10:54:00

Włosy w maju 2015r.

Włosy w maju 2015r.
Witajcie Kochani :)
Dzisiaj bez zbędnych wstępów - zapraszam na majową włosową aktualizację - a w niej powrót kręciołków :):):) Zobaczcie, jak moje włosięta prezentowały się pod koniec miesiąca:


Tutaj włosy do słoneczka, dlatego bardziej rudawe. Zdjęcia bez lampy:
A tutaj już w pochmurny dzień, stąd kasztanowy odcień :) Oba zdjęcia bez lampy.


Co słychać u moich włosów?
Moje włosy zrobiły mi psikusa i postanowiły zacząć się kręcić - i to jak :):) Nic jednak nie dzieje się samo - pomogłam im ;) Czułam już, że są mocno ciężkie, śliskie, gładkie - nie zestrączkowane, ale takie jakby za śliskie, za zdrowe. Oczyściłam je aż trzy razy szamponem pokrzywowym barwy - zaczęły skrzypieć z czystości dopiero po trzecim umyciu. Po tym zaczęły się kręcić - a ja tym samym bardzo mocno ograniczyłam silikony, żeby zobaczyć, na jaki skręt stać moje włosięta przy tej długości :)

Olejowanie:
Włosięta olejowałam moim ukochanym olejem z krokosza barwierskiego, hymny pochwalne możecie przeczytać w tym poście.  Niestety już się kończy, teraz chyba w ruch pójdzie olej awokado z fitomedu, który dostałam w ostatniej paczuszce :)

Mycie:
Nic się nie zmieniło - na co dzień używam nieustannie rewelacyjnych balsamów mrs. potters, tym razem wersji z aloesem i jedwabiem. Do oczyszczania - wyżej wspomniany szampon pokrzywowy barwy, dokończyłam również szampon isany z mocznikiem, recenzję możecie przeczytać tutaj. Raczej do niego nie wrócę ;)

Odżywianie:
W maju ograniczyłam mocno silikonowe produkty, żeby falom łatwiej było się kręcić. Dokończyłam odlewkę świetnej odżywki garniera z kokosem i kakao. Testuję również kilka nowości, które pokazywałam Wam już w tym poście - a dokładniej zaczęłam używać maseczek fitokosmetik: do włosów farbowanych z olejem arganowym oraz profesjonalną - intensywne odżywienie. Kilka razy w użyciu był również kallos botox :) Na skórze głowy lądowała czasem maseczka drożdżowa babuszki agafii, ale już nie co mycie, może raz w tygodniu. Balsam żurawinowy ecolab musi niestety poczekać na swoją kolej, choć nie wiem, jak długo wytrzymam ;) Nadal nie używam odżywek bez spłukiwania, strączkują moje coraz zdrowsze włosy - przynajmniej jeden zakup mniej :D

Zabezpieczanie:
Staram się ograniczać silikonowe serum, żeby fale miały lepszy skręt, w roli czegoś zabezpieczającego idealnie spisuje się kropla oleju z kiełków pszenicy albo z krokosza :)

Stylizacja:
Wyjęłam z zapasów mój ukochany żel, którego zapasy mam jeszcze od mojej kochanej włosowej siostry Agnieszki :) Piszę oczywiście o męskim żelu z isany, którego wychwalałam tutaj. W użyciu jest również niezastąpiony żel lniany, który służy mi także bardzo dobrze do reanimacji włosów ;) Właśnie, muszę zrobić post, jak obecnie reanimuję moje fale ;)

Wcierki i przyrost:
Kończy mi się trzecia buteleczka sprayu z szungitem od fratti - wychwalałam go już tutaj. Zażywam również witaminki z grupy B oraz D, codziennie bądź co drugi dzień gotuję własnoręcznie ususzony skrzyp i piję - bardzo dobry :) Włosięta w tym miesiącu jednak nie poszalały, urosły niewiele ponad 1 cm, może w czerwcu już bardziej zaskoczą ;) W tym poście możecie zobaczyć, czym aktualnie przyspieszam porost włosów :)


Co tam słychać dobrego u Waszych włosów, nie sprawiły Wam większych problemów co? :) Całuję ;*











15:57:00

Szampon isany z mocznikiem - nawilżaczom mówimy nie ;)

Szampon isany z mocznikiem - nawilżaczom mówimy nie ;)
Witajcie Kochani :)
Trąbię od dawna, że uwielbiam myć włosy odżywką - i tak też na co dzień czynię :) Czasem jednak moim włosiętom trzeba troszkę oczyszczenia. Od jakiegoś czasu zaczęły marudzić na ziołowe, mocne szampony do włosów. Postanowiłam zatem poszukać czegoś delikatniejszego, jednak oczyszczającego, ale nie ziołowego. Kilka miesięcy temu wzięłam z rossmanowskiej półki znany i lubiany szampon isany z mocznikiem. Czy jestem zadowolona? Przeczytajcie :)


Szampon isany z mocznikiem


Skład:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Urea, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Glycerin, Panthenol, Polyquaternium-7, Starch Hydroxypropyltrimonium Chloride, Styrene/Acrylates Copolymer, Glycol Distearate, Laureth-4, Parfum, Citric Acid, Sodium Benzoate, Formic Acid.

