16:57:00

Pielęgnacja włosów zgodnie z metodą Curly Girl - dlaczego rezygnuję?

Pielęgnacja włosów zgodnie z metodą Curly Girl - dlaczego rezygnuję?
Witajcie Kochani :)
Pewnie zauważyłyście, że ostatnio mniej mnie na blogu jak i na naszej zakręconej, facebookowej grupie. Miałam małe zawirowania domowe, dodatkowo opieka nad ząbkującym Maluchem i jego starszym bratem ostatnio mocno mnie zmęczyła, a życie troszkę przytłoczyło. Wiecie, jak jest ;) Na bloga nie miałam siły, ani czasu. Wieczorem, zamiast siąść do komputera czy myć włosy - marzyłam tylko o tym, żeby posiedzieć w ciszy albo włączyć odmóżdżający serial - pierwsza miłość górą ;) Może pamiętacie, jak pisałam Wam na początku września o wprowadzeniu pielęgnacji włosów zgodnej z metodą curly girl. Sumiennie stosowałam się do niej przez prawie 2 miesiące. Zbliża się 3 miesiąc, muszę niestety z niej zrezygnować. Zaraz napiszę Wam, co jest przyczyną ;)



Co i jak?
Przyczyną jest między innymi ten Mały przystojniak, którego widzicie wyżej. Ząbkowanie w pełni, ja mam jeszcze dodatkowe zlecenia i zobowiązania poza blogiem, starszego Synka, Męża, no i siebie, która też potrzebuje oddechu i odpoczynku ;) Oczywiście mam Męża, która ogromnie mi pomaga, ale pewnych rzeczy za mnie jednak nie zrobi ;) A ja wieczorem wolę zwyczajnie odpocząć czy spędzić czas ze Starszakiem, który również potrzebuje mamy. I nie liczy się dla niego to, jakie loki mam na głowie ;) Pielęgnacja włosów zgodna z metodą CG za dużo mnie kosztowała. Dlaczego?
*Po 1 - mycie maską, które zajmuje więcej czasu, niż mycie delikatnym szamponem. Szampon zajmuje mi maksymalnie minutę, maseczkę trzeba masować, masować, masować i dokładnie spłukać.
*Po 2 - ugniatanie i stylizacja włosów - i tutaj moja największa bolączka. Kiedy nie ugniatam włosów, wystarczy, że je szybko wysuszę suszarką, bądź zostawię do naturalnego wyschnięcia, a później zawinę w ślimaka. W przypadku metody CG czas zajmuje mi wgniatanie żelu i suszenie, bo bez dyfuzora mam dużo słabszy skręt. Dodatkowo poranna reanimacja loków, kiedy każda minuta snu jest teraz na wagę złota. To nie dla mnie ;)
*Po 3 - idzie zima i w tym okresie lubię włączyć do włosowej diety silikonowe maseczki i silikonowe sera do końcówek :)

Jak teraz będzie wyglądać moja pielęgnacja i stylizacja włosów?
A dokładnie tak, jak opisałam TUTAJ :) Mycie delikatnym szamponem, później maska/odżywka silikonowa na 5 minut, silikonowe serum, suszarka lub suszenie naturalne i koczek ślimak. 

Mowa końcowa :)
Nie przeczę, że kiedyś może wrócę do tej metody. Włosy są jednak dla mnie, a nie ja dla nich ;) Z pewnością mogę powiedzieć, że pielęgnacja zgodnie z metodą CG wzmocniła mój skręt - niestety głównie 1 dnia. Drugiego dnia włosy potrafiły być tak gładkie, że bardziej przypominały lekkie fale, niż loczki. Jednak henna dość mocno je wygładziła i naturalnie dociążyła. Jednak zupełnie mi to nie przeszkadza :) Szykujcie się zatem na nowe włosowe, silikonowe nabytki i recenzje, będzie wreszcie o czym poczytać :) Ostatnio już kupiłam parę nowości.




O aktualnej pielęgnacji z silikonowymi produktami przyszykuję Wam jeszcze osobny wpis :) Całuję :*

16:59:00

Biolaven - odżywczy krem do rąk - idealny krem na co dzień ;)

Biolaven - odżywczy krem do rąk - idealny krem na co dzień ;)
Witajcie Kochani :)
Od jakiegoś roku przestawiłam się prawie zupełnie na kosmetyki naturalne czy ekologiczne, jeśli chodzi o pielęgnację twarzy czy ciała. Królują u mnie takie marki, jak sylveco, biolaven, vianek, ecolab czy le cafe de beaute. Dzisiaj chciałabym Wam napisać o pewnym bardzo przyjemnym kremie do rąk, który być może zauroczy i Was, zapraszam :) Przeczytajcie o kremie odżywczym do rąk firmy biolaven.



