
Witajcie Kochani :)
Pamiętam, jak lata temu zachwalałam Wam czarną maskę marokańską od Planeta Organica - KLIK RECENZJA. Jakiś czas temu dostałam maskę tajską - jakoś nie po drodze było mi ją przetestować, uważałam chyba, że nic nie będzie tak dobre, jak marokańska. Tajska może jej nie przebiła, ale spisuje się i tak fantastycznie, przeczytajcie, dlaczego ;)
Aqua with infusions of Organic Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Cananga Odorata Flower Oil, Organic Lotus Corniculatus Flower Extract, Tamarindus Indica Leaf Extract, Mangifera Indica (Mango) Seed Oil (olej mango), Acacia Arabica Bark Extract (ekstrakt akacji), Orchis Maculata Flower Extract (ekstrakt różowej orchidei); Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Dimethicone, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.
Zaczniemy oczywiście od analizy składu, a jest on mocno emolientowy. Tuż po wodzie olej jojoba (ja go lubię), dalej olejek eteryczny ylang ylang, ekstrakt z komonicy zwyczajnej, ekstrakt z tamaryndowca, olej mango, ekstrakt z akacji, ekstrakt orchidei, dwa emolienty, dwa antystatyki, kolejny emolient, silikon, guma guar. Zapach i konserwanty.
Maska tajska jest gęsta i zbita, pachnie orientalnie, wyczuwam tutaj ylang ylang i jakieś kadzidełko ;) Zapach czuć lekko na włosach po zmyciu produktu.
Maska tajska znajduje się w porządnym, 300ml słoiczku. Bardzo lubię te opakowania, potem można coś w nich sobie schować.
No to jak to cudo spisało się na moich falach? Nie dociąża aż tak spektakularnie jak czarna maska marokańska, ale i tak radzi sobie bardzo ładnie. Moje włosy są po niej gładkie i miłe w dotyku, dociążone i mocniej błyszczą - może to ta jojoba. Maska nie ma takiego potencjału obciążającego, jak marokańska. W składzie jest kilka ekstraktów roślinnych, dlatego trzymam ją maksymalnie 5 minut - żeby uniknąć ewentualnego przesuszenia, niektóre włosy nie lubią takich ekstraktów w maseczkach, jeśli je przetrzymamy. Maska tajska ma silikon i gumę guar, nie jest zgodna z metodą CG, ale możemy spokojnie użyć jej na drugie O w metodzie OMO. Idealna na lato, na upał i wysokie temperatury, chroni przed słońcem i dociąża ;) Kiedy ją skończę, pewnie wrócę do maski marokańskie, bo dosyć długo jej nie miałam, ale tajska równie często będzie gościć w mojej łazience. Jest bardzo wydajna, gęsta, używam niewiele na jeden raz. Cena około 30 zł, ale wystarczy naprawdę na długo.
Ceny wahają się od 20 do 30zł, zależnie od sklepu. Stacjonarnie maski planeta organica są u mnie w drogeriach kosmyk, można też kupić oczywiście w drogeriach internetowych, zwłaszcza tych z naturalnymi kosmetykami.
Ceny wahają się od 20 do 30zł, zależnie od sklepu. Stacjonarnie maski planeta organica są u mnie w drogeriach kosmyk, można też kupić oczywiście w drogeriach internetowych, zwłaszcza tych z naturalnymi kosmetykami.
Jakie są Wasze ulubione maski na lato? Całuję :*
Zapraszam na mojego włosowego instagrama :) KLIK KLIK