Szampon ma w składzie kilka detergentów, w tym mocniejszy SLES. Znajduje się tu także potencjalnie drażniący chlorek sodu, a także kilka nawilżaczy: bardzo wysoko mocznik, dalej gliceryna i panthenol. Jest kilka emolientów, a także oblepiaczo-kondycjoner - przez to szampon na dłuższą metę może nie doczyszczać włosów, choć kto wie ;)


Konsystencja i zapach:
Szampon ma średnio gęstą konsystencję, jest w sam raz :) Zapach niestety drażni, jest chemiczny, jakby lekko kwaśny, no średnio przyjemny, ale da się przeżyć ;) 


Działanie:
Od ponad miesiąca używam go jako jedynego szamponu oczyszczającego, wcześniej był szampon fitomedu ;) Jak na razie włosięta nie są oblepione, produkt ładnie, choć delikatnie oczyszcza, a silikonów i oblepiaczy sobie ostatnio nie szczędziłam ;) Włosięta po jednokrotnym użyciu lekko skrzypią, choć nie tak mocno, jak po ziołowych, agresywnych szamponach. Włosy nie plączą się po nim jakoś koszmarnie, choć warto nałożyć maskę czy odżywkę. Nie są  wysuszone, choć u mnie szampon zostawia pewien charakterystyczny efekt - odstają mi pojedyncze włoski na długości i u nasady, pewnie przez sporą zawartość nawilżaczy. Nie powiem, trochę mnie to denerwuje, może nawet nie trochę. Niby nie przesusza, tylko te odstające włoski. No mam mieszane uczucia i nie wiem, czy do niego wrócę. Skalp nie marudzi, wręcz jest ukojony i taki świeży :) Ale długość już marudzi ;)


O taki efekt pojedynczych, odstających włosków mi chodzi, chyba już za bardzo przywykłam do efektu gładziutkich włosów po myciu odżywką i dlatego marudzę :P

Lubicie się z nim? :) Jakie są Wasze ulubione szampony? Całuję :*








17:27:00

Półprodukty do pielęgnacji włosów - mój niezbędnik

Półprodukty do pielęgnacji włosów - mój niezbędnik
Witajcie Kochani :)
Naturalną pielęgnacją zarówno włosów, jak i cery interesuję się już długo, bo zaczęło się gdzieś w 2010 roku :) Od tej pory przetestowałam masę półproduktów. Ostatnio stawiam jednak na minimalizm, lodówka nie pęka już w szwach, ponieważ poznałam swoich ulubieńców :) O moich ulubionych półproduktach do pielęgnacji twarzy pisałam już w tym poście, dzisiaj przyszedł czas na ulubieńców w pielęgnacji włosów - zapraszam :)





1. Keratyna hydrolizowana
Keratyną jest moją ulubioną proteinką - nie puszy i nie matowi włosów, a sama doskonale podkreśla skręt moich fal. Włosięta są po niej jakby takie wizualnie grubsze, są elastyczne i sprężyste, pięknie błyszczą. No niezbędnik :) Moje włosy są bardzo proteinolubne, dlatego potrzebują protein, a najlepiej właśnie keratyny ze 2 razy w tygodniu. Najczęściej dokapuję kilka kropel do emolientowej maseczki. Więcej o keratynie w pielęgnacji włosów pisałam już TUTAJ.  Myślę, że keratyna jest proteiną, którą jako pierwszą warto przetestować, jeśli macie ochotę na zakupy półproduktowe.

2. Mleczka roślinne
Mleczka roślinne (np. migdałowe, winogronowe, owsiane, bawełniane) poznałam już dawno temu, a zaczynałam od migdałowego :) To wspaniałe połączenie emolientów, protein i humektantów. Mleczka takie sprawiają, że moje fale są lepiej skręcone, takie mięsiste, nawilżone i bardzo miłe w dotyku. Również dodaję kilka kropel do maseczki, czasem do proteinowej, czasem do emolientowej. Są naprawdę tanie, a tak mało znane - naprawdę polecam choć spróbować :) Więcej o nich w TYM POŚCIE. Mleczka roślinne pięknie spisują się także w pielęgnacji twarzy - można dodać kapkę do kremu, serum czy toniku - pięknie nawilżają i wygładzają ;)

3. Panthenol
Nie przepadam za nawilżaczami do włosów, jednak panthenol uwielbiam i od czasu do czasu używam :) Świetnie spisuje się jako dodatek do łagodzącej i nawilżającej maseczki do przesuszonego i swędzącego skalpu. Dodaję czasem także kilka kropel do mocno emolientowej maseczki lub odżywki - fale mam po nim cudownie nawilżone, gładkie i mięsiste - no i najczęściej się nie puszą, jak to bywa prawie zawsze po glicerynie ;) Więcej o tej cudownej witamince możecie przeczytać TUTAJ.  Panthenol świetnie nadaje się również do pielęgnacji cery wrażliwej, naczynkowej czy suchej. Od dawna dodaję go do mojego toniku z glukonolaktonem, można robić z nim również sera czy kremy.

