku. 

Działanie:
Po zachwytach na blogach i KWC spodziewałam się, że krem i mnie zachwyci. Solo jednak jedynie natłuszczał i bardzo lekko nawilżał - moje przesuszone czoło dość szybko zaczęło protestować. Znalazłam jednak na niego sposób. Albo mieszam go na dłoni z kroplą żelu hialuronowego i taką mieszankę wklepuję w twarz, albo wklepuję go w dość mocno wilgotną od nawilżającego hydrolatu skórę (np. lipowego czy z kwiatów jaśminu). Można też nałożyć go na jakiś nawilżający tonik ;) Jeśli użyję go właśnie w taki sposób, działa wyśmienicie :) Cera jest gładziutka, mięciutka, wspaniale nawilżona i zregenerowana. Cudownie łagodzi podrażnienia! :) Pięknie radzi sobie z moimi suchymi skórkami. Warunkiem jest tylko użycie go z żelem ha albo na wilgotną skórę ;) Wchłania się dość szybko, jednak u mnie pozostawia bardzo leciutką powłoczkę - mnie to osobiście nie przeszkadza, właścicielki bardzo tłustych cer mogą być zawiedzione - taki lekki, jak mówi nazwa to on na pewno nie jest ;)

Miałyście już któryś z kosmetyków od sylveco? Mnie kusi teraz ten zwykły, brzozowy, ponoć fajny z niego tłuścioszek :) Całuję :*

14:58:00

Półprodukty do pielęgnacji twarzy - mój niezbędnik :)

Półprodukty do pielęgnacji twarzy - mój niezbędnik :)
Witajcie Kochani :)
Półprodukty zajmują bardzo ważne miejsce w pielęgnacji zarówno moich włosów, jak i twarzy. Zajmują także dwie półki w lodówce, a to już coś znaczy :) Na szczęście zostało jeszcze trochę miejsca na jedzonko ;) Chciałabym dzisiaj napisać o półproduktach, bez których kompletnie nie wyobrażam sobie pielęgnacji mojej cery. Jesteście ciekawe, co tutaj się znajduje? Zapraszam :)




1. Hydrolat lipowy
Mogłoby się wydawać, że hydrolaty to takie nic nie znaczące i nie wnoszące do pielęgnacji wody. Sama chwilkę tak uważałam, zanim nie przetestowałam kilku z nich. Od ponad roku nie wyobrażam sobie poranka bez hydrolatu z kwiatów lipy - nie tylko wspaniale łagodzi podrażnienia i zmiękcza skórę, ale także przyjemnie radzi sobie z moją cerą naczynkową. Jest również niezbędny, kiedy dopadnie mnie podrażnienie i swędzenie skóry głowy - koi i nawilża momentalnie :) Chyba najlepszej jakości hydrolat lipowy znajduje się na mazidłach, czasem kupuję go również na e-naturalne. Więcej o tym wspaniałym hydrolacie pisałam już w tym poście.

2. Żel hialuronowy
Kolejny niezbędnik, który zawsze wchodzi w skład własnoręcznie robionych kremów czy ser do twarzy. Może służyć również jako prosty, dwufazowy nawilżacz do twarzy, w połączeniu z dowolnym olejem. Ilość żelu ha i oleju należy dobierać indywidualnie, cery suche mogą wymagać więcej oleju, niż cery tłuste. Więcej o tej metodzie pisałam w tym poście.  Od jakiegoś czasu używam wspaniałej i bardzo odżywczej formy 3% żelu ha, który można znaleźć tutaj. Jest on droższy, niż najpopularniejszy 1% żel, ale efekty są znacznie lepsze :)

3. Oleje
Oo tak, pisząc o niezbędnych półproduktach w pielęgnacji twarzy, nie można nie wspomnieć o przeróżnej maści olejach. Moje serce skradł olej awokado, makadamia, arganowy, z pestek śliwki oraz z kiełków pszenicy. Są najbardziej odżywcze, a moja cera jest mocno wybredna i potrzebuje dużo dobroci :) Oleje wybieramy w zależności od tego, jaką posiadamy cerę. O olejach dla skóry  suchej pisałam tutaj, natomiast oleje polecane dla cery mieszanej i tłustej znajdują się tu. Jeśli jesteście ciekawi, jak w pielęgnacji twarzy spisują się oleje owocowe, zerknijcie do tego wpisu.

