09:52:00

Niedziela dla włosów z kallosem multivitamin i nowymi półproduktami :)

Niedziela dla włosów z kallosem multivitamin i nowymi półproduktami :)
Witajcie Kochani :)
W sobotę zakręciłam włosy na lokówce i potraktowałam lakierem z alkoholem ;) Nie jest to dla mnie tragedią - gorzej byłoby, jeśli robiłabym tak na co dzień. Impreza andrzejkowa udała się świetnie :) Kilka dni temu przyszła do mnie paczuszka z półproduktami, postanowiłam zatem użyć ich do niedzielnej pielęgnacji włosów. Jesteście ciekawe, co z tego wyszło? :)


Mycie: maska scandic fruit, szampon brzozowy barwa
Odżywianie: maska kallos multivitamin+olej z pestek moreli+mleczko bawełniane
Odżywka b/s: rozwodniony kallos cherry
Stylizacja: żel isana bez alkoholu, suszarka z dyfuzorem


Nie olejowałam włosów, ponieważ były jeszcze nieco sztywne od lakieru i chyba nie dałabym rady ;) Postanowiłam najpierw dokładnie umyć je maseczką scandic fruit, a następnie szamponem brzozowym barwy. Były suche, oj były, podejrzewałam nawet, że przy tym myciu nie będą zbyt dobrze się prezentować ;) Żeby im troszkę te włosowe szaleństwa wynagrodzić, wymieszałam sporą łyżeczkę kallosa multivitamin, dodałam 6 kropel mojego ukochanego oleju z pestek moreli oraz 6 kropel nawilżającego i zmiękczającego mleczka bawełnianego. Potrzymałam mieszankę pod czepkiem i ręcznikiem 20 minut, dokładnie spłukałam i w ociekające wodą włosy wgniotłam porcję rozwodnionego kallosa cherry. Odgniotłam nadmiar wody rękoma, wyprostowałam się, pougniatałam chwilkę włosy bez niczego i wzięłam się za nakładanie żelu. Użyłam oczywiście męskiej isany bez alkoholu, jeszcze mam ostatnią tubkę ;) Wgniotłam ze 3 orzechy laskowe, chciałam, żeby zostały mi strączki po suszeniu. Wysuszyłam fale suszarką z dyfuzorem, strączki były :) Odgniotłam je dokładnie gładką apaszką. Włosy prezentowały się tak:

Zdjęcie tym razem niestety tylko z lampą, było już późno i ciemno, na zdjęciach bez lampy nic nie widać.

Specjalnie postanowiłam spiąć górną warstwę włosów, żebyście mogli zobaczyć, jakie loczki wyszły mi pod spodem. Mam niestety problem z nieregularnym skrętem - pod spodem loczki i gdzieniegdzie korkociągi, w wierzchniej warstwie słabe fale. Niezależnie od ilości żelu, którą tam nakładam i intensywnego ugniatania. Tak już mam, czasem mnie to denerwuje, ale zawsze mogę tą górną warstwę spinać, żeby odsłonić pokręconą dolną ;) Włosy pięknie się pokręciły w spodniej warstwie. O dziwo - po myciu barwą nie były prawie w ogóle suche, pomogła pewnie mieszanka kallosa, oleju morelkowego i mleczka bawełnianego. Będę testować również rozwodnione kallosy jako odżywki bez spłukiwania :) A tutaj macie zdjęcie górnej, dużo mniej pofalowanej  warstwy, która przykrywa tą spodnią, ładnie pokręconą:


Co dobrego Wasze włosy dostały tej niedzieli? Robiłyście jakąś andrzejkową fryzurę? :) Całuję :*

16:32:00

Olej arganowy loton z biedronki - mega obciążenie w niskiej cenie ;)