4. Oleje
Czymże byłaby moja pielęgnacja włosów bez olejów? :) Bardzo często dodaję kilka kropel do masek i odżywek do spłukiwania, ponieważ moje włosy kochają emolienty. Dobrze dobrany olej (np. z pestek śliwki, z pestek moreli, z kiełków pszenicy, z pestek dyni, z krokosza) wspaniale dociąża i nadaje piękny blask moim falom. Dzięki nim pozbywam się także większej ilości puchu ;) Dużo olejowych informacji znajdziecie w OLEJOWEJ ZAKŁADCE. Oleje świetnie spisuję się także w pielęgnacji twarzy, w duecie z żelem hialuronowym --> klik, a także w pielęgnacji ciała - wklepane w lekko wilgotną skórę po kąpieli. Bez olejów nie da się żyć ;);)


Stosujecie półprodukty w pielęgnacji włosów? Macie swoje ulubione? :) Całuję :*

20:00:00

Niedziela dla włosów z olejem z kiełków pszenicy oraz odżywką garniera z kokosem i kakao - jest skręt, jest skręt :)

Niedziela dla włosów z olejem z kiełków pszenicy oraz odżywką garniera z kokosem i kakao - jest skręt, jest skręt :)
Witajcie Kochani :)
Ostatnimi czasy czułam, że moje włosy chcą się kręcić, jednak nie chcę im na to pozwolić. Czułam, że mimo oczyszczania raz na tydzień, nadal są czymś oblepione. Silikonów i quaterniów sobie ostatnio nie szczędzę, dlatego kilka dni temu postanowiłam oczyścić fale porządnie - umyłam je aż trzy razy szamponem pokrzywowym z barwy. O dziwo - charakterystyczne skrzypienie pojawiło się dopiero po tym trzecim umyciu - ale pojawił się skręt - i to całkiem niemały ;) Ale nie o tym będzie dzisiejsza niedziela dla włosów - dziś postanowiłam im troszkę wynagrodzić to kilkukrotne oczyszczenie, bo jednak są po nim suche ;) Zobaczcie, co tam dobrego włosy dostały dzisiejszego dnia.


Olejowanie: olej z kiełków pszenicy na suche włosy
Mycie: balsam mrs. potters z aloesem x2
Odżywianie: odżywka garnier z olejem kokosowym i masłem kakaowym
Stylizacja: męski żel isana bez alkoholu, ze starym składem
Suszenie: suszarka z dyfuzorem do 70%


Fale naolejowałam olejem z kiełków pszenicy na suche włosy, na kilka godzin - jest to jeden z moich ulubionych olejów :) Następnie zmyłam je dwukrotnie balsamem mrs. potters z aloesem, a jako odżywkę do spłukiwania nałożyłam garniera z olejem kokosowym i masłem kakaowym - zauważyłam, że starczył mi na jeszcze jeden, ostatni raz, a coś mi się przewidziało, że już go skończyłam :) Po jakiś 15 minutach zmyłam go i na takie dość mocno mokre włosy nałożyłam 2 malutkie porcje żelu - męski żel z isany, bez alkoholu, ze starym składem :) Poguniatałam z 3 minutki i wysuszyłam je suszarką z dyfuzorem, do jakiś 70%, potem doschły naturalnie. Po wyschnięciu - odgniotłam delikaniuśkie sucharki z żelu. Po kilku godzinach prezentowały się tak:

Oba zdjęcia są bez lampy, to z lewej bardziej do słoneczka, z prawej bez słoneczka:

Tutaj zdjęcie kawałka włosów z mojego instagrama, z lampą :)

Skręt mnie zadziwił - widać potrzebne im było mocne, naprawdę mocne oczyszczanie z silikonów i innych oblepiaczy. Teraz znowu mam ochotę wydobywać z nich skręt :) Postanowiłam, że hennować na razie będę tylko odrost, ponieważ henna też nieco skręt mi osłabiała. Ale wracając do tematu - włosy były bardzo ładnie skręcone, skręt utrzymał się do samego wieczora. Pewnie rano trzeba będzie je reanimować, ale nie mam z tym problemu ;) Fale były takie mięsiste, już całkiem ładnie nawilżone i dociążone. To lubię :):) Strączków brak :):)


Dopieściłyście włosy w weekend? :) Całuję :*



00:30:00

Czym aktualnie przyspieszam porost włosów?