4. Nawilżacz cukrowy
Mało znany i niepozorny humektant, który jako jedyny jak na razie podbił moje serce. Z tego, co widzę, możemy znaleźć go tylko w ofercie sklepu naturalissa. Dodaję go do dwufazowego nawilżacza, złożonego z żelu hialuronowego i oleju, a także do kremów do twarzy czy toników. Pięknie i wyczuwalnie nawilża - i co ważne w przypadku mojej cery, jako jeden z nielicznych humektantów mnie nie podrażnia :) Bardzo polecam, jeśli czerwienicie czy kleicie się po glicerynie ;)

5. Kompleks do cery naczynkowej
Osoby, które śledzą dokładnie mojego bloga wiedzą, iż od dawna zmagam się z cerą wrażliwą i płytko unaczynioną. Od kiedy jednak regularnie używam liposomowego kompleksu do cery naczynkowej, mogę pochwalić się wspaniałymi efektami. Moja skóra nie jest już wiecznie czerwona, często bywa blada bądź lekko zaróżowiona - dla mnie to coś wspaniałego. Jeśli ktoś borykał się z wiecznym rumieńcem wie, co mam na myśli. Post o tym, w jaki sposób używam kompleksu na naczynka znajduje się tutaj. Półprodukt za to można kupić na naturalissie.

6. Glukonolakton
Glukonolakton to delikatny i bardzo łagodny kwas PHA. Wspaniale nawilża i cudownie działa na moje naczynka - co miesiąc robię sobie świeżą porcję toniku z glukonolaktonem, przepis zamieściłam dla Was w tym poście. Nie wyobrażam sobie już bez niego życia, no nic na to nie poradzę :) Najtańszy glukonolakton jak na razie widziałam na EcoSpa oraz na Naturalissie.


Stosujecie półprodukty w pielęgnacji twarzy? Ja wpadłam w to dobrych 5 lat temu i nie mogę przestać, na szczęście znalazłam swoich ulubieńców i nie kupuję wszystkich nowości ;) Całuję ;*

00:01:00

Fitomed - mój krem nr 1 - czyżby kolejny zimowy tłuścioszek? :)

Fitomed - mój krem nr 1 - czyżby kolejny zimowy tłuścioszek? :)
Witajcie Kochani :)
Jak wiecie, uwielbiam zimą używać tłustych i gęstych kremów do twarzy :) Jako, że moja współpraca z firmą Fitomed trwa, postanowiłam przetestować prawdziwego tłuścioszka - krem do cery suchej numer 1. Jesteście ciekawe, czy moja cera polubiła się z tym bogatym w naturalne składniki kremikiem? :)


Mój krem nr 1 z Fitomedu


Skład:
Ingredients: Rosa Centifolia Flower Water, Aqua, Theobroma Cacao Seed Butter, Triticum Vulgare Germ Oil, Vitis Vinifera Seed Oil,  Lecithin, Ceramide 6, Glycerin, Hydroxyethyl Acrylate, Sodium Hyaluronate, Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, D-Panthenol, Trilaureth-4-Phosphate, Caprylic/Capric Triglyceride, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerine.

Skład jest bardzo ładny i bogaty w wiele naturalnych rzeczy: mamy tutaj hydrolat różany, masło kakaowe, olej z kiełków pszenicy, olej z pestek winogron, lecytynę, ceramidy, a dalej już głównie składniki kremobazy.

Zapach i konsystencja:
Krem pachnie bardzo ładnie i wyraźnie hydrolatem różanym - znałam ten zapach już wcześniej i bardzo go lubię, miłośniczki róż będą zadowolone :) Konsystencja to takie dość gęste masełko, czuć, że jest na bogato :)


Opakowanie:
Słoiczek charakterystyczny dla fitomedu, estetyczny i prosty, utrzymany w biało-różowej tonacji. Zabezpieczony był plasticzkiem ochronnym, żeby nikt nam przy nim nie majstrował :)

Działanie:
Jak zapewne wiecie, cerę mam wiecznie przesuszoną ;) Zimą suche skórki i nieprzyjemne napięcie przeszkadza jej bardzo, jednak kremik przyniósł mi oczekiwane ukojenie. To naprawdę gęsty i bogaty zawodnik, nie polecę go raczej tłustej cerze - podejrzewam, że mógłby ją zapchać bardzo szybko. Mój sucharek jest jednak bardzo zadowolony - krem pięknie nawilża i likwiduje szybko suche skórki, zawiera tak dużo ładnych i naturalnych składników, że nie mogło być inaczej. Cera rano jest wypoczęta i aksamitna w dotyku. Dodatkowo kremik lekko natłuszcza, choć na pewno nie jest to spływający po twarzy smalec ;) Bardzo lubię nakładać go na wiatr czy mróz, na to podkład i dobry puder -  cera się tak nie różowi i czuję, że jest dobrze chroniona. Na lato pewnie byłby jednak za ciężki, zima to jednak idealny czas na niego. Nie zapchał mojej cery, mimo zawartości masła kakaowego, jednak podkreślam, że ja nie mam do tego skłonności, cerze tłustej czy mieszanej może zrobić krzywdę ;) Bałam się szczerze mówiąc gliceryny, obecnej nieco dalej w składzie - lubi mnie ona podrażniać w wyższym stężeniu. Nie jest jej chyba jednak wiele, ponieważ nie zrobiła mi na szczęście żadnej krzywdy. Bardzo polecam kremik dla sucharków oraz na zimę - jako taki krem ochronny ;)




Lubicie fitomedowe produkty? :) Całuję :* 

10:40:00

Ulubieńcy 2014 roku - ciało i twarz :)

