
Witajcie Kochani :)
Muszę Wam szczerze przyznać, że w 2017r. dość mocno zaniedbałam moje włosy ;) Praktycznie nic nie wcierałam, marudziłam tylko, jak wolno rosną. Rzadko olejowałam, często myłam samym szamponem, rzadko ugniatałam żelem. Nic dziwnego - urodził się Mały Szkrab i na głowie były inne rzeczy. Szkrab jednak rośnie, ma już 9 miesięcy, a ja coraz lepiej ogarniam mycie włosów, ugniatanie i suszenie z małym towarzyszem w łazience ;) Postanowiłam zatem w tym roku wziąć się za moje włosy na poważnie i zapuścić długie, nawilżone, ładne falo-loki. Przedstawiam Wam moje włosowe postanowienia na 2018 rok :)
Po pierwsze - walka o skręt.
W ostatnim wpisie pomarudziłam Wam troszkę, jak to henna osłabiła mój skręt. Postanowiłam jednak z niej zrezygnować, ostatnią hennę miałam na włosach w październiku 2017r. Zawsze było tak, że im dalej od hennowania (np. 2-3 miesiące), tym lepiej moje włosy się kręciły - sama nie wiem, czemu tak było. Jeśli hennowałam tylko odrost, to pół biedy, ale raz na kilka miesięcy henna szła na całość włosów, ponieważ kolor mocno odróżniał się od odrostu. I włosy znowu zaczęły tracić wówczas mocniejszy skręt. Rzuciłam jednak hennę i będę się pewnie farbować teraz chemicznie przez kilka miesięcy, a potem być może wrócę do naturalek, choć na razie jakoś mi do nich nie śpieszno ;)
Plan mam taki:
Plan mam taki:
*chemiczna farba zamiast henny
*cierpliwe ugniatanie włosów po każdym myciu
*reanimacja skrętu kolejnego dnia
*używanie półproduktów, które podkreślają skręt moich włosów: na pewno wrócę do keratyny hydrolizowanej oraz kolagenu z elastyną, dodawanych do masek, być może zainwestuję także w sypki ekstrakt z żeń szenia i mleczka roślinne, cały wpis o półproduktach skręcających moje włosy jest TUTAJ
*stosowanie olejów z omega 6, które najlepiej skręcają moje włosy: krokosz, orzech włoski, kiełki pszenicy, pestki dyni, nasiona maku
Po drugie - walka o przyrost i zagęszczenie włosów.
Bardzo, ale to bardzo zależy mi na zagęszczeniu włosów oraz przyspieszeniu porostu. Po 2 ciążach z 10cm w kucyku zostało mi 6cm. Rosną mi jednak powoli nowe, małe włoski, wiem, że kozieradka potrafi zrobić wiele dla zagęszczenia czupryny. Druga sprawa to fakt, że włosy rosną mi strasznie wolno. Kilka lat temu było inaczej, ale ciąże, moje wieczne niedobory i ostatnio anemia dają mi w kość. Jeśli przez 3 miesiące włosy urosną mi 1,5-2cm, to jest święto lasu. Muszę się wreszcie zabrać za siebie i swoje zdrowe, bo długo tak nie pociągnę ;)
Plan jest taki:
*wcieranie kozieradki na godzinę przed każdym myciem, czyli 3 razy w tygodniu i masaż skóry głowy
*picie herbatki z pokrzywy - mam zasuszoną, zebraną z ogródka u mamy ;) Może pomoże też na moją anemię, choć uwielbiam wątróbkę i właśnie się nią zajadam :D
Na koniec ;)
Tymczasem kilka dni temu sama podcięłam sobie końcówki i wycieniowałam delikatnie włosy - nie oddam się już nigdy w ręce fryzjera, zawsze kończyłam z długością przed ramiona albo z koszmarnie przerzedzonym dołem. Włosy teraz zyskały na lekkości i ładniej się kręcą, wyszło mi troszkę krzywo, ale na falach tego praktycznie nie widać :P Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę mogła się pochwalić jeszcze mocniej skręconymi i dłuższymi falami :)
Zapuszczacie włosy w nowym roku? :) Całuję :*