Olej arganowy loton z biedronki - mega obciążenie w niskiej cenie ;)
Witajcie Kochani :)
Dobrych kilka miesięcy temu kupiłam sobie w biedronce dwa olejki loton , wersję z olejem arganowym oraz z olejem makadamia. Pokazywałam Wam je w tym poście. Od maja użyłam już kilkanaście razy olejku arganowego - niestety nie przypadł mi do gustu. Dlaczego? Zaraz przeczytacie :)


Skład:
Helianthus Annuus Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum, Tocopheryl Acetate 

Bazą olejku  niestety nie jest tytułowy olej arganowy - przed nim znajdziemy olej słonecznikowy, dalej emolient i dopiero olej arganowy. Potem jest już zapach i przeciwutleniacz. Wielu producentów olejków stosuje taki chwyt - bazą jest często właśnie olej słonecznikowy, czasem olej sojowy, a gdzieś na szarym końcu tytułowy olej arganowy czy jakiś inny wartościowy olej ;) Czytałam jednak skład olejku przed zakupem i nawet cieszyłam się, że bazą jest słonecznik - ten olej lubię, za arganem przepadam średnio. 

Zapach i konsystencja:
Pisząc recenzję olejku, nie mogę nie wspomnieć o zapachu - jest bardzo intensywny, ale śliczny, kosmetyczno-słodki, przypadł mi do gustu, ale może męczyć. Konsystencja - jak to olejek - tłusta, ale nieco inna od czystych olejów, jakby bardziej śliska ;)

Opakowanie:
Producent umieścił olej w plastikowej buteleczce z pompką. Jeśli chcemy zabezpieczać olejkiem końcówki włosów, musimy uważać - po jednym naciśnięciu wychodzi naprawdę sporo olejki i taka ilość na pewno obciąży nam końcówki  - najpierw możemy wysmarować łokcie czy kolana, a resztkę we włosy :) No chyba że olejujemy całe włosy, wtedy nie ma problemu ;) Olejek ma 125ml, kosztuje około 12-13zł.

Działanie:
Nie mam zastrzeżeń co do samego działania oleju na moje fale - stosowałam go zarówno na suche  włosy, jak i na nawilżającą maskę. Włosy po takich zabiegach były bardzo ładnie nawilżone i gładkie, ale niestety każdorazowo mniej lub bardziej obciążone. Od lat oleje zmywam najczęściej dwukrotnie odżywkami, rzadziej delikatnym szamponem. Tutaj czasem nie pomogło zmywanie nawet mocnym szamponem barwy. Końcówki i nierzadko włosy na długości były po prostu niedomyte.  Nie po to jednak olejuję włosy, żeby zaraz je wysuszać agresywnymi detergentami - moje fale niestety takich szamponów nie tolerują, używanych zbyt często. Mogłam nałożyć dosłownie niecałą łyżeczkę, a przychlast i tak był ;) Olejek bardzo mocno obciąża też końcówki, mimo że najpierw porcję olejku wcierałam w łokcie czy kolana, a resztkę, która została na dłoniach, w końcówki. Wiem, że wiele z Was z powodzeniem używa tego oleju na włosach - mnie niestety nawet niewielka ilość obciąża. Na szczęście produkt świetnie spisuje się na wilgotnej skórze po kąpieli - cudownie pachnie i ładnie zatrzymuje nawilżenie. 

Zobaczcie sobie, jak obciążone miałam po nim końcówki, włosy z przodu też były postrączkowane, tylko nie widać tego na zdjęciu - myłam po olejowaniu szamponem barwy ;) 


Miałyście już te słynne olejki? Jak spisały się na Waszych włosach? :) Całuję :* 

00:30:00

Plan pielęgnacji na listopad i grudzień

Plan pielęgnacji na listopad i grudzień
Witajcie Kochani :)
Często w meilach od moich Kochanych Czytelniczek [i Czytelników ;)] pojawiają się prośby o takie miesięczne zestawienia kosmetyków, których używam. Sama nazywam to planem pielęgnacji - choć w ostatnich miesiącach zapominałam o robieniu takich postów ;) Przybywam zatem z planem pielęgnacji włosów na trwający miesiąc listopad i nadchodzący grudzień ;) Nadal ograniczam silikony występujące wysoko w maskach i odżywkach, żeby włosy mogły się kręcić. Znowu w tej sytuacji ratują mnie kallosy - silikony niby mają, ale przeważnie po zapachu, moje fale za bardzo ich tam nie czują. Wbrew pozorom niewiele jest takich stricte bezsilikonowych kosmetyków, zgodnych z metodą curly girl. Na szczęście udaje mi się takie perełki wynajdywać ;) 