Skład:
Zaczniemy oczywiście od analizy składu :) Jeśli chodzi o kremy do rąk, uwielbiam te z zawartością mocznika, zwłaszcza wysoko w składzie. Tutaj mocznik mamy nieco dalej, krem jednak spisuje się całkiem ładnie. Zajrzyjmy do składu. Zaraz po wodzie widzimy olej sojowy, nawilżającą glicerynę, masło shea, olej z pestek winogron, dwa emulgatory, dwa emolienty, nawilżający mocznik, lecytynę, skwalan, masło z awokado, emolient, zagęszczacz, olejek lawendowy, konserwanty i zapach. Skład emolientowo-nawilżający.


Konsystencja i zapach:
Jeśli używałyście kosmetyków biolaven, to kojarzycie zapach doskonale :) Wyczuwam tutaj winogronowo-lawendową, charakterystyczną, całkiem przyjemną nutkę. Wiem, że niektóre osoby zapach tej serii drażni, ja bardzo go lubię ;) Krem ma średnio gęstą konsystencję, nie jest zbyt rzadki ani zbyt gęsty, taki w sam raz.


Działanie:
Idealny krem do rąk powinien dobrze nawilżać dłonie, ładnie pachnieć i nie wchłaniać się wieki. Krem ten spełnia wszystkie te warunki (acz nie jest moim ideałem - o nim napiszę Wam następnym razem). Krem odżywczy do rąk biolaven bardzo ładnie nawilża dłonie, choć nie wiem, czy poradzi sobie z takimi ekstremalnie suchymi, np. po mrozach czy bardzo częstym myciu w wysuszających środkach ;)  Sama przez kilka miesięcy nie używałam kremu do rąk - zupełnie zapomniałam po urodzeniu Małego, a stary gdzieś zgubiłam. Dodatkowo często kąpałam się w siarczanie magnezu, który to skórę dość mocno przesusza, przez co skóra moich rąk dostała nieźle w kość. Biolaven poradził sobie z nią całkiem dobrze, naprawdę ładnie nawilżył dłonie, pozbyłam się lekkich szorstkości i suchości. Wchłania się całkiem ładnie, choć nie aż tak błyskawicznie, jak inne kremy. Mamy tutaj jednak mocznik, który lubi się lekko lepić, za to mocznik cudownie nawilża, zatem muszę mu to wybaczyć ;) Mogę go z czystym sercem polecić dla lekko suchych dłoni i na co dzień. Do zadań specjalnych mam innego ulubieńca, którego pokazywałam Wam już niedawno na instagramie, napiszę o nim w następnym wpisie ;)


Macie swój ulubiony krem do rąk? Wiem, że chyba w rossmannie są jakieś nowe serie i zapachy, ale nie przyglądałam im się specjalnie :) Całuję :*

20:50:00

Efekty po dwóch miesiącach pielęgnacji CG - Curly Girl

Efekty po dwóch miesiącach pielęgnacji CG - Curly Girl
Witajcie Kochani :)
Już ponad dwa miesiące stosuję pielęgnację CG - czyli Curly Girl, która dedykowana jest szczególnie właścicielkom falowanych i kręconych włosów. Ogólne zasady tej pielęgnacji są takie: myjemy włosy delikatnie, najlepiej odpowiednio dobraną do tego celu odżywką lub maską; unikamy produktów z silikonami i innymi oblepiaczami (quaternia, polyquaternia, guma guar i pochodne); unikamy produktów z alkoholem wysoko w składzie, nie czeszemy suchych włosów; ręcznik frotte zamieniamy na bawełnianą koszulkę. No i chyba tyle ;) Efekty miesięcznej pielęgnacji CG przedstawiłam Wam już w TYM POŚCIE.  Czas na dzisiejsze podsumowanie, zapraszam :)



1. Co się zmieniło po 2 miesiącach?
Włosy nadal ładnie się kręcą, acz wcale nie jakoś dużo mocniej, niż po miesiącu pielęgnacji ;) Nie wiem, czy przypadkiem to nie jest ich maksimum skrętu, ale dam im jeszcze szansę. W moim przypadku im włosy dłuższe, tym lepiej się kręcą i bardziej ten skręt widać. Są z pewnością dużo ładniej nawilżone - często stosuję nawilżające maseczki cien, bardzo pomaga również mycie włosów kallosem color zamiast szamponu. Zdjęcie powyżej i te, które zobaczycie niżej zostały zrobione kilka dni temu. Widać, że jak na moje możliwości - skręt jest całkiem przyzwoity. Włosy wydają się również krótsze, ponieważ lepiej się kręcą ;)