Ulubieńcy 2014 roku - ciało i twarz :)
Witajcie kochane :)
Kilka dni temu pokazałam Wam włosowych ulubieńców 2014 roku, teraz czas na ulubieńców w pielęgnacji ciała i twarzy. Udało mi się odnaleźć kilka perełek, które kupuję teraz stale i nie kombinuje. Nie to, co z włosami, uwielbiam testować nowe maski i odżywki ;);)


Ulubieńcy 2014 roku - ciało i twarz:


Isana med mleczko do ciała z 10% zawartością mocznika
Wspaniały klejuszek, który cudownie nawilża, wygładza i działa bardziej długofalowo. Wystarczy, że posmarowałam się nim dosłownie 2 razy w tygodniu, a efekty były świetnie. Do tego taniutki i łatwo dostępny, trzeba tylko przeżyć klejącą konsystencję ;) Recenzja tego cuda znajduje się TUTAJ.


Isana med krem do rąk 5,5% mocznika
Kolejne mocznikowe cudo, tym razem w kategorii kremów do rąk ;) Wspaniale nawilża i odżywia skórę dłoni, nie lepi się i nie marze. Praktycznie bezzapachowy. Uwielbiam używać go wieczorem. Czekajcie na recenzję :)


Le Petit Marseillais mleczko do ciała z masłem shea
Wspaniale pachnie, słodko orientalnie, zapach mnie zauroczył od pierwszego powąchania, a zaczęło się niewinnie - od próbki :) Nawilża wspaniale, nie tylko od prysznica do prysznica :) Są jeszcze dwie inne wersje zapachowe, czają się na różową. Recenzja tego wspaniałego mleczka znajduje się TUTAJ.


Soraya peeling enzymatyczny "10 minut na aksamitne wygładzenie"
Miła kremowa konsystencja, delikatność i rewelacyjne działanie - długo szukałam idealnego peelingu enzymatycznego, odkąd jednak odkryłam ponad pół roku temu saszetki z sorayi - nie używam niczego innego :) Moja wrażliwa cera jest zachwycona. Peeling wychwalałam już TUTAJ.


Uroda tonik bezalkoholowy z melisą
Rzadko który drogeryjny tonik mnie zadowala, uroda jednak sprostała zadaniu :) Tonik z melisą delikatnie nawilża, świetnie odświeża i łagodzi zaczerwienienia. Nie podrażnia mojej wrażliwej cery. Bardzo przyjemnie pachnie i budzi mnie co rano :) Recenzja znajduje się TU.


Ziaja sopot sun krem antyoksydacyjny z witaminą C
Ulubiony filtr 2014 roku :) Nie ma co się łudzić, klejuszek z niego jest, ale całkiem przyjemnie się rozsmarowuje, nie bieli i mogę na nim zrobić przyzwoity makijaż :) Wspaniale chroni, choć skrobia ziemniaczana czy puder bambusowy są niezbędne do zmatowienia.
Pisałam o nim w TYM POŚCIE.


Znalazłyście swoich ulubieńców w minionym roku? Całuję :):*

08:33:00

Zrób to sam - tonik z 10% glukonolaktonem i mocznikiem - prosty tonik do ukręcenia w domu :)

Zrób to sam - tonik z 10% glukonolaktonem i mocznikiem - prosty tonik do ukręcenia w domu :)
Hej hej Kochane :)
Kwasy PHA to idealne kwasy dla mojej wrażliwej, naczyniowej cery. Jednym z przedstawicieli takich kwasów jest glukonolakton - działa delikatnie, ale bardzo skutecznie. Od kilku miesięcy używam wspaniałego toniku, chciałabym podzielić się z Wami przepisem :)


Zrób to sam - tonik z 10% glukonolaktonem i mocznikiem  


Wykonanie:
Dezynfekujemy wszystkie zlewki i łyżeczki. Przeliczyłam już g na ml, zatem przydadzą nam się właśnie łyżeczki miarowe :) Do zlewki wlewany hydrolat/wodę destylowaną, następnie dodajemy żel hialuronowy, dokładnie mieszamy, dalej glukonolakton - mieszamy aż do rozpuszczenia oraz mocznik - i znowu mieszamy :) Mierzymy papierkiem lakmusowym pH, które ma wynosić około 3,5-4. Jeśli pH okaże się za niskie - polecam dodawać minimalnymi porcjami sodę oczyszczoną i mierzyć, aż do uzyskania właściwego pH ;) Z doświadczenia jednak wiem, że ta wersja praktycnzie zawsze ma idealne pH :) Przelewamy nasz tonik do buteleczki z ciemnego szkła, zakręcamy i chowamy do lodówki. Tam będzie na nas czekał codziennie wieczorem :)

Wrażenia:
Toniku takiego używam już dobrych kilka miesięcy, teraz mam wersję wzbogaconą, ale o niej napiszę Wam następnym razem ;) Wersja podstawowa lepi się - przez zawartość mocznika i żelu hialuronowego, nie przeszkadza mi to jednak jakoś bardzo, ponieważ toniku używam wieczorem :) Po wchłonięciu toniku często nakładam dodatkowo  kilka kropel oleju. Nic nie szczypie i nie piecze, a naprawdę jestem wrażliwcem.