Czym aktualnie przyspieszam porost włosów?
Witajcie Kochani :)
Od kilku miesięcy intensywnie przyspieszam porost włosów - moje włosięta same z siebie rosną dość wolno, bo przeważnie niecały 1cm miesięcznie. Czasem nawet miałam wrażenie, że urosły 0,5cm albo praktycznie nic ;) Ale to było za czasu dużych stresów, teraz jest nieco lepiej. Od jakiegoś czasu zamarzyły mi się długie włosy - ale nie przesadnie długie, takie za zapięcie od stanika na początek, potem pomyślimy :) Odkąd przestałam nałogowo obcinać smętne ogonki, włosy wreszcie zaczęły rosnąć, a ja zaczęłam dzielnie łykać witaminki i wcierać wcierki. Czym aktualnie przyspieszam porost włosów? Zobaczcie same :)




W buteleczce po wcierce joanny jest spray antyoksydacyjny z szungitem od fratti, o którym pisałam Wam już TUTAJ. Bardzo polubiłam się z tym produktem, a ponieważ jako jeden z nielicznych nie podrażnia za bardzo mojego skalpu - mam już 3 buteleczkę ;) Sprayu używam przed myciem, na jakąś godzinkę.

Po umyciu włosów szamponem albo odżywką myjącą, na czas trzymania na włosach maseczki, aplikuję na skalp balsam-aktywator wzrostu od banii agafii. Niedługo napiszę recenzję, lubimy się :) Trzymam go 15-20 minut, po czym dokładnie spłukuję.

Na zdjęciu widzimy też zestaw witaminek - oba produkty z firmy swanson, można dostać na allegro ;) Jest to zestaw witamina B-complex oraz D w sporej dawce. Jak wiemy, wszystkie te witaminki mogą ładnie wspomóc wzrost włosów. Oczywiście stawiam też na zdrową dietę - jaja, masło, warzywa i trochę owoców ;)

Do tego wszystkie dołącza skrzyp, który dzielnie suszę, żeby mieć też zapasy na zimę :) Gotuję go codziennie przez 20-30 minut, po czym piję cieplutki. Bardzo mi smakuje. Nie mogę go teraz łączyć niestety z pokrzywą, gdyż zaczęła mi po niej wychodzić alergia - całe ciało swędzi i nie mogę przestać się drapać. Po skrzypie na szczęście nie mam tego problemu :)


Zapuszczacie włosy? :) Czym aktualnie przyspieszacie porost? Całuję :*

02:00:00

Lekki krem brzozowy od sylveco - świetny, kiedy umiejętnie go użyję :)

Lekki krem brzozowy od sylveco - świetny, kiedy umiejętnie go użyję :)
Witajcie Kochani :)
Kilka miesięcy temu skusiłam się na mój pierwszy kosmetyk firmy sylveco - lekki krem brzozowy. Sama firma bardzo mnie ciekawi, mają wspaniałe kosmetyki o jeszcze wspanialszych składach :) Na pewno w przyszłości skuszę się na ich maskę i odżywkę do włosów :) Tymczasem chciałabym Wam napisać kilka słów o bardzo popularnym, lekkim kremie brzozowym. Początkowo nie porwał mnie, potem znalazłam na niego idealną metodę używania, przeczytajcie ;)


Lekki krem brzozowy od sylveco 



Skład:
Skład: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Glycine Soja Oil, Xylitol, Sorbitan Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit, Glyceryl Stearate, Argania Spinosa Kernel Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Stearic Acid, Sucrose Cocoate, Cetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Betulin, Tocopheryl Acetate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Allantoin, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid, Saponaria Officinalis roqt Extract, Lupeol, Oleanolic Acid, Betulinic Acid.

Jak możecie się domyślać, to właśnie skład kremu tak mnie skusił - jest piękny :) Znajdziemy tutaj masę emolientów, w tym olej z pestek winogron, olej sojowy, następnie masło shea, olej arganowy, olej jojoba. Jest także kilka nawilżaczy - ksylitol, betulina, ekstrakt z aloesu i łagodząca alantoina. Pod koniec składu - ekstrakt z mydlnicy lekarskiej

Konsystencja i zapach:
Zapach jest dość kontrowersyjny, ciężko mi go do czegokolwiek przyrównać. Czuć tu naturę, ale jakby nie ziółka, to może ta brzoza ;) Na szczęście dość szybko znika, bo zapachem nie powala. Konsystencja to takie średnio gęste mleczko, bardzo przyjemna.

Opakowanie:
Lekki krem brzozowy sylveco zapakowany był w kartonik, który oczywiście już wyrzuciłam :) Na kartoniku bardzo ładnie opisany był skład, właściwości i poszczególne składniki. Wielki plus dla producenta, lubię takie dopieszczone opakowania :) Buteleczka z pompką bardzo uprzyjemnia aplikację. Szkoda, że nie widać tylko ubytku kosmetyku. 

