01:00:00

Włosy w czerwcu 2015r.

Włosy w czerwcu 2015r.
Witajcie Kochani :)
Kiedy ten czerwiec minął - no kiedy? :) Dopiero co robiłam majową aktualizację włosów, a tu już czas na tę czerwcową. Zatem - bez zbędnych wstępów - zobaczcie, jak moje włosy prezentowały się w czerwcu, zapraszam :)


Zdjęcia z lewej strony są bez lampy, z prawej z lampą :)


Co słychać u moich włosów?
W maju moje fale po trzykrotnym oczyszczeniu mocnym szamponem postanowiły na nowo falować i stan ten nadal się utrzymuje - z czego bardzo się cieszę :) W połowie miesiące ponownie je zahennowałam, z kilkoma nawilżaczami - efekty możecie obejrzeć w tej niedzieli dla włosów :) Ogólnie znam już całkiem dobrze potrzeby moich włosów i przeważnie było dobrze, choć kilka dni temu znowu je przenawilżyłam - wystarczyło 10 dni bez protein - mam bardzo proteinolubne włosy ;)
Olejowanie:
Olejowałam, ale nie jakoś bardzo intensywnie, może raz w tygodniu. Na tapecie w czerwcu ukochane oleje: z awokado od fitomedu oraz z pestek moreli. Na lipiec szykują się nowości - olej andiroba ze sklepu Zrób sobie krem oraz olej pracaxi z ecospa :) Zobaczymy, co to będzie, zachciało mi się nowości :D

Mycie:
Nic się nie zmieniło - na co dzień używam nieustannie wspaniale myjących balsamów mrs. potters, nadal ukochanej wersji z aloesem i jedwabiem. Odkryłam w tym miesiącu także wspaniały szampon biolaven - taki na co dzień. Do oczyszczania nadal używam szamponów barwy, tym razem wersji z pokrzywą. Nie widzę różnicy między poszczególnymi rodzajami ;)

Odżywianie:
Czerwiec nadal obfitował w niewielką ilość silikonów - dzięki temu mam ładniejszy i trwalszy skręt, a na tym bardzo mi zależy ;) W obiegu dość często był kallos omega - posiada w składzie silikony, ale za zapachem, nie obciążał mnie praktycznie w ogóle. Lubiłam nim też emulgować olej, jak i używać jako maski, najczęściej w towarzystwie oleju. Używałam także rosyjskich maseczek w saszetkach - mniej lubianej maski profesjonalnej intensywne odżywienie oraz dużo bardziej lubianej organicznej maski z olejem arganowym :) W obiegu kilka razy był też kallos botox - szykujcie się na recenzję :D Wyciągnęłam z zapasów także balsam ecolab z olejem żurawinowym, który pokazywałam Wam już w tym poście zakupowym. Jako odżywki bez spłukiwania używam mocnooo rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym - a i to nie zawsze ;)

Zabezpieczanie:
Nadal ograniczam silikonowe sera, wszystko dla skrętu :) W roli "zabezpieczacza" ;) używam dosłownie kropli oleju - choć często o tym zapominam - moje włosy się nie rozdwajają, jeśli o nie dbam ;) Najczęściej był to olej z krokosza.

Stylizacja:
Nieustannie używam ukochanego żelu z isany, jeszcze bez alkoholu, który wychwalałam tutaj. Czasem stylizuję włosy na glutka lnianego, ale wtedy łatwiej mi o przenawilżenie i muszę bardzo uważać ;)

Wcierki i przyrost:
Skończyła się akcja zapuszczania z Ewą, ja miałam troszkę życiowych zawirowań i przystopowałam z wcieraniem, co włosy i cebulki odczuły ;) Przyrost marniutki, niecały cm, no cóż ;)

Jak Wasze włosy mają się w czerwcu? :) Możecie mi podesłać linki do Waszych włosowych aktualizacji:) Całuję :*

10:58:00

Niedziela dla włosów ze wzbogaconym kallosem botox :)

Niedziela dla włosów ze wzbogaconym kallosem botox :)
Witajcie Kochani :)
Niedzielne poczynania miały miejsce wczoraj, nie miałam jednak ani chwilki, żeby o nich napisać, zatem robię to dziś :) Ostatnimi czasy znowu przenawilżyłam włosy - wystarczyło 10 dni bez protein - pisałam Wam już, że włosy mam wybitnie proteinolubne ;):) W niedzielę postawiłam zatem na sporą ilość keratyny. Jesteście ciekawi, co z tego wynikło? :)


Mycie: balsam mrs. potters z aloesem 
Odżywianie: maska kallos botox +keratyna hydrolizowana + olej z pestek moreli
Odżywka b/s: balsam green pharmacy z olejem arganowym
Stylizacja: męski żel isana bez alkoholu, suszarka z dyfuzorem