Pierwsze efekty zauważyłam już po jakimś tygodniu stosowania:
*skóra jest naprawdę dużo lepiej nawilżona i taka gładziutka, odpowiada za to zarówno glukonolakton, mocznik jak i żel hialuronowy; mogę odstawić krem do twarzy czy serum - a to już coś :D
*wyglądam po prostu ładniej :) cera jest jaśniejsza, bardziej promienna, o wyrównanym kolorycie, jest to naprawdę zauważalne dla otoczenia
*niedoskonałości - nie mam z nimi większego problemu, ale wiem, że ładnie sobie z nimi radzi (opinia mojej siostry, dla której także robię co miesiąc świeżą porcję toniku)
*za to mam problem z zaskórnikami na nosie, tutaj radzi sobie bardzo przyjemnie, dodatkowo domyka pory
*no i cudownie działa na moje naczynka! tak, glukonolakton nadaje się dla osób z cerą wrażliwą oraz naczynkową - czyli dokładnie taką, jak moja

Co ważne, kwasy PHA nie uwrażliwiają na słońce, chociaż ja i tak używam kremów z filtrem ;)

Przechowywanie i trwałość:
Tonik przechowujemy w lodówce, bez konserwantów jest ważny 1 miesiąc. 50 ml toniku akurat idealnie mi na ten miesiąc wystarcza.

Więcej informacji:
O samym glukonolaktonie można poczytać TUTAJ. W tym sklepie jest również bardzo tani, tańszy niż w innych, a jakość jest bardzo dobra, używam go już naprawdę dobrych kilka miesięcy :)


Skusicie się na taki prosty i wspaniale działający tonik? :) Używacie kwasów w pielęgnacji twarzy? Całuję :*

08:18:00

Hydrolat z róży stulistnej - przyjemny nawilżacz dla suchych i wrażliwych cer :)

Hydrolat z róży stulistnej - przyjemny nawilżacz dla suchych i wrażliwych cer :)
Hej hej Kochane :)
Jak pewnie zauważyłyście, hydrolatów w roli toników używam już od kilku lat :) Drogeryjne specyfiki niestety bardzo często mnie podrażniały, wyjątkiem jest mój ukochany tonik urody z melisą, ale o nim z pewnością napiszę innym razem. Dzisiaj zapraszam na recenzję hydrolatu z róży stulistnej - pięknie pachnącej i łagodzącej 'wody' ;)




*Hydrolat zawsze ląduje u mnie w buteleczce z atomizerem, po umyciu twarzy spryskuję nim obficie cerę, po czym nakładam serum lub mieszankę żelu hialuronowego z olejem.

*Od hydrolatu oczekuję nawilżenia, dlatego wybieram przeważnie te bardziej nawilżające, niż ściągające ;) Hydrolat z róży stulistnej delikatnie nawilża i zmiękcza skórę, moja cera (już w kierunku normalnej) jest zadowolona. Jednak nie nawilża aż tak pięknie, jak hydrolat z kwiatów lipy czy jaśminu.

*Bardzo ładnie łagodzi ewentualne, drobne podrażnienia, sam absolutnie nie podrażnia i nie robi krzywdy mojej wrażliwej i płytko unaczynionej cerze ;) Daje bardzo przyjemne uczucie odświeżenia.

*Ma naprawdę pozytywny wpływ na moje naczynka na twarzy - razem z oczarem i lipą wpisują się w moją trójkę ulubionych 'naczynkowych' hydrolatów ;)

*Od jakiegoś czasu używam hydrolatów również na skórę głowy, jeśli dopadnie ją podrażnienie, swędzenie i zaczerwienienie. Radzi sobie tu całkiem przyjemnie, delikatnie nawilża i łagodzi podrażnienie, acz deczko gorzej, niż lipa i jaśmin ;)

*Pachnie prześlicznie, świeżo, różami, nie za słodko, pięknie :)

Bardzo przyjemny hydrolat do cery przesuszonej, normalnej, myślę, że może się sprawdzić także w przypadku cery mieszanej :)



Właściwości hydrolatu z róży stulistnej:
Hydrolat otrzymywany w wyniku destylacji płatków kwiatów róży stulistnej o różanym, bujnym i słodkim zapachu.. Dzięki obecności antocyjanów oraz kwasu galusowego wykazuje właściwości antyoksydacyjne, wzmacniające naczynia krwionośne oraz ściągające i oczyszczające.

Terapeutyczne znaczenie antocyjanów należących do grupy flawonoidów dotyczy ich działania jako substancji leczniczych przeciwko symptomom kruchości żył i naczyń krwionośnych. Redukują przepuszczalność naczyniową i zwiększają ich wytrzymałość. Częściowo odbywa się to dzięki inhibicji enzymu odpowiedzialnego za degradację kolagenu.