Działanie:
Po zachwytach na blogach i KWC spodziewałam się, że krem i mnie zachwyci. Solo jednak jedynie natłuszczał i bardzo lekko nawilżał - moje przesuszone czoło dość szybko zaczęło protestować. Znalazłam jednak na niego sposób. Albo mieszam go na dłoni z kroplą żelu hialuronowego i taką mieszankę wklepuję w twarz, albo wklepuję go w dość mocno wilgotną od nawilżającego hydrolatu skórę (np. lipowego czy z kwiatów jaśminu). Można też nałożyć go na jakiś nawilżający tonik ;) Jeśli użyję go właśnie w taki sposób, działa wyśmienicie :) Cera jest gładziutka, mięciutka, wspaniale nawilżona i zregenerowana. Cudownie łagodzi podrażnienia! :) Pięknie radzi sobie z moimi suchymi skórkami. Warunkiem jest tylko użycie go z żelem ha albo na wilgotną skórę ;) Wchłania się dość szybko, jednak u mnie pozostawia bardzo leciutką powłoczkę - mnie to osobiście nie przeszkadza, właścicielki bardzo tłustych cer mogą być zawiedzione - taki lekki, jak mówi nazwa to on na pewno nie jest ;)

Miałyście już któryś z kosmetyków od sylveco? Mnie kusi teraz ten zwykły, brzozowy, ponoć fajny z niego tłuścioszek :) Całuję :*

09:07:00

Odżywka garnier z masłem kakaowym i olejem kokosowym - no to jak to jest z tym kokoskiem? :)

Odżywka garnier z masłem kakaowym i olejem kokosowym - no to jak to jest z tym kokoskiem? :)
Witajcie Kochani :)
Ostatnio zasypuję Was recenzjami, bo troszkę mi się ich nazbierało, a w ostatnich miesiącach mało co recenzowałam ;) Chciałabym Wam dzisiaj napisać o odżywce garniera z masłem kakaowym i olejem kokosowym. Ta wersja jest niestety u nas niedostępna, a szkoda. Dostałam odlewkę i czym prędzej się z nią rozprawiłam, bo w odlewkach zaczynam tonąć :) Jesteście ciekawe, czy polubiłam się z kokoskiem?



Skład: 
Aqua/Water, Cetearyl Alcohol, Elaeis Guineensis Oil/Palm Oil, Behentrimonium Chloride, CI 17200/Red 33, Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil, Hydroxycitronellal, Stearamidopropyl Dimethylamine, Theobroma Cacao Butter/Cocoa Seed Butter, Chlorhexidine Dihydrochloride, Benzyl Salicylate, Linalool, Isopropyl Alcohol, Caramel, Citric Acid, Hexyl Cinnamal, Glycerin, Parfum/Fragnance 

Tradycyjnie zaczniemy już od analizy składu :) A ten jest bardzo ładny - mamy sporo emolientów, w tym olej palmowy na 3 miejscu w składzie, kawałek dalej olej kokosowy oraz masło kakaowe. Są także dwa antystatyki i nawilżająca gliceryna, ale na szarym, szarym końcu, tuż przed zapachem. Moje włosy czują, że nie ma jej zbyt dużo ;) W odżywce znajduję się także potencjalnie wysuszający alkohol.

Konsystencja i zapach:
Odżywka jest dość rzadka, mam wrażenie, że troszeczkę rzadsza, od wersji awokado i karite. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że będzie gęstsza ;) Zapach - czuję tu lekko kakao, kokosa nie wyczuwam. Przyjemny, lekki, nienachalny, nie wyczuwam go na włosach po zmyciu produktu.

Działanie:
Najważniejsze, czyli działanie. Mamy tu 3 oleje i masła nasycone - palmowy, kokosowy oraz masło kakaowe. Pamiętacie, jak niedawno pisałam Wam w TYM POŚCIE, że po spadku porowatości włosów na niższą polubiłam się z kokosem? I faktycznie - polubiłam się i z nim i chyba z resztą nasyconych, muszę to jeszcze sprawdzić :) Odżywka spisuje się na moich włosach bardzo ładnie. Są gładziutkie, przyjemnie dociążone, błyszczące i mięciutkie. Mam jedno zastrzeżenie, jeśli chodzi o tą miękkość - jak dla mnie są troszeczkę za miękkie - nie są spuszone, ale takie właśnie lekko za miękkie, zwłaszcza, jeśli używam odżywki co mycie. Dużo lepiej spisuje się, zaaplikowana raz na tydzień. Lubi mnie lekko obciążyć, jeśli nałożę jej zbyt dużo albo na zbyt długo. Spokojnie wystarcza jej 5 mninutek :)  Myślę, że powinna ładnie spisać się na suchych z natury włosach, ale raczej tych o niższej porowatości ;) Choć wysoka również może spróbować, jak się na nią natknie za granicą, nie jest droga ;)


Zamieszczam efekt po użyciu garniera, zdjęcie z lampą oraz bez niej:


Którego garniera lubicie najbardziej? :) Całuję :*

00:30:00

Planeta organica afryka - maska z olejem awokado

Planeta organica afryka - maska z olejem awokado
Witajcie Kochani :)
Ponad rok temu zachwycałam się odżywką od PO afryka z olejem arganowym - recenzję możecie jeszcze raz przeczytać TUTAJ :) Produkt tak mi się spodobał, że następnym razem sprawiłam sobie maseczkę z olejem awokado oraz odżywkę z olejem makadamia. Chciałabym Wam dzisiaj napisać o kolejnym wspaniałym, emolientowym produkcie z tej serii.


