Witajcie Kochani :)
Jak wiecie, testowanie nowych olejów do włosów to jedno z moich hobby ;) Pokazywałam Wam na moim instagramie nową kolekcję maseł i olejów od Anwen - KLIK KLIK. Dzisiaj chciałabym Wam napisać o pierwszym z nim, a mianowicie o oleju z pestek czarnego bzu. Zanim dotarł do mnie olejek od Anwen, miałam nieco wcześniej 30ml buteleczkę tego oleju, bodajże ze sklepu Zrób sobie krem. Ten od Anwen działał dokładnie tak samo, zatem czas wreszcie na recenzję ;)
*Olej składowo prezentuje się tak: około 40% kwasów tłuszczowych omega 6, około 40% kwasów omega 3, troszkę omega 9 i nasyconych, ale niewiele. Bardzo podobnie prezentuje się olej z truskawki i maliny, a te bardzo, bardzo lubię w pielęgnacji moich włosów.
*Olej z pestek czarnego bzu od Anwen ma zielonkawy kolor, zatem nie wiem, czy dobrze spisze się u blondynek ;) Zapach niestety nie jest czysto owocowy, wyczuwam tutaj listki i lekką nutę owoców. Podobnie pachną inne owocowe oleje, przyzwyczaiłam się już ;)
*Za 30ml oleju zapłacimy 20zł. Mi taka buteleczka wystarcza aż na jakieś 6 aplikacji, zatem nie wychodzi tak źle. Gorzej, jeśli ktoś ma bardzo długie lub gęste włosy ;)
*Najczęściej stosowałam go w metodzie olejowania na sucho, raz też na mieszankę wody z żelem hialuronowym. Wspaniale spisywał mi się właśnie na sucho, najczęściej na kilka godzin lub całą noc. Moje fale były po nim takie gładkie, jedwabiste i błyszczące - bardzo lubię ten efekt po owocowych olejach. Nie wzmocnił skrętu, jak mój ulubiony olej z krokosza, ale też nie osłabił go, jak miało to miejscy przy awokado. Myślę, że świetnie sprawdzi się na włosach wysokoporowatych.
*Lubię dodawać kilka kropel tego oleju do kallosa color na zamknięcie pielęgnacji, żeby uczynić go jeszcze mocniej emolientowym.
*Najczęściej stosowałam go w metodzie olejowania na sucho, raz też na mieszankę wody z żelem hialuronowym. Wspaniale spisywał mi się właśnie na sucho, najczęściej na kilka godzin lub całą noc. Moje fale były po nim takie gładkie, jedwabiste i błyszczące - bardzo lubię ten efekt po owocowych olejach. Nie wzmocnił skrętu, jak mój ulubiony olej z krokosza, ale też nie osłabił go, jak miało to miejscy przy awokado. Myślę, że świetnie sprawdzi się na włosach wysokoporowatych.
*Lubię dodawać kilka kropel tego oleju do kallosa color na zamknięcie pielęgnacji, żeby uczynić go jeszcze mocniej emolientowym.
Skusiliście się na któryś olej lub masło od Anwen? :) Całuję :*