2. Jakich kosmetyków używam?
Włosy myję nadal oczywiście kallosem color - kupiłam już drugi słoiczek, muszę go mieć na stanie, bo dość dużo go zużywam - na jedno mycie jakieś 2 płaskie łyżki maski. Nie ma co sobie jej żałować przy takiej metodzie mycia włosów. Jeśli chodzi o odżywianie - używam praktycznie samych maseczek cien z lidla - oszalałam na ich punkcie ;) Moje recenzje możecie zobaczyć TUTAJ oraz TU. Czasami użyję starej i poczciwej odżywki o'herbal z lnem, jednak to cienie podbiły teraz moje serce ;)



Włosy bardzo często olejuję na nawilżającą odżywkę - w moim przypadku to faith in nature z jojobą. Stosuję też świetnie zapowiadający się olej - a mianowicie olej z czarnuszki, pełen kwasów omega 6 ;) Świetnie wypadł stosowany już na sucho oraz na odżywkę, niebawem napiszę Wam o nim coś więcej.



Stylizuję moje fale najczęściej żelem syoss men power hold, czasami isaną hidden control. Syoss idealnie spisuje się w czasie deszczu - zero puchu, czego nie mogę powiedzieć o isanie ;)




Chciałabym Wam pokazać jeszcze jedno zdjęcie, słabej jakości, bez lampy, zrobione telefonem. Na nim najlepiej jednak widać skręt ;)


Co tam ciekawego u Waszych włosów? Wybaczcie, jeśli porobiłam jakieś błędy, ale Mały ząbkuje i ledwo żyję :) Całuję :*

16:26:00

Maseczki cien professional - odbudowująca oraz wzmacniająca

Maseczki cien professional - odbudowująca oraz wzmacniająca
Witajcie Kochani :)
Oszalałam na punkcie  maseczek cien professional - recenzje trzech z nich możecie zobaczyć w TYM POŚCIE. Idealnie spisują się u mnie oprócz jednej, którą pokażę Wam w dzisiejszym poście ;) Maseczki te idealnie nadają się do metody CG - Curly Girl. Nie mają silikonów ani innych oblepiaczy, jest za to sporo aktywnych składników, takich jak oleje, nawilżacze, ekstrakty czy proteiny. Przeczytajcie o kolejnych moich zdobyczach :)



Składy:
Czymże były by moje recenzje bez dokładnego omówienia składów? :) Maseczka odbudowująca jest typowo proteinowa, a ta wzmacniająca - emolientowa ze sporym dodatkiem ekstraktów roślinnych. Wersja odbudowująca do złudzenia przypomina maskę biovax z keratyną i jedwabiem (choć różni się trochę składem i nie ma silikonu, jak biovax), zaś wersja wzmacniająca - biovaxa z bambusem i awokado ;) Spójrzmy na składy:


Zajmijmy się wersją czerwoną - proteinową. Po wodzie mamy dwa emolienty, następnie antystatyk, emolient - olej ze słodkich migdałów. Dalej ekstrakt z henny i morze protein - hydrolizowana keratyna, hydrolizowany jedwab oraz aminokwasy jedwabiu. Dalej lanolina - emolient, nawilżająca gliceryna i zapach. Jak dobrze, że gliceryny tutaj tak mało ;)

Czas na wersję zieloną - emolientową z dodatkiem roślinnych ekstraktów. Po wodzie standardowo dwa emolienty, dalej olej z awokado, antystatyk, ekstrakt z pędów bambusa, olej słonecznikowy, ekstrakt z henny, kolejny ekstrakt z bambusa i bambusa zwyczajnego. Lanolina - emolient, nawilżający gliceryna. Konserwanty, zapach.

Opakowanie, konsystencja, zapach:
Obie maseczki pachną prześlicznie, praktycznie tak samo, jak ich biovaxowe odpowiedniki. Mają dość gęstą, kremową konsystencję. Jedna saszetka mieści 20ml maseczki, mi wystarcza to na 2 aplikacje, ale ja daję naprawdę niewiele ;) Koszt jednej saszetki - 1,3 ;)