Planeta organica afryka - maska z olejem awokado


Skład:
Aqua with infusion of Organic Persea Gratissima Fruit Oil (organiczny olej avocado), Coconut Milk Extract (mleczko kokosowe), Litchi Chinensis Fruit Extract (liczi), Vitus Vinifera Seed Oil (olej z pestek winogron), Myrtus Communis Oil (olej z mirtu), Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Cetrimonium Chloride, Glyceryl Stearate, Polyquaternium-37, Retinyl Palmitate, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethylcellulose, Parfum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid.

W składzie mamy mieszaninę wody z : olejem awokado, nawilżającym mleczkiem kokosowym, ekstraktem z liczi, olejem z pestek winogron oraz eterycznym olejem z mirtu. Po mieszaninie: emolient, antystatyk, kolejny emolient, oblepiaczo-kondycjoner i witaminki - A oraz E. Skład jest bardzo emolientowy, producent zapewnia, że mamy tutaj aż 15% oleju awokado :)

Konsystencja i zapach:
Maseczka ma bardzo przyjemną, średnio gęstą konsystencję, przyjemnie nosi się na włosach. Zapach jest prześliczny, taki tropikalny, wyczuwam jakby ananasa i liczi :) Utrzymuje się lekko na włosach po zmyciu, ale niestety dość krótko.

Opakowanie:
No, maseczki z tej serii mają dużo lepsze opakowania, niż twarde, prostokątne odżywki :) Tutaj mamy tubę, z klapką, maseczka wychodzi z niej bez problemu. Bardzo podobają mi się te ciemno-brązowe opakowania :)

Działanie:
Lubicie olej awokado? Mnie kiedyś, za czasów wyższej porowatości leciutko puszył, teraz jednak maseczka spisała się DOSKONALE :):) Pozostawia włosy gładziutkie jak jedwab, tak miłe w dotyku, że aż miałam ochotę je cały czas głaskać. Cudownie nawilżone i błyszczące. Maseczka pięknie dociąża, ale bez utraty objętości - taki efekt bardzo, bardzo lubię. Osłabia nieco skręt, zapewne przez to wygładzenie i dociążenie. Absolutnie nie puszy, nic nie fruwa nam wokół głowy, fale bardzo ładnie się po niej układają :) Czy obciąża? Mnie delikatnie tak, jednak chyba mniej, niż wspomniana na początku odżywka z 12% olejem arganowym. Maseczkę z awokado mogę z czystym sercem polecić wszystkim suchych i zniszczonym włosom - mam nadzieję, że zadowoli Was tak, jak mnie :)

 
Szkoda, że nie mam zdjęć po maseczce, postaram się to nadrobić :) Miałyście już to małe cudo, albo inny produkt z serii afrykańskiej? Całuję :*

10:43:00

Niedziela dla włosów z balsamem PO afryka z makadamią oraz olejem krokoszowym

Niedziela dla włosów z balsamem PO afryka z makadamią oraz olejem krokoszowym
Witajcie Kochani :)
W dzisiejszej niedzieli dla włosów użyłam moich ulubionych produktów, zatem i efekt jest bardzo przyjemny :) Czułam już, że włosy potrzebują małego oczyszczania, na szczęście nie zniweczyło to efektów włosowej pielęgnacji.


Olejowanie: olej z krokosza na 3 godzinki na suche włosy
Mycie: szampon fitomed do włosów normalnych i suchych
Odżywianie: balsam planeta organica afryka z olejem makadamia
Odżywka b/s: rozwodniony balsam green pharmacy z olejem arganowym i granatem
Końcówki: kuracja marokańska z avonu


Włosy naolejowałam krokoszem na jakieś 3 godzinki, na suche włosy. Po tym czasie umyłam je  szamponem fitomedu do włosów normalnych i suchych. Bardzo lubię go jako szampon oczyszczający :) Na czas kąpieli nałożyłam balsam planeta organica afryka z olejem makadamia, bez żadnych dodatków - sam jest już wystarczająco odżywczy. Spłukałam, po czym w mokre włosy wgniotłam odrobinkę rozwodnionego balsamy green pharmacy z olejem arganowym i granatem - to moja niezawodna odżywka bez spłukiwania :) Rozczesałam włosy delikatnie grzebieniem, wgniotłam kropelkę kuracji marokańskiej z avonu, którą Wam ostatnio zachwalałam i zostawiłam włosy do naturalnego wyschnięcia. Kiedy były już całkiem suche, zawinęłam je na pół godzinki w pętelkę. Po rozwinięciu i pochodzeniu chwilkę w rozpuszczonych włosach, prezentują się tak:

Po lewej stronie zdjęcie z lampą, po prawej bez :) Niestety w pochmurny dzień.


Zawsze obawiam się troszkę, jak moje włosy będą wyglądać po oczyszczaniu ;) Szampon fitomed jednak nie przesusza ich tak, jak inne, mocniejsze ziołowe specyfiki. Włosięta w dotyku były całkiem przyjemne, gładkie i nawilżone. Dość dobrze dociążone, choć bywało lepiej, nie mogę jednak narzekać ;) Falka słaba, jak to po sporej ilości emolientów i lekkiej pętelce ;) Ważne, że włosy się nie puszyły i były zdyscyplinowane.
Jak Wasze weekendowe włosowe poczynania? Testowałyście coś nowego? :) Całuję :*

10:29:00

Maseczka marion do włosów farbowanych na czerwienie - ideał podkreślający kolor?

