04:00:00

Moje włosy bez stylizacji i stylizatorów ;)

Moje włosy bez stylizacji i stylizatorów ;)
Witajcie Kochani :)
Co jakiś czas prosicie mnie, żebym zamieściła zdjęcia moich fal bez stylizacji (czyli bez długiego ugniatania i suszarki z dyfuzorem) oraz bez stylizatorów (bez żelów, glutka lnianego czy kremów). Udało mi się wreszcie zrobić takie zdjęcia, zatem spełniam prośby i pokazuję :) 


Włosy tutaj umyte były oczywiście moim ukochanym balsamem mrs. potters z aloesem i jedwabiem :) Następnie odżywiłam je wspaniałą maseczką od fitokosmetik z olejem arganowym. Po zmyciu maseczki, w ociekające wodą włosy wgniotłam 2 małe groszki rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym. Nie ugniatałam już włosów, dałam im wyschnąć naturalnie. Skręt jest słabszy, ale jest, na zdjęciu z prawej jest mój stały korkociąg - on jest zawsze, czego bym nie zrobiła. Po drugiej stronie również jest, ale schował się pod resztą włosów ;) 

Po co zatem używam stylizatorów? 
Bez nich moje fale na drugi dzień są bardzo słabe, gdzieniegdzie się niemalże prostują - głównie z tyłu i na wierzchniej warstwie. Mój skręt jest nieregularny, jak widać na powyższym zdjęciu. Tu korkociąg, tu falka, tu prawie wyprost. Stylizator jest mi niezbędny, żebym mogła uzyskać w miarę równy skręt na wszystkich partiach włosów - ot cała tajemnica :) Podejrzewam, że właścicielki np. takich loczków, które mają równomierny skręt na całej długości włosów, mogą nie potrzebować stylizatorów. Bardziej może czegoś do ogarnięcia puchu i dociążenia włosów. Ja bez żelu nie istnieję ;);)


Stylizujecie swoje falowane/kręcone włosy? :) Całuję :*


09:50:00

Odżywki joanna naturia bez spłukiwania - więcej z nimi kłopotu, niż pożytku?

Odżywki joanna naturia bez spłukiwania - więcej z nimi kłopotu, niż pożytku?
Witajcie Kochani :)
Od początku mojej włosowej przygody używałam odżywek joanna naturia, bez spłukiwania. Chyba każda falowana i zakręcona głowa spotkała się z tymi produktami :) Są one bardzo polecane na wizażu jako emolientowe i lekko dociążające odżywki, które mają zabezpieczać włosy przed puchem. Przez kilka lat byłam z nich zadowolona, jednak w zeszłym roku coś się zmieniło - zauważyłam, że zaczęły przesuszać moje włosy. Nadal jednak sporo osób ich używa, nie zdając sobie sprawy, że naturie mogą nam sprawić więcej kłopotu, niż pożytku. Dlaczego? Przeczytajcie :)



*Co takiego siedzi w joannie i może robić nam problem?
Specjalnie zrobiłam zdjęcia składów dwóch wersji odżywek joanny, z lnem i rumiankiem oraz z makiem i bawełną. Podkreśliłam na czerwono alkohol izopropylowy - może on mocno przesuszać nasze kosmyki. Jest dość wysoko w składzie, jeszcze przed ekstraktami i zapachem. Zauważyłam, że odżywki te używane od czasu do czasu nie robią mi krzywdy, jednak stosowane regularnie, co mycie, w sporych ilościach - matowią, puszą i mocno przesuszają moje fale. Pisałam o tym zjawisku już troszkę w tym poście. Problem mogą robić również ziółka - len i rumianek (w wersji z niebieską nakrętką) oraz mak i bawełna (w wersji z czerwoną nakrętką). Len teoretycznie nawilża, ale różnie z tym bywa ;)


*Czy mamy jakąś alternatywę?
Nie każda z nas musi używać odżywek bez spłukiwania, wiem jednak, że fale i loczki bardzo je lubią i często ich potrzebują. Sama od ponad roku z sukcesem używam jako odżywki bez spłukiwania rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym i granatem. Produkt ma w składzie silikony, toteż mocno go rozwodniłam i nakładam naprawdę malutko, żeby nie obciążył moich delikatnych fal ;) Coraz bardziej znane i lubiane stają się również odżywki farmony, a zwłaszcza dość rzadka wersja z lnem. Trzeba jednak uważać, ponieważ w składzie zawiera hydrolizowaną keratynę oraz sporo nawilżaczy - nie każde włosy polubią się z nią co mycie jako b/ska ;) 


*Czy koniecznie muszę odstawić odżywki joanny?