Mycie:
*Szampon brzozowy barwa - do oczyszczania włosów raz za czas
*Maska scandic fruit mask - do mycia włosów na co dzień

Odżywianie:
*Kallos multivitamin
*Kallos cherry
*Fitomed odżywka z żeń szeniem
*Ecolab maska nawilżająca
*Ecolab balsam regenerujący - rozwodniony jako odżywka bez spłukiwania

Inne:
*Męski żel isana do stylizacji - ostatnia tubeczka bez alkoholu ;)
*Olej z orzeszków ziemnych do olejowania - chyba nigdy się nie skończy ;)


Do oczyszczania włosów służy mi oczywiście szampon barwy, skończyła się wersja pokrzywowa, teraz jest brzozowa. Nie widzę między nimi żadnych różnic, biorę taki, jaki mi się spodoba na daną chwilę ;) Włosy na co dzień myję maską scandic fruit - odkąd do moich ukochanych balsamów Mrs. potters dodali silikon, używam właśnie scandica. Spisuje się świetnie, niedługo zamawiam litrową wersję, choć polecam go do mycia włosów rozwodnić ;)  Emolientów dostarczają mi kallosy - skończyłam już praktycznie ukochanego kallosa blueberry, zatem jego miejsce zastępuje prawie tak samo lubiany cherry. Testuję intensywnie także nową multivitaminkę, nawet dopiero co jej użyłam, myjąc przed chwilą włosy ;) Do kallosów nierzadko dorzucam nawilżający panthenol oraz ze 2-3 krople oleju. Nawilżaczy dostarcza mi również bardzo lubiana maseczka nawilżająca ecolab. A co z proteinami? Raz na tydzień używam przyjemnej odżywki farmony z żeń szeniem - chwaliłam Wam ją już na blogu dawno temu. Dorzucam do niej czasem kilka kropel oleju i do wyboru albo keratyny hydrolizowanej albo protein zbożowych. Znalazłam także cudowną odżywkę bez spłukiwania - rozwodniony balsam regenerujący do włosów ecolab z olejem żurawinowym. Olejuję włosy świetnym i dociążającym olejem z orzeszków ziemnych. Trzeba tą flaszkę kiedyś skończyć, zanim kupię coś nowego ;) Do stylizacji służy mi ostatnia tubeczka męskiego żelu isany, bez alkoholu. Na szczęście mam jeszcze joannę gumową i elastyczną ze starym składem ;) Zrobiłam również wczoraj zamówienie na e-naturalne, a w nim znalazły się: mała buteleczka oleju z pestek moreli (nie do olejowania, a jako dodatek do maseczek do włosów), ukochane mleczko pszczele, mleczko bawełniane i aloes ;)


Czego używałyście w listopadzie i co planujecie ciekawego na grudzień? Ja na pewno planuję kupić kallosa caviar, wiem, że mu się nie oprę, ale to w grudniu ;) Całuję ;*

13:24:00

Suche, sztywne i matowe włosy po hennie - jak sobie z tym radzić?