Hydrolat dzięki temu redukuje zaczerwienienie oraz polepsza ogólną kondycję skóry. Ściągające, przeciwzapalne oraz ochronno-regenerujące właściwości kwasu galusowego czynią Hydrolat Różany odpowiednim również dla cer z nadmiernym wydzielaniem sebum oraz uszkodzonych i przesuszonych.

Opis pochodzi z mazideł.


 Miałyście już ten pięknie pachnący hydrolat? ;) A może macie innych ulubieńców? Całuję :*

16:28:00

Fitomed - krem pod oczy przeciwzmarszczkowy :)

Fitomed - krem pod oczy przeciwzmarszczkowy :)
Hej hej Kochane :)
Lubię różne produkty do pielęgnacji ciała i twarzy, ale za kremami pod oczy szczerze nie przepadałam. Większość albo nie dawała praktycznie żadnych efektów, albo wręcz podrażniała moje oczy - o co w moim przypadku nietrudno ;) Jednak skład fitomedowego kremiku pod oczy (KLIK) tak mi się spodobał, że nie omieszkałam o niego poprosić przy okazji następnej paczuszki :) Przeczytajcie, za co go tak naprawdę polubiłam.


Krem pod oczy nr 10 z Fitomedu

Skład:
aqua, camellia sinensis (white tea) leaf extract, argania spinosa oil, persea gratissima (avocado) oil, theobroma cacao seed butter, butyrospermum parkii (shea) butter, hydroxyethyl acrylate, sodium hyaluronate, glycerin, sodium acryloyldimethyl taurate copolymer, D-panthenol, trilaureth-4-phosphate caprylic/capric triglyceride, peg-7 glyceryl cocoate, phenoxyethanol, ethylhexylglycerine. 

Krem ma bardzo ładny skład, znajdziemy w nim m.in. świeży napar z białej herbaty, olej arganowy, olej awokado, masło shea, masło kakaowe, dalej już składniki kremobazy.

Opakowanie:
Malutki słoiczek, zabezpieczony nakładką, którą ściągnęłam swoją drogą, denerwowała mnie przy codziennym używaniu :)

Konsystencja i zapach:
Ma dość lekką konsystencję, delikatnie tłustawą, ale całkiem szybko i przyjemnie się wchłania. Takie delikatne masełko. Zapach - wyczuwam charakterystyczy olej arganowy - nie napiękniejszy, ale na szczęście szybko znika. Czuć też zapach herbaty :)

Działanie:
Krem całkiem przyjemnie nawilża i odżywia skórę pod oczami. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak napiętą i zmęczoną miałam tam skórę. Teraz jest elastyczna, nawilżona i gładka, a samo spojrzenie jakby bardziej świeże. Szkoda, że nie rozjaśnił moich lekkich cieni pod oczami, szczerze - liczyłam na to ;) Nie uczulił mnie, nie spowodował łzawienia oczu, co zdarzało mi się dość często w przypadku kremów pod oczy. Jeśli szukacie zatem lekkiego, przyjemnie nawilżającego kremu pod oczy - fitomed będzie jak znalazł ;) Jednak na rozjaśnienie cieni nie ma co liczyć ;) 



Opis ze strony producenta:
Główne składniki: świeży napar z herbaty białej, olej arganowy, olej z awokado, masło kakaowe, masło shea, woda aloesowa. 

Substancje obecne w składnikach: NNKT (N-3, N-6), fitosterole, lipidy, witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, białka, aminokwasy, witaminy C i z grupy B, sole mineralne, kofeina, związki terpenowe. 

Nie zawiera: barwników, parabenów, substancji zapachowych. 

Działanie: nawilża, wygładza, naturalna ochrona przed promieniami UV. 

Przeznaczenie: okolice oczu. 

Sposób użycia: krem nakładać cienką warstwą, delikatnie wklepując w naskórek. 

Pojemność: 20 ml. 

Odpowiednio dobrane składniki tłuszczowe działają przeciwzmarszczkowo, odżywczo i regenerująco na delikatny naskórek w okolicach oczu. Absolutną nowością jest zastosowanie naparu z herbaty białej, parzonego według oryginalnego chińskiego przepisu. Powszechnie wiadomo, iż na zmęczone oczy najlepiej pomagają okłady z ciepłego naparu herbacianego. Biała herbata jest najcenniejszym gatunkiem wśród różnych rodzajów herbat. Właściwie jest to zielona herbata, która nie ma jeszcze dojrzałych liści, lecz tylko młode pączki. Dla wielu ludzi ten gatunek herbaty wydaje się mało atrakcyjny, gdyż ma zbyt jasny kolor, natomiast pod względem zawartości witamin, soli mineralnych i antyoksydantów herbata biała jest numerem jeden wśród wszystkich herbat. Do każdej partii kremu przygotowujemy świeży napar i nigdy go nie przechowujemy. 