Włosy umyłam standardowo balsamem mrs. potters z aloesem i jedwabiem :) Nie wyobrażam już sobie inaczej i tylko czasem zdradzam go z prześwietnym szamponem biolaven z olejem winogronowym :) Następnie nałożyłam proteinową mieszankę, w skład której wchodziła maseczka kallos botox, 5 kropli keratyny hydrolizowanej oraz 3 krople oleju z pestek moreli. Trzymałam wszystko pod czepkiem, jakieś 20 minutek, po czym dokładnie spłukałam i w ociekające wodą włosy wgniotłam kapkę rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym - jako odżywkę bez spłukiwania :) Wystylizowałam włosy męskim żelem isany bez alkoholu i pogniotłam je chwilkę. Wysuszyłam praktycznie do końca suszarką z dyfuzorem, przez co początkowo lekko się spuszyły, ale po 1-2 godzinkach były już gładsze. Po wszystkich zabiegach fale prezentowały się ta:


 Zdjęcie z lampą:
 Zdjęcie bez lampy:


Pokazuję Wam zdjęcie zarówno z lampą, jak i bez - wiadomo, że z lampą włosy zawsze lepiej wyglądają :) Fale złapały bardzo ładny skręt - pewnie po sporej ilości keratyny :) Chyba jednak z nią troszkę przesadziłam, bo przez pół dnia były troszeczkę szorstkawe i jakby lekko suche - co za dużo, to nie zdrowo, ale przynajmniej pozbyłam się przenawilżenia - czyli za miękkiego, latającego i jednocześnie ciągnącego się puchu na włosach :) Dolał mi kilka razy lekki deszczyk, o dziwo nic się nie spuszyło - odkąd spadła mi porowatość, nie wyglądam jak miotła w czasie mżawki :) Włosy miały świetną objętość, której nie należy mylić ze spuszeniem - proteinki to jest to :)


Co smacznego Wasze włosy dostały w weekend? :) Całuję :*

23:38:00

Pierwszy raz z kremem do loków boots :)

Pierwszy raz z kremem do loków boots :)
Witajcie Kochani :)
Kilka dni temu dostałam od przekonanej osóbki cały, caluteńki boots essentials curl creme - czyli popularny za granicą krem do loków boots :) Bardzo się cieszę, ponieważ już czaiłam się na niego na allegro. Pewnie zastanawiacie się, po co szukam nowego stylizatora, skoro mam żele do włosów i bardzo sobie je chwalę ;) Otóż szukam czegoś głównie do reanimacji - nie przepadam w tym przypadku za żelami, a delikatniejszy krem do loków może spisać się fajniej. Dzisiaj chciałabym Wam jednak pokazać na zdjęciach, jak krem boots spisał się za pierwszym razem do zwykłej stylizacji, po umyciu i wysuszeniu suszarką z dyfuzorem.

Włosy umyłam jak zwykle balsamem mrs. potters, następnie nałożyłam na nie odżywkę do spłukiwania, zmyłam ją i nałożyłam 2 większe groszki kremu boots. Podejrzewam, że troszkę za dużo, ale o tym za chwilkę ;) Krem wgniotłam w bardzo mokre włosy, lekko ociekające wodą. Pod spodem tym razem nie znalazła się odżywka bez spłukiwania, ponieważ sam krem ma w sobie sporo emolientów i powinien się fajnie spisać w roli takiej odżywki :) Ugniotłam falki i wysuszyłam je suszarką z dyfuzorem, do jakiś 70%. Doschły sobie same, nie było do odgniatania żadnych sucharków, jak to bywa po żelach :) Efekt jest taki:


Włosy były bardzoooooo miękkie, tak miękkie, że aż nie mogłam się nadziwić ;) Wydawały się jednak troszkę słabo dociążone, ale nie wiem, czy to kwestia samego kremu, czy mojego ostatniego przenawilżenia, dam Wam znać ;) Na drugi dzień niestety fale było dość mocno obciążone i postrączkowane, krem jednak może obciążyć, muszę dać dosłownie jeden groszek i sprawdzić, czy taka ilość będzie ok. Skręt tak sobie, jak widać ;) Produkt jednak zapowiada się naprawdę ciekawie, będę zdawać Wam relację z dalszych romansów ;)

Skład: Aqua, Cetyl alcohol, Stearyl alcohol, Cetrimonium chloride, PVP/VA copolymer, Phenoxyethanol, Polyquaternium-10, Parfum, Benzophenone-3, Citric acid, Sodium hyroxide, Linalool, Butylphenyl methylpropional, Hydroxycitronellal, Sodium acetate, Sodium chloride, Citronellol, Isopropyl alcohol, CI 14700