Oczywiście, że nie :) Jednak obserwuj swoje włosy, jeśli okaże się, że po roku pielęgnacji nic praktycznie się nie zmienia na plus, a regularnie używasz odżywek joanny z alkoholem - może to właśnie one są winne? Zwłaszcza, że są to wersje bez spłukiwania i pozostają na włosach aż do następnego mycia. Zauważyłam, że mi samej osobiście krzywdy nie robiły odżywki alterry, mocno emolientowe, ale z alkoholem jeszcze wyżej w składzie. Może dlatego, że spłukiwałam je dość szybko i dodatkowo nierzadko wzbogacałam nawilżaczami i olejami ;)

Tutaj możecie zobaczyć moje przesuszone ostatnio po joannie włosy, właśnie wyrzucam ją do kosza ;)



Używacie joanny? Jak spisuje się na Waszych włosach? :) Całuję :*




16:17:00

Wygładzający peeling do twarzy od sylveco - skuteczny i delikatny jednocześnie? :)

Wygładzający peeling do twarzy od sylveco - skuteczny i delikatny jednocześnie? :)
Witajcie Kochani :)
Mam wielki problem z doborem dobrego peelingu do twarzy - mam cerę często przesuszoną, jednak lekko mieszaną w strefie T. Do tej pory z sukcesem używałam saszetkowego enzymatyka z sorayi, jednak czułam, że raz za czas potrzebują czegoś silniejszego. Z drobinkami, ale nie rysującego i nie podrażniającego mojej cery. Któregoś razu, przeglądając ofertę sklepów internetowych, rzucił mi się w oczy wygładzający peeling do twarzy od sylveco, z korundem. O korundzie słyszałam już wiele, tutaj jednak producent zapewniał, że produkt nie wywołuje podrażnień - dzięki swojej delikatnej formule. Rzuciłam okiem na skład i powiedziałam sobie - raz kozie śmierć. Dzięki temu znalazłam kolejnego ulubieńca :)




Skład:

Skład jest przepiękny, odnośniki odeślą Was do składników, opisanych na stronie producenta :) Bazą peelingu jest olej palmowy, dalej mamy korund. Jest sporo emolientów - wspomniany olej palmowy, wosk pszczeli, olej słonecznikowy. Jest także witamina E, a za zapach będzie odpowiadaćolejek z werbeny. 

Opakowanie:
Peeling mieści się w przyjemnym słoiczku z metalową pokrywką. Słoiczek znajduje się w kartonowym pudełeczku, opisanym ze wszystkich stron - uwielbiam opakowania i obszerne opisy producenta ;):) Tutaj możecie sobie go obejrzeć:

Konsystencja i zapach:
Peeling pachnie werbeną, troszkę cytrynką, dla mnie całkiem przyjemnie i naturalnie :) Konsystencja jest gęsta, nieco tłusta, z wyczuwalnymi zatopionymi drobinkami korundu.

Działanie:
Producent nie poleca swojego produktu właścicielkom (i właścicielom) cery naczynkowej, ze skłonnościami do trądziku różowatego. Moja cera jest właściwie płytko unaczyniona, ale nie ma na niej stałych różowości od kilku lat, kiedy porządnie o nią zadbałam. Jest również przesuszona, lekko mieszana w strefie T, delikatna i wrażliwa. O właściwościach peelingu będę pisać jako właścicielka takiej właśnie cery, ponieważ jest to bardzo specyficzny produkt ;) Słyszałam, że korund to niezły zdzierak, dlatego nabieram niewielką porcję produktu i masuję DELIKATNIE cerę przez jakąś minutę. Nie ma co za mocno przyciskać i masować, korund naprawdę działa, choć przy masowaniu wydaje się, że nie ;) Następnie bardzo dokładnie opłukuję ją wodą. Na skórze zostaje tłusta warstewka, pewnie z oleju palmowego. Moja przesuszona cera jest za to wdzięczna, jednak właścicielki cer tłustych i mocno mieszanych będą pewnie na nią kląć ;) Jest to naprawdę wyraźna i tłusta warstwa, uczulam Was ;) Co do działania - peeling świetnie ściera martwy naskórek, momentalnie pozbywam się po nim suchych skórek i szorstkości. Nie podrażnia, moja skóra nie jest po nim praktycznie zaczerwieniona, czasem leciutko zaróżowiona, ale tylko jak potrę zbyt mocno :) Używam go jedynie wieczorem, a rano cieszę się cudownie gładką i lekko natłuszczoną cerą. Cóż mogę więcej dodać - sylveco to peeling idealny - skuteczny i jednocześnie delikatny ;) Jest jeszcze wersja oczyszczająca, ale podobno jest mocniejsza - ja zostaję przy mojej ukochanej wygładzającej. Pamiętajcie, że musimy zużyć 75ml peelingu w 6 miesięcy  - tak to jest z kosmetykami naturalnymi ;)