Przepis parzenia białej herbaty:
  • Po zagotowaniu woda musi postać ok. 3-5 minut.
  • Zalewamy herbatę i po 1 minucie napar z pierwszego parzenia zlewamy.
  • Potem zalewamy już nasiąknięte młode pączki i parzymy 3-4 minuty. (jeżeli okres parzenia będzie dłuższy, to zmniejszą się właściwości tonizujące).
  • Na końcu napar nieco schładzamy, ale jeszcze ciepły włączamy do procesu produkcji kremu.





Lubicie fitomedowe kremiki? :) Całuję :*

21:44:00

Zrób to sam - serum dla czerwonoskórych z kompleksem na naczynka, panthenolem i olejem

Zrób to sam - serum dla czerwonoskórych z kompleksem na naczynka, panthenolem i olejem
Hej hej Kochane :)
Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że opanowałam moją naczynkową cerę :) Kilka lat temu była wiecznie zaróżowiona, często też przybierała kolor czerwony (w czasie dużego wysiłku, po wypiciu wina czy zjedzeniu pikantnej potrawy). Dzisiaj jest blada, może leciutko zaróżowiona, jestem z siebie dumna :) Post o tym, co najbardziej pomogło mi opanować cerę naczynkową zamieściłam kilka miesięcy temu TUTAJ. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić przepis na serum dla czerwonoskórych z kompleksem na naczynka, panthenolem i olejem.




Przepis:
Faza A:
Hydrolat - 5ml
Żel hialuronowy - 1ml
Panthenol - 0,5ml
Lecytyna HLB 7 - 0,5ml

Faza B:
Olej - 2ml

Faza C:
Kompleks na naczynka klik - 1ml


Wykonanie:
*Myjemy i dezynfekujemy wszystkie łyżeczki miarowe, zlewki i buteleczki.
*Do zlewki odmierzamy 5ml hydrolatu (polecam hydrolat oczarowy, lipowy bądź z róży stulistnej), następnie dodajemy 1ml żelu hialuronowego, 0,5ml panthenolu oraz 0,5ml lecytyny. Czekamy kilka minut, aż lecytyna spęcznieje, potem mieszamy wszystko bagietką. 
*Następnie odmierzamy i dodajemy 2ml oleju (do cery naczynkowej polecam olej z orzecha laskowego, z róży piżmowej czy czarnego bzu). Znowu mieszamy.
*Na samym końcu dodajemy 1ml kompleksu na naczynka z naturalis --> klik.
*Mieszamy, przelewamy do buteleczki z ciemnego szkła i gotowe.

Przechowywanie:
Maksymalnie 2 tygodnie w lodówce, bez konserwantów. Nie konserwuję swoich ser do twarzy, wolę robić świeże porcje z różnymi składnikami co 2 tygodnie ;)

Działanie:
*Serum całkiem ładnie nawilża, dzięki zawartości humektantów oraz emolientów. Spokojnie można go używać wieczorem, zamiast kremu :) Wygładza i zmiękcza, naprawdę odczuwalnie nawilża.
*Kompleks na naczynka działa cuda, od kilku lat używam go w wielu formulacjach, regularnie stosowany na stałe zmniejszył rumień i wzmocnił naczynka.
*Dzięki dodatku panthenolu - serum delikatnie łagodzi podrażnienia.


Są tu jakieś osoby, które zmagają się z problemem naczynkowej cery? ;) Czasem mam wrażenie, że tylko ja mam (miałam) z tym problem ;) Całuję :*

07:13:00

Ziaja Sopot Sun - antyoksydacyjny krem z witaminą C spf50

Ziaja Sopot Sun - antyoksydacyjny krem z witaminą C spf50
Hej hej Kochane :)
Upały znowu mają nadejść, a filtromaniaczki namiętnie się filtrują. Ehh, tak, oprócz włosomaniaczki stałam się także filtromaniaczką, zaczęło się 2 lata temu :) W zeszłym roku używałam głównie kremu soraya spf25 - recenzja. Jednak soraykę porzucam późną wiosną i przerzucam się na wyższe filtry. Moim hitem ostatnich miesięcy jest krem antyoksydacyjny z witaminą C od ziaji. Przeczytajcie, za co go tak pokochałam :)


Ziaja Sopot Sun  antyoksydacyjny krem z witaminą C spf50

Skład:
Filtr ma kilka stabilnych, nowoczesnych filtrów chemicznych. Z pielęgnujących składników znajdziemy glicerynę i witaminki: C, E i B5. Nie zawiera parsolu - możemy kłaść na niego dowolny podkład czy puder - to dla mnie bardzo ważne :)

Konsystencja i zapach:
Produkt ma jasnożółte zabarwienie i średnio gęstą konsystencję. Twarz po użyciu też nabiera delikatniuśko żółtego odcienia, nie przeszkadza mi to zupełnie - a wręcz bardzo mi odpowiada, maskuje moją lekko zaróżowioną twarz. Krem nie przeraża gęstością i ciężkością, jak w niektórych filtrach. Zapach ma taki kremowy, bardzo przyjemny :)