Suche, sztywne i matowe włosy po hennie - jak sobie z tym radzić?
Witajcie Kochani :)
Od ponad roku regularnie hennuję włosy naturalną henną od khadi, mniej więcej co 4-5 tygodni. Często piszecie mi w meilach i komentarzach, że problemem jest suchość, sztywność i matowość po hennie i prosicie o rady, co z tym zrobić. Spróbujemy sobie z tym problemem dzisiaj poradzić :)



Dodatek nawilżającej maseczki do henny
Moją pierwszą hennę rozrobiłam tylko z ciepłą wodą i sokiem z cytryny. Włosy po spłukaniu były bardzo tępe, splątane, suche, szorstkie, matowe, aż się trochę przestraszyłam ;) Postanowiłam poczytać, pokombinować i zacząć dodawać do henny coś nawilżającego. Świetnie spisuje się tutaj maseczka aloesowa NaturVital - w składzie ma masę aloesu, a także glicerynę i panthenol. Często dorzucam zamiast niej saszetkę biovaxa do włosów słabych, w składzie zawiera nawilżający sok z aloesu, miód i glicerynę. Próbowałam również z żelem lnianym a także prostą maseczką gloria, do której dodawałam kilkanaście kropel panthenolu albo NMF. Łącznie dodaję może łyżkę takiej maski. Cały post o nawilżających dodatkach do henny możecie sobie obejrzeć tutaj. Dobrze by było, żeby taka nawilżająca maska nie miałam w składzie silikonów ani innych oblepiaczy, żeby wszystko mogło nam ładnie wniknąć we włosy. Wiem, że są osoby, które dodaję łyżkę maski albo odżywki alterra z granatem - jeśli kogoś nie przesusza alkohol, warto spróbować ;)

Żel lniany nałożony na włosy po spłukaniu henny
Wiem, że wszędzie piszą, że do 48 godzin po hennowaniu nie powinno się na włosy nakładać nic, żeby kolorek ładnie się utrwalił. Sama jednak, po dokładnym spłukaniu henny wgniatam w mokre jeszcze włosy porcję żelu lnianego i suszę je naturalnie. Dzięki temu najbardziej narażone na wysuszenie końcówki są miększe i bardziej nawilżone. Kolor i tak jest bardzo żywy, nie widzę różnicy w intensywności koloru, kiedy to żelu lnianego nie wgniatałam. Wiem, że są osoby, które na końcówki nakładają np. ze dwie krople oleju czy silikonowe serum, ja zostaję jednak przy żelu lnianym ;)

Bogata pielęgnacja w czasie pierwszego mycia po hennie
Po jakiś 48 godzinach od hennowania myję włosy - i jest to naprawdę bogate mycie ;) Nakładam ulubiony, odżywczy olej (np. z pestek śliwki, z pestek moreli, z kiełków pszenicy) na nawilżającą maseczkę (np. na kallosa aloe). Po jakiś 2 godzinach zmywam wszystko dwukrotnie maseczką bez silikonów - do tej pory były to balsamy mrs. potters, teraz maska scandic fruit. Następnie nakładam jeszcze coś emolientowego - np. kallosa blueberry, cherry czy omega z dodatkiem kilku kropel oleju. Potem stylizuję jak zwykle. Po takiej bogatej pielęgnacji włosy są już praktycznie takie, jakie są normalnie, czasem czuć jeszcze minimalną suchość. Wtedy funduję moim falom jeszcze jedno bogate mycie i wszystko wraca do normy. Odkąd jednak dodaję do mieszanki henny nawilżającą maskę, włosy po pierwszym myciu wracają do siebie ;)


Macie swoje sposoby na suszę i pustynię po hennowaniu? A może przygoda z henną dopiero przed Wami?  Podzielcie się swoimi wrażeniami - całuję :* :)

00:00:00

Proteiny zbożowe w pielęgnacji włosów

Proteiny zbożowe w pielęgnacji włosów
Witajcie Kochani :)
Moje fale bardzo lubią proteiny - dzięki nim przeważnie dużo ładniej i mocniej się skręcają, są błyszczące i gładkie. Początkowo używałam ich bardzo często, teraz wystarczy jeden raz w tygodniu. Moją ukochaną proteinką jest keratyna hydrolizowana, bardzo lubię także kolagen z elastyną. Od kilku miesięcy maseczki i odżywki zaczęłam wzbogacać proteinami zbożowymi - i to o nich chciałabym Wam dzisiaj napisać :)