Działanie:
Zacznę od maseczki, która niestety nie spisała się na moich falach, tak samo jak jej biovaxowy odpowiednik - mowa o wersji wzmacniającej z bambusem i awokado. Olej awokado lubię, nie lubię za to ekstraktów roślinnych i pewnie bambusa ;) Maseczka słabo dociążała moje włosy, a po 2 aplikacjach pod rząd zwyczajnie je przesuszała. Za to kręciły się po niej nieco mocniej, zawsze tak mam, jak je lekko podsuszę, takie dziwaki. Za to mogę powiedzieć, że objętość faktycznie miałam jakby większą, ale to z przesuszu ;) Czas na jedną z moich ulubionych maseczek cien professional - wersję odbudowującą z keratyną i jedwabiem. Moje włosy kochają proteiny i emolienty, a tutaj mamy sporo i tego i tego. Fale zawsze mam po niej pięknie skręcone, dociążone, gładziutkie, takie, jak po odpowiednio użytych proteinach. Maseczka nie obciąża moich włosów, pięknie pachnie, taki niezbędnik dla osób, które chcą być CG. Muszę zrobić zapas saszetek, jakby je mieli wycofać albo co ;)




Lubicie maseczki cien lub biovax? :) Która jest Wasza ulubiona? Całuję :*

16:04:00

Zdjęcia moich włosów po różnych stylizatorach :)

Zdjęcia moich włosów po różnych stylizatorach :)
Witajcie Kochani :)
O tym, co może zrobić z włosami dobry stylizator - pisałam Wam już nie raz i nie dwa ;) Mogę użyć ulubionego oleju i najlepszej maseczki, ale jeśli wgniotę we włosy żel czy krem, za którym nie przepadają moje fale - praktycznie zawsze spotka mnie włosowa klęska ;) Chciałabym w dzisiejszym poście pokazać Wam, jak moje włosy prezentują się po różnych stylizatorach - głównie żelach i kremach.



1. Żel syoss men power hold
Na początek mój ulubiony żel, o którym piszę Wam już chyba od 2 lat ;) Zawsze mam po nim mocny skręt, warunkiem jest to, aby nałożyć go naprawdę niewiele (u mnie kilka groszków) oraz pod spód koniecznie zaaplikować odżywkę bez spłukiwania.





2. Żel syoss men max hold 
Brat mojego ukochanego syossa - nie spisuje się jednak dobrze. Spisuje się wręcz okropnie, pewnie przez zbyt dużą ilość gliceryny w składzie. Skręt podkreśla nawet dobrze, co z tego, jak włosy zaraz się puszą i dziwnie sklejają. Oj, produkt kompletnie nie dla mnie ;)




3. Żel isana hidden control 
Mój ulubiony żel, zaraz po ukochanym syossie power hold. Troszkę słabiej podkreśla skręt, ale mam po nim ładniejszą objętość. Ciężej z nim przesadzić - mogę nałożyć nawet łyżeczkę żelu. No i często pod spód nie daję już odżywki bez spłukiwania.




4. Żel bielenda z czarną rzepą
Kompletnie nie mogę dogadać się z tym żelem :) Po kilku godzinach puszy mi włosy, robi też dziwne strączki i słabo podkreśla skręt.




5. Marion satynowe mleczko do kręconych włosów
Zawsze, ale to zawsze mogłam po nim ujrzeć taki obraz nędzy i rozpaczy, jak widzicie poniżej. Puch, suchość, jakbym normalnie rozczesywała loki na sucho. Coś strasznego.




6. Isana krem do loków
Kolejny tragiczny produkt do stylizacji, którego używałam. Nakładałam go naprawdę troszeczkę, raz na bardzo mokre włosy, innym razem tylko wilgotne. Za każdym razem strąki i bardzo słabo podkreślony skręt, włosy jakby tłuste.




7. Żel lniany
Tutaj mamy przedziwną sytuację :) Raz żel spisuje się świetnie, innym razem bardzo źle. Najlepiej jest, jeśli użyję go w odpowiednią pogodę (niezbyt gorąco, niezbyt wilgotno, niezbyt sucho), nałożę sporą ilość koniecznie na ociekające wodą włosy nad wanną. Wtedy spisuje się tak, jak na zdjęciu poniżej:


Jeśli jednak nałożę go na odciśnięte z wody włosy, te kręcą się dużo słabiej i robią się takie dziwne strączki, jak na zdjęciu niżej:



8. Krem do loków boots
Niby nie jest zły, ale słabo podkreśla mi skręt, a dodatkowo za kilka godzin włosy zaczynają się strączować. Lubię go za to bardzo do reanimacji skrętu na drugi dzień :)




9. Żel isana styling gel power
Chodzi mi o tą starszą wersję bez alkoholu, teraz niestety są już tylko żele z alkoholem. Spisywał się u mnie idealnie, nakładałam kilka groszków, strasznie żałuję, że zmienili skład na gorszy.





Z tego wszystkiego wychodzi, że najlepiej spisują się u mnie żele z mocnymi polimerami, nałożone w niewielkiej ilości - i tego będę się trzymać. Kremy i mleczka niestety na minus ;)