Witajcie Kochani ;)
Nadal trwam w akcji zorganizowanej przez Anwen - miesiąc naturalnej pielęgnacji :) Tym razem musiałam już nałożyć hennę - po ponad dwóch miesiącach od ostatniego hennowania. Mówi się, że nie powinno się po zmyciu henny nakładać nic na włosy, ja jednak zawsze robię wyjątek dla żelu lnianego - i tym razem nie pożałowałam :) Zapraszam na zaległą niedzielę dla włosów z henną i żelem lnianym w roli głównej.
Już przy rozrabianiu henny zadbałam o to, żeby mieszanka za bardzo nie wysuszyła moich fal - dodałam oczywiście porcję wody, soku z cytryny i jakąś łyżkę dość rzadkiego żelu lnianego. Odstawiłam mieszankę na noc, a następnego dnia wzięłam się za nakładanie henny. Potrzymałam ją godzinkę, po czym dokładnie spłukałam wodą. Zrobiłam płukankę lnianą, a po wszystkim pougniatałam fale na dodatkowej porcji żelu lnianego. Wszędzie ten glutek :) Zobaczcie jednak, jak fajnie miałam nawilżone i skręcone włosy - i to tuż po hennowaniu! :) Muszę stwierdzić, że nic, dosłownie nic tak pięknie nie nawilża moich fal, jak żel lniany. Muszę zrobić większą porcję i zakonserwować, bo nie chce mi się tak co chwilkę go gotować. Jak konserwować żel lniany - przeczytajcie TUTAJ :)
Lubicie żel lniany? Jak spisuje się u Was henna, jeśli oczywiście jej używacie? :) Całuję :*
Piękny kolor udało ci się uzyskać! Byłam pewna, że farbujesz tradycyjną farbą.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Tradycyjnej farby nigdy nie używałam, zostanę chyba na zawsze wierna hennie ;):) Choć moje włosy w każdym świetle mają inny odcień ;)
UsuńKasia kradnę przepis na ten żel lniany i jego konserwowanie :).
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :D:D
UsuńJakie piękne korkociagi! I na dodatek zero puchu! ;)
UsuńNie boisz się przy takim punkcie rosy suszu zamiast nawilżenia? :D ja się boję teraz używać nawilżaczy bo zamiast nawilżenia mam siano :D
OdpowiedzUsuńGlutek lniany jest magiczny i inaczej reaguje na wilgoć, przynajmniej u mnie :) BArdzo go lubię i też często używam nie tylko do stylizacji, ale też do henny. Tylko z dodanym glutkiem henna lubi spływać, a sama mi nigdy nie cieknie po szyi.
UsuńDokładnie tak, jak pisze MatMaja ;) Glutek nie puszy mnie tak i nie robi suszy, jak inne nawilżacze przy wysokim punkcie rosy ;)
Usuńmuszę wobec tego bardziej z nim pokombinować bo moje pierwsze podejścia szału nie zrobiły i uznałam, że tyle zachodu dla tak nikłego efektu, nie są warte męki. :D
UsuńKolorek i fale śliczne:)u mnie wczoraj na bogato było, naturalnie jak zawsze i mimo że było sporo nawilzania, moje włosy właśnie wygladzily się bardzo;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;*
UsuńDla moich kręciołków nic nie ma lepszego niż żel lniany :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :):) U mnie najlepiej spisuje się płukanka ;)
UsuńAle piękne loczki!!!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńLubię żel lniany ale straaaasznie męczy mnie robienie go... Jakoś nigdy nie pomyślałam żeby go zakonserwować. Jutro się zabiorę za gotowanie większej ilości żelu :D
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam w zwyczaju zawsze gotować glutka przy okazji obiadu, potem zapomniałam :) Teraz wolę zrobić więcej i konserwuję ;)
UsuńMoje włosy niestety na zel lniany reagują przesuszeniem :( a włosy farbuję henną khadi już od kilku lat i jestem mega zadowolona! zawsze używałam henny khadi, teraz zamówiłam orientany i ciekawa jestem jak się u mnie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńJa nadal jestem wierna hennie khadi :):)
UsuńJakie piękne loczki! :) Moje włosy bardzo lubią żel lniany, ale dawno go już nie stosowałam. ;P
OdpowiedzUsuńU mnie musi być zawsze w lodówce :D
UsuńAleż piękne korkociągi! Cudnie się pokręciły i jak mocno :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :):)
UsuńFarbujesz czystą henną czy z dodatkami? Ja farbuję swój średni mysi blond henną pół na pół z kasją, rozrabiam podobnie jak Ty z glutkiem:) co jakiś czas też rozjaśniam sam odrost, żeby rudy był trochę jaśniejszy. Henna uratowała moją rudość, chemiczna farba ekspresowo się wypłukiwała.
OdpowiedzUsuńTym razem była to henna z amlą i jatrophą, wychodzi po niej bardziej rudy kolor, niż czerwony ;)
UsuńMmm dwa kolorki wyszły na zdjęciu - cudo:*
OdpowiedzUsuń:*
UsuńFajnie, ze akurat trafilam na tego posta...bo sie powoli gotuje do farbowania henna na serio, juz bez glossa. Mialam zamiar poleciec na czystej hennie na calosc (tzn 3/4henny, 1/4 kasji...tak dla ocieplenia, bo mi nie jest najlepiej w wisniowym) ale teraz zastanawiam sie, czy nie sprobowac tak jak ty, na glucie. Cytryny nie dodaje, poczytalam sobie troszke bloga pole henny, i zdaje sie ze to jest wlasnie to, co w hennie wysusza. Po prostu przygotuje wczesniej, zeby barwnik dobrze naciagnal.
OdpowiedzUsuńProbowalas moze z aloesem? Nigdzie nie moge znalezc zadnych info, czy aloes mozna domieszac? Pozdrawiam.
Nie próbowałam bez cytrynki, ciekawe, jakby wyszło :)
UsuńAloes zatężony dodaję czasem, po prostu dodaję go do łyżki jakiegoś emolientowego kallosa i tą łyżkę maski z aloesem dodaję do meiszanki henny :)
U mnie żel lniany powoduje przesusz :(
OdpowiedzUsuńOj szkoda, ale już słyszałam kilka takich opinii ;)
UsuńDodałam sam aloes z glutem. Jak daje maskę, to nie łapie mi dobrze. Wszystko poszło fajnie. A kolor mnie powalił... jest taki, jaki zawsze chciałam. Dziekuje za pomysły. :-)
OdpowiedzUsuńPiękne loczki :) u mnie też dziś żel lniany :)
OdpowiedzUsuńpiękne loczki! i takie bez puchu! :))
OdpowiedzUsuńAnia