Działanie:
Bardzo mile mnie zaskoczył i uwielbiam go odrobinkę więcej, niż wersję matującą ziaja med ;) Po nałożeniu przepisowej ilości (ja nakładam jakieś 1,2 ml na twarz) i wklepaniu, zostaje delikatna, klejąca powłoczka, nie ma zmiłuj.  Jednak krem absolutnie nie bieli, całkiem przyjemnie się rozsmarowuje i mogę zrobić na nim przyzwoicie wyglądający makijaż. Nakładam najczęściej krem bb i matuję go pudrem bambusowym bądź skrobią ziemniaczaną. Czasem nie nakładam podkładu ani kremu bb, tylko sama skrobia. Krem nie ma parsolu, zatem można kłaść na niego dowolną kolorówkę - a to ważne dla wielu z nas.

Nie podrażnia mnie i nie uczula - następny ogromny plus. Nie migruje też do oczu i ich również nie podrażnia, co zdarzało mi się w przypadku innych filtrów. Całkiem przyzwoicie nawilża, jestem bardzo mile zaskoczona. Rano nie kładę pod niego już żadnego serum, nie mam takiej potrzeby, sam radzi sobie całkiem przyjemnie z nawilżeniem.

Skóra jest po nim taka jaśniejsza, lekko promienieje, może to zasługa witaminki C w składzie, kto wie :) Nie wyskakują mi po nim żadne krostki i zaskórniki, a bywały filtry, które lubiły mnie mocno zapchać. Można go znaleźć w większych supermarketach i mniejszych drogeriach, kosztuje około 10-12 zł :) Mam już mały zapas, boję się, że go wycofają, jak lubią to robić z niektórymi hitami ;) 

Oczywiście krem nałożony w przepisowej ilości działa - nie opaliłam twarzy, a spędzam z synkiem czas na polu. Jeśli bardzo się spocimy lub kąpiemy się, trzeba filtr reaplikować. Mam wtedy ze sobą nawilżane chusteczki, wklepuję potem nową porcję kremu i na to puder bambusowy lub skrobia ziemniaczana.

Podsumowując - nie jest to na pewno filtr matujący, ale da się na nim zrobić bardzo przyzwoity makijaż, tylko trzeba czegoś dobrze matującego. Świetnie chroni, nie podrażnia, niewiele kosztuje. Dla mnie ideał :)


Skusiłyście się już na ten produkt? A może nie używacie kremów z filtrem? :) Całuję :*

20:00:00

Hydrolat z kwiatów jaśminu - najlepiej nawilżający wśród znanych mi hydrolatów

Hydrolat z kwiatów jaśminu - najlepiej nawilżający wśród znanych mi hydrolatów
Hej hej Kochani :)
Hydrolaty to stał punkt mojej pielęgnacji - niby nie robią jakiś cudów nad cudami, ale bardzo przyjemnie mi się ich używa :) Przez ostatnie 2 miesiące miałam przyjemność używać wspaniale nawilżającego hydrolatu ze sklepu e-naturalne. Mowa o hydrolacie z kwiatów jaśminu. Za co go tak pokochałam? Przeczytajcie :)

Hydrolat z kwiatów jaśminu

*Hydrolat standardowo już przelewam do buteleczki z atomizerkiem, spryskuję twarz, a po chwili wklepuję porcję serum bądź kremu.

*Do tej pory moimi ukochanymi nawilżającymi hydrolatami był hydrolat lipowy, migdałowy oraz z róży stulistnej. Hydrolat z kwiatów jaśminu bije je wszystkie na głowę, choć lipa mocno z nim konkuruje ;) Wspaniale nawilża i zmiękcza skórę, znikają szorstkości, cera jest odświeżona i taka jakby wypoczęta, zupełnie inna. To naprawdę najlepiej nawilżający hydrolat, z jakim miałam do czynienia :) Nie potrzebuję już dorzucać do niego półproduktów, sama działa rewelacyjnie.

*Dość dobrze radzi sobie z łagodzeniem istniejących podrażnień, choć nieco lepiej działa tutaj lipa. Sam absolutnie nie podrażnia, nic nie szczypie i nie czerwieni się po nim.

*Świetny na suchą skórę głowy, razem z hydrolatem lipowym i melisowym :) Delikatnie nawilża i łagodzi podrażnienia po ziołowych wcierkach.

*Nie ma wpływu na rozszerzone naczynka na mojej twarzy, ani pozytywnego, ani na szczęście negatywnego. Tutaj wygrywa hydrolat oczarowy, lipowy oraz z róży stulistnej.

*Ma bardzo ładny zapach, taki kwiatowy, czuję jednak delikatną liściastą nutkę :) Bardzo miły, choć najbardziej kocham zapach hydrolatu lipowego.

Mój niezbędnik w czasie skórnego przesuszenia :) Bardzo polecam cerom suchym i dojrzałym.