Miałyście już to peelingujące cudeńko od sylveco? A może czaicie się na wersję oczyszczającą? :) Całuję :*

11:54:00

Kallos botox - botox dla włosów? :)

Kallos botox - botox dla włosów? :)
Witajcie Kochani :)
Chyba większość włosomaniaczek miała w życiu choć jednego kallosa :) Firma nieustannie zasypuje nas nowościami, a jedną z ostatnich składowych perełek jest kallos botox. Nie byłabym sobą, jakbym się na niego nie skusiła :) Maseczki te mogą przytłaczać wielkością - sama na szczęście niemalże każdą biorę na spółkę z siostrą, 500ml nie przeraża już tak, jak 1000 ;) Jesteście ciekawe, jak wersja kallos botox spisała się na moich wymagających falach? 


Urocza modelka prezentuje produkt :)


Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Olea Europaea Oil, Cocos Nucifera Oil, Parfum, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Panthenol, Hydrolized Keratin, Soluble Collagen, Sodium Hyaluronate, Citric Acid, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone

W składzie znajduje się sporo dobroci, szkoda, że większość niestety po zapachu, czyli w niewielkich ilościach. Bazą jest tradycyjnie emolient i antystatyk. Jeszcze przed zapachem znajdziemy dwa kolejne emolienty - oliwę z oliwek oraz olej kokosowy. Są to dość charakterystyczne oleje i nie każda porowatość może się nimi polubić - zwłaszcza niech na baczności mają się osoby o wyższej porowatości. Po zapachu mamy dwa silikony - jeden odparuje sam, drugi jest zmywalny delikatniejszym detergentem. Następnie nawilżający panthenol, hydrolizowana keratyna, kolagen oraz nawilżający kwas hialuronowy. Jupiii - nie ma mało lubianej przeze mnie gliceryny :D

Konsystencja i zapach:
Kallos pachnie mydłem i czystością - skojarzył mi się tak po pierwszym powąchaniu i nadal tak mi się kojarzy :) Zapach jest całkiem znośny, z czasem polubiłam go jeszcze bardziej. Dodatkowo wyczuwam go lekko na włosach jeszcze tego samego dnia. Konsystencja - ten kallos jest nieco rzadszy, niż ostatnie emolientowe nowości - np. kallos omega czy cherry. Nie spływa jednak z włosów, wygodnie się nosi i dobrze miesza z półproduktami czy olejami.

Działanie:
Najważniejsze zawsze zostawiam sobie na koniec - działanie maseczki na moich włosach :) Kallos botox bardzo mnie ciekawił - tu olej kokosowy, które moje fale po wcześniejszej nienawiści pokochały, tutaj proteiny czy kwas hialuronowy. Maseczka zachwyciła mnie, ale działa też inaczej, niż moi ostatni kallosowi ulubieńcy - piszę tu o wersji blueberry, cherry, omega czy banana. Włosy po botoxie [;)] mają piękną objętość - której nie należy mylić ze spuszeniem, są świetnie skręcone, a jednocześnie takie sypkie w dotyku. Wspaniale nawilżone - mimo że nawilżacze mamy po zapachu. Proteiny również występują w składzie po kompozycji zapachowej, ale uczulam, że moje włosy czują je tutaj - dlatego nie nazywałabym tej maseczki czysto emolientową, raczej emolientowo-proteinowo-nawilżającą. Pięknie spisuje się solo, nie muszę jej wzbogacać, choć oczywiście czasem mi się zdarza :) W ostatniej niedzieli dla włosów dorzuciłam do maseczki 5 kropel keratyny - było to już troszkę za dużo, ponieważ maseczka sama w sobie ma już swoje proteiny i włosy były nieco szorstkie. Dla bardziej suchych i puszących się włosów polecam za to wzbogacanie owej maseczki kilkoma kroplami oleju. Kallosy używane co mycie nie działają u mnie tak samo ładnie, zatem rozkoszuję się ich właściwościami 1-2 razy w tygodniu, żeby nie przedobrzyć :) Maseczka może spuszyć włosy o wyższej porowatości i te, które nie przepadają za olejem kokosowym - moje fale go tutaj w pewnej ilości wyczuwają ;)

Tutaj możecie zobaczyć moje falowańce po kallosie botox, zdjęcia z ostatniej niedzieli dla włosów ;)


Skusiłyście się już na to cudo? :) Wiem, że jest problem z dostępnością i ostatnio doszły mnie głosy, że producent zmienił kallosa botox na pro-tox - wiecie o tym coś więcej? Całuję :*

10:01:00

Nawilżające maski i odżywki do włosów - w jaki sposób ich używam?