Maseczka marion do włosów farbowanych na czerwienie - ideał podkreślający kolor?
Witajcie Kochani :)
Odkąd hennuję włosy, namiętnie poszukuję dobrej maski bądź odżywki, która ładnie podkreśli czerwonawy kolor moich włosów. Kiedy miałam naturalny kolor, bardzo lubiłam maseczkę mariona, podkreślającą brązy - jej recenzja jest TUTAJ. Tym razem skusiłam się na wersję do czerwieni. Czy spodobała mi się tak samo? Przeczytajcie ;)



Skład:
Aqua, Cetyl Alcohol, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Cetearyl AlcoholCeteareth-20, Hydrolyzed Keratin, Isopropyl MyristatePrunus Amygdalus Dulcis OilTriticum Vulgare Germ Oil, Ascorbyl Palmitate, Polyquaternium-10, PanthenolTocopheryl Acetate,Glycerin, Papaver Rhoeas (Red Poppy) Petal ExtractHibiscus Sabdariffa Flower Extract,ParfumPolyquaternium-59 (and) Butylene GlycolBenzyl Alcohol (And) Methylchloroisothiazolinone (And) Methylisothiazolinone, Methylparaben, PropylparabenBasic Red 51, 3-Nitro-p-HydroxyethylaminophenolCitric AcidTriethanolamineSodium Benzoate,Potassium Sorbate.

Skład jest emolientowo-nawilżająco-proteinowy. Zaraz po wodzie znajdziemy emolient, nawilżacz, antystatyk, kolejny emolient i emulgator. Dalej hydrolizowana keratyna, emolient, olej ze słodkich migdałów, olej z kiełków pszenicy, dalej witaminki, kondycjoner - może obciążać, panthenol - nawilżacz, gliceryna - nawilżacz, ekstrakt z hibskusa i maku polnego. Potem już zapach, konserwanty i barwniki.


Konsystencja, zapach i opakowanie:
Maseczka ma bardzo intensywny, czerwony kolor. Na szczęście nie zafarbowała mi dłoni, ale od razu zmyłam ją wodą z mydłem, może dlatego ;) Kolor jest kosmetyczny, dość intensywny, nawet przyjemny. Konsystencja - nie jest zbyt gęsta, bardziej określiłabym ją jako odżywkę, nie maseczkę. Na szczęście nie spływa z włosów. Opakowanie zawiera 2 saszetki, całość wystarcza mi na 4-5 użyć ;)


Działanie:
Bardzo zależało mi na tym, żeby maseczka podbijała czerwono-kasztanowy kolor moich włosów między kolejnymi hennowaniami. Radzi sobie z tym świetnie, muszę jedynie używać jej przynajmniej raz na tydzień, żeby efekt się utrzymywał. A co z resztą właściwości? Pięknie podkreśla skręt - pewnie przez zawartość mojej ukochanej proteinki - keratyny hydrolizowanej. Wyczuwalnie nawilża, dość dobrze dociąża, choć mogłaby to robić troszkę lepiej, wtedy byłaby ideałem :) Zawsze można jednak dokapać do niej kilka kropel oleju - wtedy dociąża idealnie. Nie obciąża moich delikatnych fal, a trzymam ją przynajmniej 30 minut ;) Szkoda, że maseczki te są tak słabo dostępne. Jest jeszcze wersja do blondu, którą uwielbia moja siostra :)


Zamieszczam zdjęcia włosów po marionie, fale są już troszkę sfatygowane po całym dniu, ale nie jest tak źle ;) Po lewej zdjęcie z lampą, po prawej bez. Widać podkreślony kolorek :)


Miałyście już którąś z tych maseczek? :) Znacie jeszcze coś ciekawego do czerwieni? Całuję :*


09:47:00

Włosy w kwietniu 2015r.

Włosy w kwietniu 2015r.
Witajcie Kochani :)
Pogoda dzisiaj nie dopisuje, przynajmniej w okolicach Krakowa. Jest deszczowo i szaro. Ja jednak się uśmiecham i piję pyszną, ziołową herbatkę - nie dam sobie zepsuć humoru :) Czas najwyższy na podsumowanie kwietniowej pielęgnacji włosów - zapraszam :)


Po lewej zdjęcie bez lampy, po prawej z lampą, w pochmurny dzień.


