
Witajcie Kochani :)
Wrzesień już się kończy - nie wiem, kiedy to przeleciało, pamiętam, jak dopiero co odprowadzałam 1 dnia miesiąca synka do przedszkola, a tu już prawie październik :) Zbliża się jesień, liście przyodziewają się powoli w żółto-czerwone barwy. Ale to dobrze - lubię jesień :) Mogę poczytać wieczorem książkę pod kocykiem, w otoczeniu świeczek i ciepłej herbatki :) Tymczasem zapraszam Was na wrześniową aktualizację moich włosów. Poniżej możecie zobaczyć moje włosy, zdjęcie zrobione bez lampy, w słoneczku :)
Co słychać u moich włosów?
Wrzesień był dosyć łaskawy dla moich fal - nawet te deszczowe, wilgotne dni zniosły całkiem dobrze. Wszystko dzięki wprowadzeniu do pielęgnacji naprawdę sporej ilości emolientów :) Emolientowych masek i odżywek używałam praktycznie co mycie, wplatając w pielęgnację w międzyczasie troszkę nawilżaczy i protein. Włosy wyglądały przeważnie tak, jak na zdjęciu powyżej - dociążone, bez puchu, pofalowane na końcach :) Powiem Wam szczerze, że naprawdę lubię je w takim wydaniu. Zwłaszcza, że na drugi dzień, po nocy po prostu rozplątuje je z pętelki albo ślimaka i są gotowe :)
Olejowanie:
Olejowałam włosy dokładnie 6 razy - czyli całkiem przyzwoicie jak na mnie :) Zużyłam niewielką buteleczkę oleju andiroba - robił mi zawsze przyjemny skręt :) Kończę również awokado i kokoska. Kokos służy mi po spadku porowatości świetnie, o czym pisałam Wam już w tym poście. Jest jeden warunek - muszę używać go na zmianę z innymi olejami ;)
Mycie:
We wrześniu rzadziej myłam fale odżywką, za to w obiegu był szampon biolaven, mydełko miodowe czy płyn facelle. Pokornie wróciłam jednak do mycia odżywką - skalp troszkę się zbuntował, zaczął szybciej przetłuszczać i zatęsknił za myciem odżywką, ot co ;)
Odżywianie:
Tutaj było bardzo emolientowo - w obiegu był mój ukochany balsam planeta organica afryka z olejem arganowym. Zaczęłam testować również nowości - mocno emolientowy (z lekką domieszką protein pszenicznych) balsam wzmacniający planeta organica morze martwe oraz odżywkę wygładzającą od sylveco - mój pierwszy raz z nią mogliście obejrzeć w tym poście ;)
Nadal kończę kallosa blueberry - obiecałam sobie, że nie kupię multivitaminki, póki nie skończę choć jednego kallosa. Na szczęście jest już na dnie :) Kiedy potrzebowałam protein - sięgałam po ukochanego biovaxa z keratyną i jedwabiem. Jak widać - nie używam samych nowości, muszę mieć też swoich pewniaków i przy tym przerzedzać troszkę zapasy :)
Końcówki:
Tutaj niezmiennie - ukochana kuracja marokańska z avonu. Bardzo zależy mi teraz na długości włosów, zatem silikonowe serum po każdym myciu jest konieczne - wreszcie jego używanie weszło mi w krew :)
Stylizacja:
Praktycznie po każdym myciu suszę włosy suszarką na prosto - najpierw ciepłym, a na samym końcu chłodnym nawiewem. Następnie takie całkiem suche włosy zawijam w pętelką albo koczka ślimaka - więcej pisałam Wam już w tym poście na temat układania włosów ;)
Wcierki i porost:
Nic nie wcieram :P Jem za to prawdziwe jedzenie, przystopowałam z suplementacją, a włosy rosną, jak na mnie bardzo ładnie :)
Jak Wasze włoski zniosły wrzesień? :) Całuję :*