Nawilżające maski i odżywki do włosów - w jaki sposób ich używam?
Witajcie Kochani :)
Nawilżacze to taka specyficzna grupa - potrafią pięknie nawilżyć nasze włosy, ale czasem, nieumiejętnie użyte mogą je wręcz przesuszyć i stworzyć na włosach miotłę :) Sama z nawilżającymi maskami i odżywkami mam od dłuższego czasu niemały problem - nie mogę ich używać praktycznie solo, po umyciu, gdyż mam niedociążone i nierzadko jeszcze bardziej suche włosy. Jakie są moje sposoby na nawilżacze? Przeczytajcie, jeśli jesteście ciekawe :)





Jaki jest mój problem z nawilżającymi produktami?
Moje włosy znowu się zmieniły, kilka miesięcy temu, po kolejnym spadku porowatości ;) Pokochały olej kokosowy, co kiedyś nie mieściłoby mi się w głowie, za to zaczęły marudzić na nawilżacze, a najbardziej na glicerynę. Kiedy użyję jakiejś hitowej, nawilżającej maski jako zwykłej maseczki po umyciu włosów - na mojej głowie prawie zawsze zagości puch, niedociążenie i mniejsza bądź większa suchość włosów. Pomyślcie, jakie to może być denerwujące. Kupujecie produkt, który zachwalają wszyscy, że wspaniale nawilża włosy, a Ciebie on wręcz przesusza ;) Najbardziej szkodzą mi maseczki z gliceryną - od zawsze za nią nie przepadam, ale teraz to jest już normalnie jakieś apogeum ;) Lepiej toleruję aloes i glikol propylenowy, jednak i z nimi muszę uważać. Mam jednak swoje sposoby na takie gagatki i chciałabym Wam właśnie o nich napisać.


1. Pod olej
Najlepiej nawilżające produkty spisują się u mnie, nałożone pod olej. Od kilku miesięcy uwielbiam olejować włosy na kallosa aloe - jest wydajny, ma aloes, a nie glicerynę, a moje fale są po nim cudownie nawilżone, bez uczucia nieprzyjemnej suchości. O dziwo - mogę nałożyć kallosa aloe na włosy normalnie, po umyciu jako maseczkę, ale koniecznie z dodatkiem oleju. Ale o tym za chwilkę, a tutaj macie post o olejowaniu włosów na odżywkę. Ulubione odżywki pod olej pokazywałam tutaj.

2. W złożonej pielęgnacji
Nawilżające maski i odżywki świetnie spisują się także wtedy, kiedy zastosuję złożoną pielęgnację. Jest to nieco bardziej czasochłonne, ale nie zajmuje połowy dnia, spokojnie ;) Na czym owa złożona pielęgnacja polega? Myję włosy, po czym nakładam na nie, na kilkanaście minut nawilżającą maskę lub odżywkę, np. kallosa aloe czy coś z gliceryną. Następnie zmywam produkt i na 5-10 minutek nakładam coś czysto emolientowego, już najlepiej bez nawilżaczy albo z minimalną ich ilością. Tutaj dobrze spisują się emolientowe kallosy - blueberry, cherry, omega, banana. Można je dodatkowo wzbogacić kapką oleju. Takim sposobem włosy są nawilżone przez maseczkę nr 1, a nawilżenie jest zatrzymane dzięki emolientom z maseczki nr 2 :) Wpisy na temat złożonej pielęgnacji znajdują się tutaj:
*Złożona pielęgnacja włosów - podstawowe informacje
*Złożona pielęgnacja włosów - podział produktów na emolientowe, nawilżające i proteinowe
*Złożona pielęgnacja włosów - przykładowe zestawienia kosmetyków

3. Z dodatkiem oleju
Można również dokapać kilka-kilkanaście kropli oleju do porcji maseczki, użytej normalnie, po umyciu włosów. U mnie czasem to daje radę, czasem nie - szczególnie niedobrze w tej metodzie wypadają produkty z gliceryną, które same w sobie mają niewiele emolientów. Zawsze jednak dokapuję olej do kallosa aloe czy np. maseczki aloesowej naturvital  - wtedy mam pięknie nawilżone włosy z minimalną ilością puchu ;) 

Podsumowanie:
Nawilżenia potrzebują każde włosy - co do tego nie mamy chyba żadnych wątpliwości. Jeśli użyjesz nawilżającej maseczki solo, po umyciu włosów i jesteś zadowolona - to bardzo dobrze :) Jeśli jednak po czymś takim spotka Cię puch i szorstkość, zamiast nawilżenia - spróbuj jednego z powyższych sposobów - powinno pomóc ;) I pamiętaj - nie jesteś sama :D Spis nawilżających maseczek i odżywek do włosów możecie znaleźć tutaj.