 Właściwości hydrolatu z kwiatów jaśminu:
Jaśmin to przede wszystkim zapach, ale nie tylko - to także drogocenna roślina wykazująca działanie relaksujące i odprężające. Dodany do kąpieli zmiękcza i wygładza naskórek, skutecznie goi podrażnienia, nawilża oraz głęboko odżywia zarówno naskórek, jak i skórę właściwą. 
Idealny do pielęgnacji każdego rodzaju skóry, ale szczególnie polecany dla skóry wrażliwej i delikatnej. Dodatkowo jest skuteczny w walce z procesami starzenia - wzmacnia włókna kolagenowe oraz uszczelnia barierę lipidową skóry, która staje się bardziej odporna.

Właściwości hydrolatu:

  • zmiękcza i nawilża skórę;
  • łagodzi podrażnienia, niweluje uczucie pieczenia i nieprzyjemnego zapachu;
  • uszczelnia barierę lipidową naskórka - odmładza i pielęgnuje skórę;
  • odmładza dzięki wzmacnianiu włókien kolagenowych i redukcji drobnych zmarszczek;
  • poprawia strukturę skóry.
 Opis pochodzi ze strony e-naturalne.


Miałyście już te słodkości? A może same tworzycie takie hydrolaty? :) Sama muszę się za to powoli wziąć :) Całuję :*



08:03:00

Hydrolat z kwiatów lipy - idealny nawilżacz i uspokajacz :)

Hydrolat z kwiatów lipy - idealny nawilżacz i uspokajacz :)
Hej hej :)
Wiecie, że uwielbiam hydrolaty prawda? :) Wypróbowałam ich już kilkanaście, jednak tylko kilka tak naprawdę mnie zadowoliło. Dziś o jednym z ulubieńców, odkrytym dzięki Ewie, która pisała o hydrolacie lipowym na swoim blogu. Przeczytajcie, czym zauroczyła mnie lipa.




*Hydrolat lipowy przelałam do buteleczki z atomizerem (dobrej jakości są na ZSK, nie zacinają się), pryskam twarz, a po chwili wklepuję porcję serum bądź kremu.

*Hydrolat lipowy bardzo ładnie nawilża skórę, do tej pory moim ulubieńcem w tej kwestii był hydrolat z róży stulistnej oraz migdałowy, melisowy też ładnie sobie radzi, lipa jednak nawilża najlepiej (chociaż używam właśnie godnego konkurenta, ale o nim za jakiś czas). Cera jest zmiękczona, gładka i aksamitna w dotyku. Jeśli marzy mi się mocno nawilżający tonik, dorzucam do lipy panthenolu czy nawilżacza cukrowego i kapkę konserwantu - to najlepiej nawilżający tonik, jakiego używałam :)

*Najlepiej ze wszystkich wypróbowanych dotychczas hydrolatów radzi sobie z podrażnieniami - koi, goi, uspokaja - moja skóra jest za to wdzięczna, bo naprawdę jest wrażliwa i skłonna do podrażnień. Działa jeszcze lepiej, niż hydrolat z róży stulistnej.

*Pięknie nawilża i koi suchą, podrażnioną skórę głowy - wypróbowane po mocnym podrażnieniu i wysuszeniu przez olejek na porost khadi. Razem z hydrolatem melisowym wchodzą do "skalpowej" pielęgnacji.

*Ładnie, delikatnie uspokaja moje naczynka na twarzy - duży plus :) Nadaje się zatem także do pielęgnacji cery naczyniowej.

*Zapach - słodkawy, bardzo przyjemny i relaksujący, ja bardzo, bardzo lubię takie zapachy :)

Niezbędnik dla wrażliwców, naczynkowców i sucharków :)



Właściwości hydrolatu z kwiatów lipy:
Destylat ten jest otrzymywany z kwiatów lipy drobnolistnej (Tilia Cordata). Hydrolat z kwiatów lipy zawiera flawonoidy, ślady olejku, śluzy, fitosterol, pektyny i kwasy organiczne.
Hydrolat ten posiada właściwości oczyszczające, zmiękczające i ochronne. Jest idealnym rozwiązaniem przede wszystkim dla cery wrażliwej, a także atopowej oraz alergicznej. Łagodzi stany zapalne i wszelkie podrażnienia. Stosowany do pielęgnacji włosów dodaje im puszystości i miękkości.
Ponadto hydrolat wpływa korzystnie na stan skóry naczyniowej, zmniejsza wszelkie zaczerwienienia, odświeża ją i lekko nawilża. Polecany przede wszystkim dla cery wrażliwej, choć pomocny również dla cery:
  • delikatnej,
  • naczyniowej,
  • podrażnionej,
  • suchej i zniszczonej,
  • trądzikowej.
Ze względu na właściwości łagodzące polecany także po goleniu i depilacji oraz po opalaniu.

Opis pochodzi ze strony e-naturalne.


Miałyście już ten pięknie pachnący hydrolat? :) A może macie innych ulubieńców? Całuję :*