Hej hej Kochane :)
Czas na udokumentowanie włosowych niedzielnych działań :) Na kameralnym spotkaniu włosomaniaczek w Krakowie dostałam kilka odlewek,w tym cudownie pachnącego kallosa bananowego (dostałam również kallosa algowego, maskę eco hysteria objętość XXL oraz olej ryżowy). Nie byłabym sobą, jakbym zaraz nie zaczęła go testować. Co wynikło po naszym pierwszym razie? ;)
Olejowanie: olej z orzecha laskowego na odżywkę farmony z żeń szeniem
Mycie: balsam mrs. potters z aloesem i jedwabiem x2
Maska: kallos bananowy solo na 20 minut pod czepek
Odżywka b/s: balsam gp z arganem i granatem
Końcówki: nic
Włosy naolejowałam jednym z moich ulubionych olejów z kwasami omega 9 - orzechem laskowym. Położyłam go na odżywkę farmony z żeń szeniem i trzymałam jakąś godzinkę. Następnie umyłam włosięta dwukrotnie balsamem mrs. potters z aloesem i jedwabiem. Zaaplikowałam kallosa bananowego solo, bez żadnych dodatków, na 20 minut pod czepek. Spłukałam maseczkę, odsączyłam delikatnie włosy z wody i na takie dość mocno wilgotne poszedł groszek balsamu green pharmacy z arganem i granatem. Rozczesałam je grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami, wysuszyłam ciepłym, a potem chłodnym nawiewem na prosto, a następnie zawinęłam w kucyk. Nie stylizowałam ich w żaden sposób. Po pół godzinie rozwinęłam go, włosięta wyglądają tak:
Zdjęcia niestety z lampą, było już za późno na takie w naturalnym świetle:
Jest i mistrz drugiego planu, synuś się kąpie, a mama robi sobie zdjęcia, co oczywiście Kuba musiał skomentować (mamo, znowu robisz sobie zdjęcie, mogę Ci zrobić) ;) Jestem bardzo mile zaskoczona, bo jak na razie kallos spisał się całkiem przyjemnie, mimo oliwy z oliwek w składzie, za którą to nie przepadam. Oczywiście nie wydaję werdyktu po jednym użyciu, ale mam nadzieję, że zaprzyjaźnimy się na dłużej :) Włosy są bardzo ładnie dociążone - nawet marudne końcówki, na które nie nałożyłam tym razem silikonowego serum ani oleju. Ani grama puchu, dociążono, dość gładko i nawilżono. Końcówki bardzo ładnie się wywinęły, mimo że były tylko chwilę w kucyku. Blask umiarkowany. Zobaczymy, co będzie jutro :D
Jak tam Wasze niedzielne poczynania? :) Całuję :*
Pięknie błyszczą Ci włosy:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje :)
UsuńChoć blask to teraz zasługa lampy, niestety było za późno na zdjęcie przy oknie w naturalnym świetle ;)
Treść posta, zdjęcia, nieważne, na mózg mi padło: chcę bananowego kallosa!
OdpowiedzUsuńBierz, dycha w hebe za litra :D
UsuńW listopadzie się chyba nie wypłacę, lista kosmetyczna rośnie :D
UsuńSkąd ja to znam :D Na szczęście mam sporo zapasów i resztki zdrowego rozsądku nie pozwalają mi robić nowych zakupów :P
UsuńUwielbiam ten olej! A raczej moje włosy go uwielbiają :D
OdpowiedzUsuńA próbowałaś kochana śliwki? Działa bardzo podobnie, a pachnie cudnie :)
UsuńŁadne masz włosy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa już tylko czekam aż mi się skończy kallos keratynowy bo chce już kupić wersje bananową ;)
OdpowiedzUsuńA ja za to znowu tęsknię za keratynowym ;P
Usuńładnie błyszczą :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, choć to też zasługa lampy ;)
UsuńMasz wyjątkowo puszyste włosy :) Kallos bananowy jest również na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście są już puszyste, a nie spuszone hihi :)
UsuńDziękuję bardzo :)
Ale pięknie wyglądają! :) I te urocze fali na końcówkach, są piękne. :) Oby Kallos spisywał się jak najlepiej! :D Pozdrów Synka Mistrza Fotografii i Planu Drugiego od wszystkich blogowych cioć (cioci...? :o) :))
OdpowiedzUsuńTeż mi się te końcówki właśnie podobają, one się często tak zachowują, nawet jak nic z nimi nie robię ;)
UsuńSynek pozdrowiony i wycałowany, jak on to lubi :D
Lśnią niesamowicie :) Kallos bananowy jest na chwilę obecną moją ulubioną maską :)
OdpowiedzUsuńBlask to też zasługa lampy ;) Mam nadzieję, że i mnie kallosek tak zauroczy na dłuższą metę :)
UsuńPiękne, zdrowe i błyszczące włosy :) ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :)
UsuńWlosy, wlosami, ale drugoplanowy Przystojniak bardziej mnie zainteresowal - przykro mi Kasiu ;D
OdpowiedzUsuńTak na serio, bardzo ladnie sie prezentuja, jak zawsze :) Ja rowniez jestem po kilku probach z ta maska i niby jest ok., jednak wlasnie blasku mi brakuje ;)
Przystojniak, jeszcze w wannie, nie dziwię się :D :P
UsuńDziękuję Kochana :)
mnie ostatnio dopadł ogromnych puch ;/ co ja bym dała za takie zdrowe włosie :)
OdpowiedzUsuńMoże to przez tą jesienną pogodę, deszcze, wilgotność, moje też na dworze nie zachowują się tak ładnie, przeważnie je spinam, a bejbiki i antentki okalają nieraz moją głowę :D
UsuńBrakuje mi Twoich ślicznych fal, ale coś za coś. Jestem w stanie zrezygnować z ich widoku na rzecz tego, żeby Twoje włosy były zdrowe i tak pięknie błyszczały jak na zdjęciach. :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Kochana i cieszę się, że rozumiesz :)
UsuńŚliczne włosy:) a syn w roli fotografa to dobry pomysł, gdyby nie mój mały fotograf to bym nie miała zdjęć na bloga;)
OdpowiedzUsuńMówisz? :D
UsuńUwielbiam Twoje włosy :)
OdpowiedzUsuńTeż chcę kallosa bananowego :) Ładnie pachnie?
Pachnie jak przesłodzony syrop bananowy :D
UsuńDziękuję :*
Wyglądają świetnie :)
OdpowiedzUsuńKallos jak najbardziej przypadł im do gustu!
Jak na razie bardzo się polubiliśmy, zobaczymy, co będzie dalej :)
UsuńAle lśniące ;) rewelacja !
OdpowiedzUsuńBlask to też zasługa lampy ;)
UsuńMnie nadal oliwa puszy ale nie mam jeszcze idealnei zdrowych wlosow - konce to jeszcze nie naturalsy. Ciesze sie ze zapanowalas nad swoimi :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, co będzie dalej z oliwą, bo po pierwszym razie może być fajnie, a potem już nie hehe :)
UsuńTeż robię koczki, ale mam problemy z odgniataniem się gumek, im zdrowsze, tym bardziej to widać, nawet gumki invisibooble zostawiają ślady, yhh.
Olej z orzecha laskowego u mnie sprawdzał się cudownie. Podobnie oliwa z oliwek i odkąd mam dwa Kallosy, chcę sprawdzić wszystkie, więc może następnym razem będzie to właśnie ten :)
OdpowiedzUsuńu mnie ostatnio słabo z bogatą pielęgnacją :(
OdpowiedzUsuń