Jak działają na Wasze włosy nawilżające maseczki i odżywki? :) Macie swoje ulubione typy? Całuję :*

01:00:00

Włosy w czerwcu 2015r.

Włosy w czerwcu 2015r.
Witajcie Kochani :)
Kiedy ten czerwiec minął - no kiedy? :) Dopiero co robiłam majową aktualizację włosów, a tu już czas na tę czerwcową. Zatem - bez zbędnych wstępów - zobaczcie, jak moje włosy prezentowały się w czerwcu, zapraszam :)


Zdjęcia z lewej strony są bez lampy, z prawej z lampą :)


Co słychać u moich włosów?
W maju moje fale po trzykrotnym oczyszczeniu mocnym szamponem postanowiły na nowo falować i stan ten nadal się utrzymuje - z czego bardzo się cieszę :) W połowie miesiące ponownie je zahennowałam, z kilkoma nawilżaczami - efekty możecie obejrzeć w tej niedzieli dla włosów :) Ogólnie znam już całkiem dobrze potrzeby moich włosów i przeważnie było dobrze, choć kilka dni temu znowu je przenawilżyłam - wystarczyło 10 dni bez protein - mam bardzo proteinolubne włosy ;)
Olejowanie:
Olejowałam, ale nie jakoś bardzo intensywnie, może raz w tygodniu. Na tapecie w czerwcu ukochane oleje: z awokado od fitomedu oraz z pestek moreli. Na lipiec szykują się nowości - olej andiroba ze sklepu Zrób sobie krem oraz olej pracaxi z ecospa :) Zobaczymy, co to będzie, zachciało mi się nowości :D

Mycie:
Nic się nie zmieniło - na co dzień używam nieustannie wspaniale myjących balsamów mrs. potters, nadal ukochanej wersji z aloesem i jedwabiem. Odkryłam w tym miesiącu także wspaniały szampon biolaven - taki na co dzień. Do oczyszczania nadal używam szamponów barwy, tym razem wersji z pokrzywą. Nie widzę różnicy między poszczególnymi rodzajami ;)

Odżywianie:
Czerwiec nadal obfitował w niewielką ilość silikonów - dzięki temu mam ładniejszy i trwalszy skręt, a na tym bardzo mi zależy ;) W obiegu dość często był kallos omega - posiada w składzie silikony, ale za zapachem, nie obciążał mnie praktycznie w ogóle. Lubiłam nim też emulgować olej, jak i używać jako maski, najczęściej w towarzystwie oleju. Używałam także rosyjskich maseczek w saszetkach - mniej lubianej maski profesjonalnej intensywne odżywienie oraz dużo bardziej lubianej organicznej maski z olejem arganowym :) W obiegu kilka razy był też kallos botox - szykujcie się na recenzję :D Wyciągnęłam z zapasów także balsam ecolab z olejem żurawinowym, który pokazywałam Wam już w tym poście zakupowym. Jako odżywki bez spłukiwania używam mocnooo rozwodnionego balsamu green pharmacy z olejem arganowym - a i to nie zawsze ;)

Zabezpieczanie:
Nadal ograniczam silikonowe sera, wszystko dla skrętu :) W roli "zabezpieczacza" ;) używam dosłownie kropli oleju - choć często o tym zapominam - moje włosy się nie rozdwajają, jeśli o nie dbam ;) Najczęściej był to olej z krokosza.

Stylizacja:
Nieustannie używam ukochanego żelu z isany, jeszcze bez alkoholu, który wychwalałam tutaj. Czasem stylizuję włosy na glutka lnianego, ale wtedy łatwiej mi o przenawilżenie i muszę bardzo uważać ;)

Wcierki i przyrost:
Skończyła się akcja zapuszczania z Ewą, ja miałam troszkę życiowych zawirowań i przystopowałam z wcieraniem, co włosy i cebulki odczuły ;) Przyrost marniutki, niecały cm, no cóż ;)

Jak Wasze włosy mają się w czerwcu? :) Możecie mi podesłać linki do Waszych włosowych aktualizacji:) Całuję :*