W jaki sposób używam protein zbożowych?
*Od lat mam na proteinki jeden, skuteczny sposób - dodaję kilka kropel do porcji nawilżająco-natłuszczającej maski bądź odżywki. Ostatnio najczęściej była to maska nawilżająca ecolab bądź któryś z kallosów z dodatkiem panthenolu i właśnie protein zbożowych.W takim towarzystwie proteiny całkiem dobrze wzmacniają mój skręt i sprawiają wrażenie grubszych włosów. Fale nie są jednak po nich aż tak aksamitne w dotyku i błyszczące, jak po ukochanej keratynie hydrolizowanej. Jest jednak całkiem przyjemnie, choć 1 raz w tygodniu stanowczo wystarczy :)

*Próbowałam robić też takie reanimacyjne psikadełko do fal i loków, w skład którego wchodziła woda destylowana, porcja emolientowo-nawilżającej odżywki (balsam regenerujący ecolab) oraz proteiny zbożowe w ilości kilku kropel - tutaj już jednak było nieco szorstko, choć skręt ładnie się wzmacniał po użyciu mgiełki.

*Półprodukt ten możemy znaleźć w sklepie e-naturalne oraz na ecospa pod nazwą fitokeratyna ;) Z gotowych produktów zestaw proteinek zbożowych widziałam w odżywce balea do włosów kręconych, w takim pomarańczowym opakowaniu :) Są także w maskach alverde: z awokado i winogronem oraz aloesem i hibiskusem - oczywiście jeśli nic nie pomieszali w składach ;)


Właściwości protein zbożowych:
INCI:  Aqua, Hydrolyzed Wheat Gluten, Hydrolyzed Soy Protein, Hydrolyzed Corn Protein

Proteiny zbożowe otrzymywane są poprzez enzymatyczną hydrolizę protein występujących w kukurydzy, soi i pszenicy. Taka kombinacja protein zapewnia zbalansowaną zawartość aminokwasów, przydatną w wielu recepturach kosmetycznych. Charakterystyka protein pozawala na osiągnięcie wysokiego poziomu nawilżenia, ma działanie niwelujące podrażnienia oraz chroniące skórę przed skutkami promieniowania. Idealny preparat w produktach zarówno do, jak i po opalaniu oraz w preparatach po goleniu. Ponadto bogactwo witamin i minerałów czyni je idealnym preparatem do pielęgnacji włosów.
Proteiny zbożowe mogą stanowić alternatywę dla hydrolizatów protein pochodzenia zwierzęcego. Ze względu na swoja charakterystykę wykazuje właściwości filmotwórcze i nawilżające. Silne właściwości filmotwórcze wynikają ze składu aminokwasów, które mają higroskopijną naturę i pomagają utrzymywać odpowiedni poziom nawilżenia skóry, pozostawiając jednocześnie przyjemne odczucie. Cechy te powodują, że hydrolizat zbożowy szczególnie dobrze spisuje się w produktach do kąpieli, po kąpieli, po goleniu czy w mleczkach od ciała.
Ze względu na wysoką zawartość kwasu asparaginowego, glutaminowego oraz cysteiny hydrolizat zbożowy może być stosowany w produktach do pielęgnacji włosów. Aminokwasy odbudowują wiązania cystynowe i eliminują wolne grupy – SH, restrukturyzując włos. Dodatkowo ułatwiają rozczesywanie i dodają włosom blasku. Proteiny chronią włosy przed uszkodzeniem wywołanym zanieczyszczonym środowiskiem, naprawiają je, kondycjonują, zwiększają elastyczność i redukują ryzyko zniszczenia. Hydrolizat zbożowy może zatem znaleźć zastosowanie w produktach kondycjonujących i regenerujących włosy, poprawiających ich rozczesywanie i nadających blasku.