Co słychać u moich włosów?
Kilka razy próbowałam stylizować je żelem, niestety po kilku godzinach rozprostowywały się. Są już za zdrowe i bardziej ciężkie, zapewne po hennie. Zawijałam zatem po każdym myciu włosięta z koczka ślimaczka czy jakąś pętelkę. Kombinuję z zawijaniem na różne sposoby, choć najczęściej kończy się to puchem - moje fale nie znoszą, jak je w coś ciasno zawinę, muszę to robić bardzo delikatnie :)

Olejowanie:
W kwietniu olejowałam włosy naprawdę regularnie, co bardzo ładnie je wygładziło i dociążyło. Z początku miesiąca dokończyłam olej z kiełków pszenicy, potem otworzyłam buteleczkę ukochanego oleju z krokosza barwierskiego :)

Mycie:
Do mycia używałam sprawdzonych i polecanych przeze mnie w co trzecim poście balsamów mrs. potters ;) Po spadku porowatości muszę jednak częściej myć włosięta czymś mocniejszym, w tej roli wystąpił w kwietniu szampon isany z mocznikiem. Recenzję napiszę niedługo ;)

Odżywianie:
W kwietniu przyszedł mój kallos omega - jeszcze go testuję, pachnie dla mnie najpiękniej ze wszystkich kallosów - słodko, ale nie przesłodzono, jak wersja latte. Używałam także odlewki garniera z olejem kokosowym i masłem kakaowym - już mi się kończy i również wymodzę recenzję. Napiszę tylko, że bardzo miło mnie zaskoczyła i udowodniła, że moje włosy polubiły olej kokosowy :)  Testowałam także nowego kallosa aloe - jego recenzja znajduje się tutaj. To najlepsza maseczka pod olej, jakiej miałam okazję do tej pory używać :) Kilka razy na włosach wylądował też balsam afrykański planeta organica z olejem makadamia - chyba jednak nie przebije swojego arganowego brata ;) W roli odżywki bez spłukiwania występował rozwodniony balsam green pharmacy z olejem arganowym i granatem. 

Zabezpieczanie:
Końcówki włosów zabezpieczałam serum z olejem arganowym z avonu. Spisuje się świetnie. Kilka razy przetestowałam też serum wygładzające z yves rocher, coś mi w nim jednak chyba nie pasuje, muszę jeszcze potestować.

Wcierki i przyrost:
Odkąd wcieram szungitowy spray od fratti, włosy całkiem ładnie mi rosną, oczywiście jak na moje możliwości :) Zażywam także kompleks witamin z grupy B od swansona - to pewnie też ma znaczenie. Włosięta w tym miesiącu urosły mi prawie 2cm! :)


Co słychać u Waszych włosów? :) Całuję :*




07:47:00

Kallos aloe - aloesowe cudo?

Kallos aloe - aloesowe cudo?
Witajcie Kochani :)
Bardzo lubię aloes w kosmetykach do włosów - w większości przypadków bardzo ładnie nawilża on moje fale, a one dzięki temu są miękkie i jeszcze mocniej się skręcają. Przyszła już wiosna, zatem moje włosy tolerują więcej nawilżaczy. Jak porcja aloesu z maseczki kallos aloe spisała się na moich włosach? Przeczytajcie :)





Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone

W składzie zaraz po wodzie widzimy emolient, antystatyk oraz tytułowy sok z aloesu. Po zapachu - dwa silikony, jeden odparowujący, drugi zmywalny delikatnym detergentem. Potem kolejny nawilżacz i konserwanty. Skład jest naprawdę przyjemnie nawilżający, moje włosy czują, że tego aloesu tam trochę jest :)

Konsystencja i zapach:
Wersja aloesowa pachnie bardzo ciekawie, jakby płynem do płukania tkanin, jakby proszkiem :) Tak świeżo, całkiem ładnie. Konsystencja - typowo kallosowa, dość gęsta, bardzo podobna jest w wersji bananowej, omega, blueberry i cherry :)



Opakowanie:
Jest to typowy, litrowy, kallosowy słój, plastik dość miękki, niestety słyszałam już historie, że w paczce potrafi się rozlać :/ Mi na szczęście to się nie zdarzyło :) Edytuję - na szczęście weszły mniejsze, 250ml opakowania kallosów - i takie też zaczęłam kupować :)




Działanie:
Maseczki kallos aloe używałam na trzy sposoby - jako zwykłą maseczkę solo, z dodatkiem oleju oraz pod olej. W prawie wszystkich przypadkach spisywała się bardzo dobrze - oleju dokapywałam do niej wtedy, kiedy punkt rosy był bardzo niski bądź bardzo wysoko, aby zapobiec ewentualnego puchowi na włosach. Było to nawet 10 kropel ulubionego olejku :) Solo była za to lżejsza niż z olejem i niestety dość często zdarzało jej się mnie spuszyć. Kiedy jednak wzbogacałam kallosa olejem -  moje fale miały po niej jeszcze ładniejszy i mocniejszy skręt, były miękkie i jedwabiste w dotyku. Bardzo często stosuję kallosa aloe również pod olej - moczę włosy, nakładam na nie porcję kallosa, a na wszystko idzie jakaś łyżeczka oleju. Metoda ta pięknie i szybko nawilża moje włosy - bardzo Wam ją polecam :) Kilka razy używałam kallos aloe jako odżywki bez spłukiwania, lekko go rozwadniając. Tutaj jednak przeważnie mnie puszyła.


Przedstawiam Wam moje aloesowe fale po kallosie, zdjęcie bez lampy, do słoneczka:


Macie swojego ulubionego kallosa? Lubicie aloes? :)   Ja tymczasem wybywam na długi, majowy weekend, całuję :*