Czym stylizujecie swoje fale/loczki? :) Całuję :*

23:43:00

Ziołowy żel pod prysznic od Fitomedu

Ziołowy żel pod prysznic od Fitomedu
Witajcie Kochani :)
Miałam ostatnio kilka słabszych dni, ale już jestem z Wami ;) Nie wiem, czy pamiętacie, ale nie tak dawno pokazywałam na moim instagramie nową paczuszkę od Fitomedu. Znalazł się w niej olej z awokado, o którym pisałam Wam już kilka dni temu oraz ziołowy żel pod prysznic z mydlnicą lekarską :) Żel jest już prawie na wykończeniu i postanowiłam napisać Wam o nim kilka słów, zapraszam :)



Opis producenta:
Składniki ziołowe: wyciąg z korzenia mydlnicy lekarskiej, kwiatostanu lipy, koszyczka rumianku, korzenia prawoślazu, owsa.
Właściwości: wytwarza łagodną, swoistą dla mydlnicy lekarskiej pianę.
Działanie: ma dobre właściwości myjące, osłaniające i nawilżające.
Polecany przez dermatologów: do skóry wrażliwej i skłonnej do wysuszania się.
Zalecenia Fitomed: po kąpieli wskazane jest stosowanie nawilżającego balsamu do ciała Fitomed z naturalną alantoiną.


Skład:
Aqua, Saponaria Officinalis Root Extract, Althaea Officinalis Root Extract, Avena Sativa Officinalis Extract, Tilia Cordata Extract, Melilotus Officinalis Extract, Coco Glucoside, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Coco Glucoside, Glycerin, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Cytric Acid, Parfum, Dmdm Hydan-toin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone

W składzie już bardzo charakterystyczne dla fitomedu ekstrakty ziołowe :) Mamy tutaj  wyciąg z korzenia mydlnicy lekarskiej, kwiatostanu lipy, koszyczka rumianku, korzenia prawoślazu, i owsa. Dalej kilka detergnentów, w tym dość agresywny SLES. Jest także nawilżająca glicerynka :)

Konsystencja i zapach:
Żel pachnie delikatnie, ziołowo, ale nie jest to tak intensywna woń, jak np. w recenzowanym już przeze mnie żelu do mycia twarzy do cery suchej i wrażliwej.  Konsystencja jest koloru bursztynowego, taka glutkowata, o średniej gęstości. Szkoda, że nie jest nieco bardziej gęsty ;)

Działanie: 
Żel bardzo przyjemnie się pieni - wytwarza taką kremową pianę, charakterystyczną dla mydlnicy lekarskiej - znam ją już z innych kosmetyków fitomedu i nawet polubiłam. Produkt bardzo dobrze myje ciało, choć muszę na raz trochę wylać go na gąbkę, ale ja lubię sporo pianki ;) Mojej skóry niestety nie nawilża, a szkoda - przydałoby się takie cudo ;):) Na szczęście nie wysusza, a to już dużo. Nie podrażnia, mógłby się lepiej pienić i ładniej pachnieć :) Produkt bez większych zastrzeżeń, ale też bez fajerwerków. Sama już raczej do niego nie wrócę, wolę jednak fitomedowe kremiki do twarzy ;);)





Miałyście już jakieś produkty z Fitomedu?  Jakie są Wasze ulubione żele pod prysznic? :* Całuję :*


13:56:00

Niedziela dla włosów z wzbogaconym balsamem żurawinowym ecolab ;)

Niedziela dla włosów z wzbogaconym balsamem żurawinowym ecolab ;)
Witajcie Kochani :) 
Ostatnio zamówiłam kilka ciekawych, rosyjskich kosmetyków, część poszła do zapasów, np. balsam regenerujący do włosów ecolab z olejem żurawinowym. Dzisiaj jednak zawitał do łazienki i będzie mi towarzyszył przez najbliższy czas :) Balsam miał również przyjemność zadbać dzisiaj o moje fale - jeśli jesteście ciekawe efektu - czytajcie dalej ;)


Mycie: balsam mrs. potters z aloesem
Odżywianie: balsam ecolab regenerujący z olejem żurawinowym --> o ten :)
Odżywka b/s: kapka rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym
Stylizacja: męski żel isany bez alkoholu, suszarka z dyfuzorem


Tym razem nie olejowałam włosów - chciałam się przekonać, jak zadziałam balsam ecolab, a olej nałożony wcześniej mógłby przekłamać efekt - pewnie na plus ;) Umyłam zatem włosy moim ukochanym balsamem mrs. potters z aloesem, a następnie nałożyłam na nie niewielką ilość balsamu regenerującego ecolab z olejem żurawinowym, który wzbogaciłam od razu 3 kroplami oleju z pestek moreli. Nałożyłam foliowy czepek, ręcznik i pochodziłam z tym uroczym nakryciem głowy jakieś 15-20 minutek. Następnie zmyłam  mieszankę, na ociekające wodą włosy nałożyłam dosłownie kapkę rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym. Wyprostowałam się, przeczesałam fale palcami i w takie jeszcze lekko cieknące wodą włosy wgniotłam 2 groszki męskiego żelu z isany, bez alkoholu. Podsuszyłam włosy suszarką z dyfuzorem, do jakiś 70%, potem doschły sobie same :) Po kilku godzinach prezentują się tak:


Zdjęcie mam niestety takie, jest pochmurno i deszczowo - nie było sensu wychodzić na ogród, słoneczka i tak nie ma - zdjęcie jest oczywiście bez lampy :) Włosy pokręciły się o dziwo bardzo fajnie, już dawno nie miały takiego przyjemnego skrętu. Nie ma puszku, mimo zawartości gliceryny w balsamie ecolabu - może pomogły te 3 kropelki oleju z morelki, będę to badać ;) Są bardzo przyjemne w dotyku i mięsiste, dawno aż takie przyjemne nie były, choć miękkości na zdjęciu nie zobaczymy :) Zobaczymy, jak skręt wytrzyma do wieczora, ale coś czuję, że będzie fajnie.


Wykonałyście już swoje niedzielne rytuały pielęgnacyjne, czy wszystko przed Wami? :) Całuję :*

07:00:00

Olej z awokado od Fitomedu

Olej z awokado od Fitomedu
Witajcie Kochani :)
Bardzo cenię sobie olej awokado - jest bardzo odżywczy :) Moja wiecznie przesuszona cera jest wdzięczna, kiedy wieczorem  zafunduję jej nawilżacz, złożony z groszka żelu hialuronowego i kilku kropel awokado. Włosy za to średnio swego czasu za owym olejem przepadały - jednak coś się zmieniło, po spadku porowatości. Wyczułam to, kiedy pokochały kallosa blueberry, który w składzie ma właśnie olej awokado. W ramach współpracy z Fitomedem - poprosiłam właśnie o olej awokado - jesteście ciekawe, jak moje włosy i cera zareagowały na niego teraz? Zapraszam zatem do lektury :)




Opakowanie:
Olej znajduje się z plastikowej, 100ml buteleczce - fitomed niedawno zmienił opakowania swoich produktów. Otwieranie jest takie na klik, bardzo praktyczne, niewiele oleju wydostaje się na raz :) Etykietka jeszcze żyje i nie pomarszczyła się :)

Konsystencja i zapach:
Olej jest rafinowany, zatem nie ma zapachu - ale powiem Wam szczerze, że może to i dobrze, nierafinowany olej awokado na pewno najpiękniej nie pachnie (dla mnie śmierdzi stajenką :D). Konsystencja jest średnio gęsta, bardziej z tych nieco cięższych, czuć to.

Działanie:
Olej to 100% olej awokado, bez żadnych dodatków ;) Jak już Wam wspominałam na początku posta - jest on bardzo odżywczy i z wielką przyjemnością używam go zarówno do twarzy, ciała, jak i ostatnio do włosów ;) Od jakiegoś czasu mocno ograniczyłam drogeryjne masła i balsamy do ciała - czasem skuszę się jeszcze na jakiś super-eko bez konserwantów ;) Obecnie balsam do ciała zastępuje mi olejek, wmasowany w lekko wilgotną skórę po kąpieli. Nic tak pięknie nie nawilża i wygładza jak właśnie olej awokado :) Zajmuje to troszkę więcej czasu, olej trzeba wklepać i poczekać chwilkę, aż się wchłonie, ale efekty są pyszne. Olej z awokado pięknie spisuje się również jako dwufazowy nawilżacz do twarzy, w duecie z żelem hialuronowym, najlepiej tym 3% ;) Kiedy tylko nękają mnie jakieś suche skórki czy inne przesuszenia - awokado pięknie radzi sobie z nimi w 2-3 dni, to bardzo bogaty i odżywczy olej. Uważałabym jednak z nim w przypadku cery tłustej czy mieszanej - ma pewien potencjał komodogenny i może zapchać co poniektóre cery - miejcie to na uwadze ;) Bardzo polecam jednak dla sucharków i wrażliwców. Nie ma wpływu na naczynka na twarzy. A jak olej awokado spisał się w pielęgnacji moich fal, już o coraz niższej porowatości? A no pięknie :) Już nie puszy i nie zmiękcza za mocno, jak za czasów wyższej porowatości. Za to pięknie wygładza, dociąża i nabłyszcza włosy. Lubi lekko obciążyć - muszę nakładać niewiele i dokładnie zmywać, najlepiej dwukrotnie odżywką. Można także dodać troszkę oleju do kąpieli - skóra będzie potem gładsza i przyjemniejsza w dotyku :)



Awokado to taki uniwersalny olej, warto mieć chociaż malutką buteleczkę w łazience :) Miałyście już tego gagatka? :) Całuję :*