Proteiny zbożowe zawierają:

  • proteiny (głównie albumina, globulina, glicyna i kazeina),
  • lipidy (nienasycone kwasy tłuszczowe, kwas linolowy, oleinowy),
  • minerały (wapń, potas, organiczny fosfor),
  • witaminy z grupy B (B1, B2, B3, B5)
  • karoteny,
  • tokoferole i śladowe ilości witaminy D.
Opis pochodzi ze strony e-naturalne.


 Tutaj wzmocniony skręt po proteinkach zbożowych, zdjęcie z lampą :)



Lubicie proteinki w pielęgnacji włosów? Jak często ich używacie? :) Całuję :*

20:00:00

Maska scandic fruit - owocowa przyjemność do mycia włosów :)

Maska scandic fruit - owocowa przyjemność do mycia włosów :)
Witajcie Kochani :)
Stali czytelnicy mojego bloga zapewne pamiętają, że od kilku lat myję włosy głównie odżywkami i maskami. Do tej pory, przez kilka lat z przyjemnością zużyłam kilkadziesiąt buteleczek balsamów Mrs. Potters. Były to moje ulubione odżywki do mycia włosów, póki producent nie postanowił zmienić składu :( Musiałam znaleźć szybko godnego następcę. Zajrzałam do swojego posta, w którym zapisałam moje ulubione maski i odżywki do mycia włosów i szybko zamówiłam na allegro bohaterkę dzisiejszego posta. Przeczytajcie o maseczce scandic line fruit :)


Skład:
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Propylene Glycol, Parfum, Prunus Armeniaca (Apricot) Fruit Extract, Pyrus Communis (Pear) Fruit Extract, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Fruit Extract, Prunus Persica (Peach) Fruit Extract, Carica PaPaya (Papaya) Fruit Extract, Cucumis Melo (Melon) Fruit Extract, Persea Gratissima(Avodaco) Fruit Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, Buthylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol

W składzie przed zapachem mamy jedynie emolient, antystatyk (a także substancja myjąca) oraz nawilżacz. Po zapachu koktajl owocowych ekstraktów - z moreli, gruszki, mandarynki, brzoskwini, papai, melona, awokado, kokosa i jabłka. Brak silikonów i innych oblepiaczy - produkt o idealnym składzie  do mycia włosów ;)

Konsystencja i zapach:
Pamiętam, jak miałam tą maseczkę kilka lat temu - jeszcze w innym opakowaniu. Miała bardzo rzadką konsystencję, wręcz przelewającą się przez palce. Teraz maska jest naprawdę gęsta, sama ją dość szybko rozwodniłam, żeby łatwiej i skuteczniej mogła umyć włosy. Zapach - taki kwiatowo-pudrowy, nawet znośny, ale nie wielbię go jakoś szczególnie ;) 
Działanie:
Maseczka nie jest jakoś szczególnie bogata i odżywcza, co można wywnioskować po składzie ;) Jednak dzięki temu świetnie nadaje się do mycia włosów. Jak już wyżej pisałam, swój egzemplarz dość szybko rozwodniłam, ponieważ lepiej myje mi się rzadszymi produktami. Scandic myje włosy jeszcze lepiej od pottersów - sama nie sądziłam, że coś przebije stare wersje tych balsamów :) Domywa włosy jeszcze lepiej, nie obciąża ich, zostawia je miękkie, błyszczące i dość gładkie :) Użyty jako samodzielna maseczka - dla moich włosów jest za słaby, ale jest dobrą bazą dla półproduktów. Solo produkt może okazać się wybawieniem dla włosów z wiecznym przyklapem, które wszystko obciąża - scandic nie ma szans obciążyć, no po prostu nie ma ;) Dla mnie jest to idealna maseczka do mycia, skuszę się jeszcze na wersję kokosową. Bananka zostawiam sobie jednak do odżywiania i maseczkowania :)

Próbowałyście myć włosy odżywką albo maską? A może miałyście już maseczki scandic? :) Całuję :*